piątek, 30 listopada 2012

Publikacja na prośbę radnych Wspólnoty Samorządowej

Biorąc pod uwagę fakt,że trudno spodziewać się czytelnej publikacji stanowiska radnych Wspólnoty w urzędowej gazecie "Ruciane-Nida" postanowiłem pomóc Wspólnocie i opublikować je u siebie.

czwartek, 29 listopada 2012

V Kolumna wkracza do akcji.

W okresach swej bezsenności, które czasami mnie nachodzą, postanowiłem na podstawie znanych mi faktów, przewidzieć, co się wydarzy w ciągu najbliższych dwóch lat. Wrzucam te informacje w tą komputerową machinę, coś rzęzi, prycha, tłucze, ale po chwili wychodzi. Prognoza. A z niej można wyczytać, że to wcale nie Gryciuk robi podchody, by tak ad hoc, czyli dziś, natychmiast, wykopać z fotela naszego nieudacznego kacyka.W każdym rozdaniu, jak w kartach tarota, przewija się kobieta. Mściwa kobieta. Kochająca chorobliwie słodkie zemsty i władzę. Nie cierpiąca patologicznie naszego figuranta.Zdolna jak nikt, do ustawiania gminnych klocków. Cóż, przyzwyczajenie do koryta, w jej przypadku ponad 30- letnie, spowodowało, ze jej celem nadrzędnym jest powrót na tron. Z tego co widzę w kartach, bo i tak kombinuję,po cichutku robi podchody. Tym razem pod członków Wspólnoty. Ale nie tylko. O tym później. Otóż, ta sprytna postać, próbuje przekabacić, niektórych jej członków, aby w tej Wspólnocie, robili za piątą kolumnę. Podobno rozmowy są daleko zaawansowane. Na razie, niby po słowie, jest z panem Darkiem i panią Marylką.Ale karty mogą się mylić. Dajcie mi Państwo trochę czasu a dojdę do prawdy.Jakoś tak dwuznacznie, w tej grze, przewija się nasz sesyjny Psotnik Figlarz. Znawcy twierdzą, że ta para kręci lody od początku kadencji. Tylko po cichu. Ba. W tym rozdaniu przewidywany jest powrót do urzędu pana Huberta. Na miejsce obecnej, pani skarbnik. Ale, hola hola. Byniaczek wcale nie ma powodów do radości. W jego forumowskim gnieździe, ma aż trzech... szogunów. Czekających tylko na rozkaz, kiedy zapadną ostateczne decyzje. Wtedy ręce do góry i po ...aha. Działania te, mają na celu, jak wynika z kart, wyeliminowanie Gryciuka, jako ewentualnego kandydata w następnych wyborach. Gdyby wcześniej, nowe referendum nie wyszło. Czy jest ono przewidziane ? Tak, ale nie w tym roku. Trzon ma stanowić kilku lokalnych przedsiębiorców, zawiedzionych naszym gospodarzem. Za mało dostali albo nie dostali nic z przedwyborczych obietnic. To się wkur..li. Otóż to. Jasnym jest, ze kilku tych niezadowolonych z faktu, że Koszałek potraktował ich per noga, coś może... Ale za mało, by doprowadzić do rozwalenia obecnego układu. Dlatego to wszystko dzieje się po cichu, nie w świetle reflektorów. Na zasadzie przysłowia, tiszej jediesz, dalsze budiesz. Tylko,ze wszyscy doskonale wiedzą, że żadne referendum, czy wybory, bez Wspólnoty i jej bezpośredniego zaangażowania nie wyjdą. Dlatego te niecne zabiegi, by wyrwać paru jej członków, a Gryciuka zostawić z ręką w nocniku. Identycznie, jak zostawili Kamińskiego w poprzednim referendum. Szczerze mówiąc, nie widzę szans powodzenia tej operacji. Operracji, o kryptonimie " Nie Chcemy Koszałka Opałka - Chcemy Opałkową Koszałkową " Bo tu znowu, posłużę się przysłowiem, będzie to samo, co - Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Już tak na koniec. Wniosek złożony w sprawie wieży na Bocznej, podpisała Wspólnota, ale podobno - piszę podobno umyślnie - jeden z jej członków, ten schorowany, długo się wahał, by ten projekt uchwały podpisać. Lubie tego faceta, dlatego nie podam dziś nazwiska. Ale jeżeli się okaże, że dał się złapać w sieci, tej przebiegłej intrygantce, na pewno o nim wspomnę. Byłby, to drugi facet, który mnie zawiódł. Pozdrawiam

środa, 28 listopada 2012

Bieg po mamonę. Sesja sprint.

Na TAKIEJ sesji, jak wczorajsza, nigdzie i nigdy wcześniej nie byłem. A opisywałem ich dużo. Bardzo dużo. Z Miasta i Gminy Pisz - też. A raz, nawet z Białej. Przeleciałem parę tych urzędów. Nasłuchałem się tych sesyjnych konfabulantów, oj nasłuchałem. Szczególnie tego, jak klepią, że oni zawsze chcą dla nas dobrze. A na cholerę wychodzi! I zawsze ten sam schemat. My byśmy wam dali, wicie rozumicie, ale ten przed nami - wszystko rozkradł. Bo oni nie kradną. Nie. Zawsze, ten przed nimi. Nie ważne, czy to burmistrz Kadzidłowa, Kocmołowa czy Starych Grzmotów. Tak więc, ustaliliśmy, że nigdy nowe aplegery nie kradną. Oni w majestacie prawa, robią jedynie podwyżki. Jak mają z czego. Gorzej, jak nie mają i dają podwyżki z kredytu. Bo to najbardziej rozwala budżety gmin. Ale wracajmy na nasze podwórko. A tam, wstaje nasza opoka nadziei i dobrobytu, i jak co miesiąc, odczytuje litanię pobożnych życzeń. Gdzie był, co robił, i co zrobi jeszcze.. Wczorajsza sesja była trochę krótsza, bo nasza alfa i omega była na urlopie. Ale za to, wraca z urlopu a tu, aha ... niespodzianka. Wstaje nasz etatowy rezolutnik, i stwierdza, że trzeba naszemu zbawcy, dać podwyżkę. Dla rozładowania napięcia na sali, trefniś pięknie się uśmiecha, i wszystko przechodzi zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem. Podnoszeniem łap do góry. Z litwinem, czerwonolicym, tartakowcem, oleandrą i pozostałą mieszanką wedlowską - nie było żadnych problemów. Żadnych wątpliwości natury etyczno- moralnej. Łapki w górę....poooooszło. Potem zrobili przerwę. Myślałem, że po to, by ten drugi, też mógł się o swoje upomnieć. A co, on gorszy..? Ale nie, poszli popalić. Że ten biedny, ruciański, skołowany ludek, nie da im - tak raz a dobrze - ..popalić. Aż się zakrztuszą. Ale to nie moje zmartwienie. Jedziemy dalej. Tym razem, wstaje ulubieniec lokalnych środków przekazu. Ten od wieży. Taki dobrze wyrośnięty sympatyk gospodarza i czyta uchwały. O przejmowaniu gruntów. Przechodzą przez aklamacje. Tak więc, ta parowozownia przy torach, niedługo będzie własnością gminy. Ma tam podobno, wejść likwidator. Ten tartakowiec zmysłowiec, bo zostało tam złomu od cholery a on się w tym specjalizuje. Wie jak się wywozi... W nocy też. Ale na razie, to nic pewnego i musi trochę poczekać. Następnie wstała sołtysowa Pienkowska z podziękowaniami za drogę. Ktoś z boku palnął, chyba ten szachista warcabista, że ciekawe jak długo potrzyma. Miał obawy, czy ta droga, nie będzie drogą przez mękę. Po pierwszych deszczach. Ale myślę, że to obawy na wyrost.Skoro Byczy umiał zrobić do Karwicy, to nasz potrafi do Wejsun. Wiecie, tak ogólnie, to była dość senna atmosfera. Jedyny zgrzyt, wystąpił podczas podwyżki naszemu erudycie. Starym zwyczajem, wstaje niezawodny Błażejewicz, i rzecze, że robienie w tej tragicznej zapaści finansowej gminy, kolejnej podwyżki Zbyniowi, to ewidentna przewała. Jakie zrobiło to wrażenie na tych, z jedynie słusznej opcji ? Żadnego. Żadem słowem się nie odezwał. Jak zwykle, oczka pod stół i udawanie głupa. Ja, do tego się przyzwyczaiłem. Państwo przyzwyczaicie się też. Oni tak zawsze. ALE GDYBY TAK dotyczyło to Gryciuka, wtedy dopiero byśmy oglądali chocholi taniec. Te pioruny w oczach. Te krzyki z sali. Te protesty. A tu..... nic. Cichutko, cichuteńko. Jak na pogrzebie. Ale cóż. Jak chcieliście tak macie. Dla jasności. Ja ich nie wybierałam. To ludzie nie z mojej bajki. Tak gwoli puenty. Z domu wyszedłem o 14 a z powrotem byłem o 16:10 Tempo iście sprinterskie. U nich tak zawsze. Szczególnie jak dają lekarzówki albo podwyżki. Pozdrawiam.

niedziela, 25 listopada 2012

Odwaga nie w cenie..

Ludzie listy piszą zwykłe, polecone. Od czasu do czasu, coś wrzucą telefonicznie. Zauważyłem jakąś dziwną niechęć, do przedstawiania się z nazwiska, a jeżeli już, to do zachowywania go, do mojej wiadomości.Chcę być dobrze zrozumiany. To, ze tak się dzieje, wynika z bojaźni o ich los. Osobisty, bądź osób im najbliższych. I to jest dla mnie zrozumiałe. Bo były, namacalne przykłady w gminie czy lasach państwowych, wywalania na papuśkę ludzi, nie związanych układami lokalnej sitwy. Wręcz podręcznikowym przykładem takiego potraktowania była Anna Krupa. Zwolniona ostatnio przez Koszała, bo chcąca zachować odrobinę własnej godności. A miała do niej prawo, bo była wzorem rozumnego, znającego się na swej pracy urzędniką. Tylko, jak wszyscy Państwo wiecie, wyalienowanie się ze skoryciarzonej grupy -- jest bardzo trudne.Dam przykład. Mamy dwójkę dzieci i oboje pracują np. u Byczego, bądź wspomnianego wyżej. Pech chciał, że w towarzystwie wymsknęło nam się zdanie, o percepcji myślowej obu grzmotów. Zrobiliśmy to w dobrej wierze, z przekonania, bo ten skoligacony duet, rzeczywiście zasługuje na wywiezienie taczkami albo wsadzenie do pierdla. Z osobami towarzyszącymi- łącznie. Tylko co z tego ? My możemy mieć rację, ale oni mają władze. Osobiście jestem przekonany, że już niedługo, ale... jeszcze mają. Tu okazało się, że mieliśmy pecha. Na przyjęciu był zakamuflowany szogun tych pierwszych. Efekt łatwo przewidzieć. Dzieci, ojciec, brat czy swat po miesiącu szukają nowej pracy. Dlatego ja, przynajmniej na razie, jestem od tego gówna całkowicie niezależny. Na ich żołdzie nie jestem. Ot, taki prawdziwe wolny człowiek.Robię co chcę, a oni mogą mi dmuchnąć... W czółko, co najwyżej.. Jeżeli razi, niektórych z Państwa, mój język, dalej nie czytajcie Stosuję taki, który jest adekwatnym do ich pojmowania świata.Uwypukla w całości ich rozum i działanie. Oni zmienią myślenie - ja pisanie.Na mnie wpływu nie mają. Ja ich chcę i mogę. Dlatego pomny takich niuansów, rozumiem tych ludzi. Nie rozumiem natomiast, ich byłych pracowników. Emerytów, rencistów, tych zwolnionych w ramach zemsty, na wyimaginowanym przeciwniku. Ci ludzie nie mają nic do stracenia. A dużo mogą pomóc. Muszą tylko zachować twarz. To nie jest wcale trudne. Bo ich władza sięga tylko do momentu, kiedy jesteśmy od nich uzależnieni. Kiedy mogą nam wyrządzić jakieś świństwo. W tym, najlepsze jest obecnie, to zzieleniałe Karczysko. Choć krystalizuje się w gminie, kilku zdolnych naśladowców. To dlatego, mamy takie szczęście do nieudaczników, że nie chcemy się angażować. Dopóki nas to nie dotyczy bezpośrednio. Część znowu, robi tak, jak wspomniałem na wstępie. Szuka pomocy u mnie. Tez dobrze i cieszy. Tylko, co da mi przysłany anonim, że jakiś śmieciuch kradnie i omija prawo - bo nie wystawia rachunków. Jadę z takim anonimem do Urzędu Skarbowego a oni pytają, kto to potwierdzi? Mówię, że nikt, bo...bo nikt. Najnormalniej w świecie,ludzie nie chcą się angażować, z różnych, nieraz śmiesznych przyczyn. Ja natomiast, wszędzie być nie zdążę. Bywają sprawy ciągnące się miesiącami. Dopóki swej mentalności nie zmienimy, ta wszechobecna niemożność zawsze będzie nas prześladować. Czas dojrzał do tego, byście Państwo zaczęli się tym bandytom przeciwstawiać. Nie dać sobą pomiatać, bo to ich rozzuchwala. To widać, choćby po dwóch latach obecnego układu koleżków. Ale mamy to na własne życzenie. Zamiast iść do urny wyborczej, wolimy siedzieć w domu. Skoro zatem, wybieramy spokój we własnym ognisku, nie dziwmy się, że nie możemy doczekać go, jako społeczeństwo w gminie. A ja, mówiłem kilkakrotnie. Będę na miarę swoich możliwości, nadal wojował. Z tą pogiętą moralnie, skoryciarzoną elitą. Więcej od tego, co straciłem, już nie stracę. Dlatego, to co oni o mnie myślą, naprawdę mi wisi i powiewa. Ale oni o tym wiedzą. Pozdrawiam.

czwartek, 22 listopada 2012

Sprytna zagrywka

Kilka dni temu, Ruciane obiegła plota o kolejnych przygotowaniach następnego referendum. Otóż, już na początku zacznę od tego, że jest to stara jak świat zagrywka, mająca na celu odciągnąć Państwa uwagę od rzeczywistych problemów, jakie systematycznie wstrząsają gminą. A że, dużo ostatnio się mówi o jej nieuchronnym bankructwie, wywalaniu z urzędu niepokornych pracowników i zatrudnianiu swoich - z jedynie słusznej opcji - to należało jakoś temat wyciszyć. Ten, idący od przejazdu fetor, zaczął nasze gminne, wyżarte antałki, mocno niepokoić. Wtedy do akcji wkroczył serowar. Ten z tytułem, za 20 letnie studiowani. Otóż wpadł na genialny pomysł, jak odwrócić uwagę mieszkańców, od rzeczy, które interesują ich najbardziej. Czyli od tego, co jest przyczyną ewidentnego niemogęctwa obu pyszałków. Po czym zastosował starą, wypróbowaną metodę, odwracania kota ogonem. Wcześniej stosowali ją wszyscy. Od polityków, po wszelkiej maści malwersantów i złodziei.Potem, nawet przedwojenni listonosze oraz inkasenci, chcący wejść z przesyłką, na pańskie, obszczekane podwórko. By się tam dostać, trzeba było odwrócić uwagę psa i dać mu zajęcie. Dlatego, zawsze nosili w kieszeniach małe kąski psiego przysmaku. Na przykład talarki kiełbasy, bądź, nie pierwszej świeżości mięso. Mogło być takie, jak z naszego wysypiska. Kiedyś o tym wspominałem..Kiedy Burek z pianą na pysku, podbiegał do furtki, wystarczyło daleko od niej kąsek odrzucić, pies się nim zajmował, a my spokojnie, mogliśmy wejść na daną posesję. Sprytne, prawda ? IDENTYCZNĄ METODĘ, zastosował propagandysta, będący na żołdzie króla Koszałka. Puścił bąka, że będzie kolejne referendum. Wie, ze to temat chwytliwy dla ruciańskiej, zniewolonej społeczności,to temat łyknie bez zastanawiania się, czy to realne. Częściowo, stało się tak, jak ów założył. Ale większość, zdrowo myślących, tych bardziej zorientowanych w samorządowych klockach, nabrać się nie dała. I za tym rzuconym ochłapem nie pobiegła. W ten sposób - wszystko zdechło. Zresztą słusznie, co świadczy, o coraz lepszej orientacji mieszkańców, w tym, o co tak naprawdę, toczy się ta spiskowa karuzela tej kadencji. Że dobry urzędnik, to ten co z nami, a nie dobry, co z nimi. Tylko, po co w takim przypadku, wycierali japy poprzednikiem ? Tu nic nie trzyma się kupy. Nie pardon, kupy się trzyma. Nawet rzadkiej. Bo na pewno nie logiki. Ludzie, ta gra, to od początku, gra o przetrwanie. I jak najdłuższe, kieszeni napychanie. Zasada jest prosta. Wszystkie chwyty dozwolone, oprócz kadzenia. Przeważnie kadzi opozycja. Tak opozycja. Bo już przewodniczący - nie. Ten, ma zawsze rację. Nigdy się nie myli. To alfa i omega obecnej kadencji. Został za to, nagrodzony lekarzówką. Gdy zrobiło się głośno o przelewach, zwolnieniach niewygodnych im, choć dobrych pracowników, o bankach, komornikach, sądach - trzeba było - sprawę wyciszyć. Dlatego, dla rozładowania napięcia i odsunięcia od siebie oskarżeń, o nieudacznictwo, puścili bąka o referendum. Ale mieli dużo szczęścia. Że po nogawkach coś grubszego im nie poleciało. Bo i tak mogło się zdarzyć. Ale poleci. Tego jestem pewien. Za traktowanie ludzi jak śmieci, nie doczekają końca kadencji. Aha. Jak by ktoś szukał poważnego kandydata, do ichniego komitetu referendalnego, może na mnie liczyć. Zgłaszam swój akces na przewodniczącego.. A co? Ja nie gorszy od Waldiego. Też będę pisał epistoły pierdoły na cztery strony maszynopisu. Nawet pięć - jak będzie trzeba. Do tego niebo lepsze. Bo ja, akurat na tym, lepiej się znam. Wtedy będzie normalne. On się weźmie za leczenie, a ja dalej za pisanie. Ot, co.

wtorek, 13 listopada 2012

Komentarz do sprawy...

Anonimowy 13 listopada 2012 08:32
Sprawa wieży jest cholernie skomplikowana i za dużo osób jest w nią umoczone. Trzeba dokładnie prześledzić kolejność pism żeby się nie pogubić w tym bagnie. Po pierwsze wojewoda uchylił decyzję starosty i wysłał do ponownego rozpatrzenia. By raptem czerwcu 2011 roku burmistrz Rucianego opublikował i wydał decyzję o środowiskowym uwarunkowaniu budowy stacji bazowej sieci telefonii. Ważna jest data czerwiec 2011; kto jest burmistrzem? 14 dni na ewentualne odwołania to krótki termin. Najlepsze jest uzasadnienie, nie jest szkodliwa dla zdrowia, nie obniża ceny działek sąsiednich, zgodnie z planami zagospodarowania przestrzennego, nie wpływa ujemnie na urbanistykę miasta, nie wpływa ujemnie na środowisko i obszar Natura 2000. Ponadto nie są wymagane uzgodnienia z Warmińsko-Mazurskim Państwowym Inspektorem Sanitarnym. Pytam jednak czy ktoś pomyślał o ludziach tam mieszkających, czy przebywających tam turystach. Jak wyglądać będzie nasze miasto, czy będzie to miasto 7 wież. Ludzie opamiętajmy się nie twórzmy z naszego miasta napromieniowanej metropolii. Szanujmy siebie ale również szanujmy naszych sąsiadów. Nie jestem przy tym przeciwny budowie wieży, postawmy wieżę ale nie w tym miejscu. Zastanówmy się jaka jest skala płaconego podatku przez polkomtel w stosunku do zdrowia ludzi czy wyglądu naszego miasta. Jak ktoś chce zobaczyć jak będzie wyglądać taka wieża to nich się uda do nadleśnictwa tam już taka stoi. Zobaczcie jaką "piękną" wieże zafundował nam nadleśniczy i zadajcie sobie pytanie czy chcielibyście mieć taką samą za oknem.

niedziela, 11 listopada 2012

Wraca wszystko z powrotem.

Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał zasadność odwołania firmy Bamared, od budowy wieży, gdyż stwierdził, że brakuje w sprawie, opinii drugiej strony. Innymi słowy, moim zdaniem należy czytać to w ten sposób, że Polkometel przy budowie wieży posiłkował się tylko opiniami tych ekspertów, którzy wyrażają się o maszcie pozytywnie. Natomiast nawet krzty tego, co w związku z jego budową, działać będzie negatywnie na okolicznych mieszkańców. Dotyczy to, kancerogennych skutków, jakie niesie ten złom. Jaka pointa ? Ano taka, jaką zaprezentował po wyroku mój czytelnik. - Panie Edmundzie, a Pan myślał, że oni napiszą, coś o szkodliwości tego żelastwa ? Przecież, sami by się udupili. Najzabawniejsze, że ci, którzy opiniowali pozytywnie, po decyzji piskiego starostwa, a więc Kolegium Odwoławcze, ma teraz zwracać koszty posiedzenia olsztyńskiemu sądowi. Tak więc, nasza publicystyczna robota, pod przywództwem Bamaredu, który prowadzi batalię na własny rachunek, przynosi wymierne efekty. W ten sposób, sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia. Może ten grzmot w wydziale zagospodarowania piskiego starostwa, się wreszcie opamięta ? Teraz, gdyby Nowicki miał wyobraźnię, wiedział by, co należy zrobić. Ja, bym tego chlora, dawno z roboty wywalił. Na zbitą twarz. A w dalszej kolejności, ruciański Koszałek, powinien zrobić to samo, z tym naszym od planowania.Ale z tego co wiem - nie zrobi. To jego przydupas. Wtedy, moglibyśmy spokojnie odetchnąć.

sobota, 10 listopada 2012

Zaczyna się trząść

Dostalem przed chwilą świeżą informację. W sprawę domków w nadleśnictwo maskulińsko - czyżykowskie, wkroczył wojewoda. Zarzadał od starostwa piskiego, wszelkiej dokumentacji związanej ze zgodami, jakie starostwo udzielało, na rozbudowę domów koryciarzom warszawsko - białostockim. Sprawę znacie z Polityki, a wcześniej, bo z 2008 roku, z artykułów w "Faktach Piskich". Tam sprawę zainicjował redaktor - Edmund Pomichowski.Tak, tak, ja. Co zdziwieni ? Za domki, które kupował Tratatata, przydupiec Byczego, płacił po 450 zł od sztuki. Mój chlewik kosztował mnie 520! Macie pojęcie ? W takim miejscu. te obrzępały płaciły po 450. Do tego, w ścisłym rezerwacie. Cisza spokój, za 450. Brak mi słów. I zobaczcie, że to Bydlaczysko jeszcze nie siedzi. Ale może teraz będzie ? Ponownie wchodzi także NIK i CBŚ. Będzie sprawdzał, kto pod sprzedażą i zakupem się wreszcie podpisał. Bo jak wkracza CBŚ, to te głupy, tracą pamięć i zwalają wszystko na związki zawodowe. Te znowu, japy otwierają i mówią, że w tak hurtowych ilościach, niczego nie kupowały. A tym bardziej, za doktoraty. To pamiętają na pewno. Transakcje prowadzil ich członek, Benio Tratata. Bez przyzwolenia związku. Mówię wam karramba. Może ten duży, zzieleniały łeb, nareszcie trafi do pudła ? Czego jemu, Państwu i sobie szczerze życzę. Jak zaczną wsadzać, to nie omieszkam Państwa pierwszy poinformować. Pierwszy, bo za współpracę mi się to należy. Jak psu buda na zimę, co nie ?.Pozdrawiam.

piątek, 9 listopada 2012

Poczekajcie do wieczora

Podczas korekty tekstu wcisnąłem jakiś przycisk i zginął mi tekst. Proszę o cierpliwość. Znający tematykę przekazu komputerowiec, odszuka tekst po godzinach swojej etatowej pracy i wrzuci go, via Gdańsk, ponownie na szpaltę blogu.A tak fajnie szło i zdechło. Przepraszam, ale za mocny w te klocki nie jestem.

czwartek, 8 listopada 2012

Zemsta Byczego Wała.

Z informacji, jakie otrzymuje od Państwa, dowiedziałem się, że maskulińskie Bydlaczysko chce zwolnić – swojego konkurenta do tronu – prawdziwego doktora Piotra M. Za co? Ano za to, że…straciło do niego zaufanie. Tak zaufanie. To kupa gówna… Mieszkańcy gminy, w ilości 9000, stracili takie do niego, kiedy tylko go przywieźli, a ten mówi o zaufaniu do innych. Wiecie o kim mówię, prawda? Dlatego nie podaje nazwiska. Nazwisko ma człowiek porządny, a nie skoryciarzony bęcwał. Bo bęcwał ma tylko ksywę. Nie nazwisko. Jak ten nasz. O co tego młodego doktora, ten zzieleniały palant oskarża? O to, że ów, między innymi mnie i redaktorce Polityki, udzielał informacji, o tym, jakie numery w nadleśnictwie ten grzmot wywijał. Gwoli sprawiedliwości, zrobię wyjątek, choć nie muszę i powiem, że ten młody, zaznaczam, prawdziwy doktor, nie ma go za domki. A dwa, nigdy, ale to nigdy, nie udzielał mi żadnych informacji. Ba. Nigdy nie zamieniłem z nim nawet słowa. O tym, że to facet z nadleśnictwa, dowiedziałem się w warsztacie samochodowym Jaśka Jurczysa. Trzy lata temu. Ale cóż, dupy gnojom z Warszawki, Białegostoczku i gdzie indziej, się palą, to szukają kozła ofiarnego. Są wystraszeni, nie wiedzą, co robić. Strzelają po omacku. A rozwiązanie jest proste. Wywieźć tego cymbała w Bieszczady- sprawa przyschnie. Tego Picglana z Warszawy, co go kryje, wypier…ć na bruk z dnia na dzień. Sądziłem, że jak obejmie głównego, to coś się zmieni. Skąd. Dwa tygodnie i dmuchał w jedną trąbę z pozostałymi. Jak to się unormuję, będziemy żyć w raju. Chyba że, zgadzają się towarzyszyć naszemu legwanowi także w pierdlu…Bo prędzej czy później do tego dojdzie. Nie mam nic przeciwko. Zło zostanie wyrwane z korzeniami. Tym bardziej, że znowu te ichnie służby się zapowiedziały. Naprawdę cyrk. Oni tu tak często, że jeden z nich mi zaczął mówić na ty. Ale się nie obrażam. Dla dobra sprawy i wsadzenia tych debili zrobię wszystko. Za cenę zapuszkowania tych gwoździ, mogą mówić mi na ty. O ich pogiętej percepcji myślowej świadczy już to, że oskarżyli wspomnianego Piotra M. o inicjację artykułu w Polityce. Nie pomyślało to kołtuństwo, że użyte nazwisko np. prof.. Iwińskiego, metody działania, nazwiska bogaczy z naszego majątku redaktorka poznała z moich opracowań w Faktach i Rzeczpospolitej, gdzie opisano proceder, cztery lata wcześniej. Ona zaś, ze względu na prestiż gazety, go skutecznie nagłośniła. To z kolei, spowodowało, że informacja dotarła do szerszego grona czytelników. Tyle w tej sprawie.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Jak się chce to można.

Wzmianka poniżej, to wzmianka dla tumanów twierdzących że promieniowanie mikrofali jest takie samo jak wież komórkowych. Cechujący się zdrowym rozsądkiem i percepcją myślową mogą tego nie czytać. Pozdrawiam.
Stacja bazowa UMTS (Play) - Rak! 2008-02-13 Gazeta Wyborcza Mieszkańcy ul. Tarnowskiej w Rzeszowie pełnią całodobowe patrole, by zablokować uruchomienie obok swoich domów masztu sieci komórkowej Play, pisze lokalne wydanie Gazety Wyborczej. - Jesteśmy zdeterminowani, by zablokować funkcjonowanie nadajnika sieci Play. W poniedziałek napisaliśmy do niej pismo, że żądamy zdjęcia masztu - stwierdza kategorycznie, jedna z mieszkanek ul. Tarnowskiej w Rzeszowie. O determinacji mieszkańców świadczą napisy na prześcieradłach - "Play - śmierć gratis", "Stop antenom śmierci!", "Stacja bazowa UMTS - Rak!", które zawisły na domach mieszkańców. Od kilku dni mieszkańcy ul. Tarnowskiej blokują uruchomienie masztu sieci Play, czytamy w dzienniku. Na jednym z domów został on postawiony na dachu, ale stoi bezużytecznie, bo musi być on wyposażony w nadajniki. Dwukrotne próby zamontowana ich przez robotników zakończyły się fiaskiem, bo mieszkańcy nie dopuścili do montażu nadajników. Mieszkańcy twierdzą, że raport środowiskowy, który powstał na zlecenie Play, został sfałszowany. - Jeszcze nie ma decyzji o uruchomieniu masztu - mówi Marcin Gruszka, rzecznik sieci Play. I dodaje: - ,Nie wiem, czy jest sens z ludźmi rozmawiać, skoro oni tak sprawę stawiają. Play twierdzi, że promieniowanie z nadajnika jest tako samo szkodliwe, jak promieniowanie telewizora, czy mikrofalówki. - To kłamstwo, że nadajnik sieci komórkowej nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi - twierdzi prof. Władysław Kalita, kierownik Zakładu Elektroniki i Telekomunikacji na Politechnice Rzeszowskiej. - Promieniowanie jest szkodliwe np. dla osób, które mają problemy z sercem. Z raportu amerykańskich naukowców, których dane przytacza Gazeta Wyborcza Rzeszów, wynika, że promieniowanie powoduje m.in. problemy z pamięcią, bóle głowy, zaburzenia równowagi i orientacji. (ź)Marcin Kobiałka - Gazeta Wyborcza Rzeszów

niedziela, 4 listopada 2012

Warto poczytać...

Trochę faktów.

O sprawie wieży wiele napisano wiele. Wiele też, podano informacji nieścisłych. Miedzy innymi dlatego, publikuje państwu oryginał decyzji, o zgodzie na budowę wieży. Wydany na nazwisko urzędniczki Polkomtelu. Nie dla śmieciarza. Bo niektórzy mylą, że zgoda była wystawiona na śmieciarza. A tak nie jest. Śmieciarz, chcąc zainkasować mamonę od Polkomtela, musiał najpierw ziemie kupić, by potem, tej urzędniczce reprezentującej firmę - ją sprzedać. Czy to znaczy, że on Bogu Ducha winny? Skąd! To świadczy tylko o tym, że w tej sprawie spiskował od początku. Wiedział, że to żelastwo powstanie, dużo, dużo wcześniej. I pod tym kątem tą ziemię kupił. Ba. Zrobił jeden kardynalny błąd, który teraz na nim się zemścił. Na tydzień przed uprawomocnieniem się decyzji, o zgodzie na postawienie wieży, pochwalił się, znanej mi osobie, że na jego gruncie powstanie maszt telefonii komórkowej. Tu miał pecha. Trafił na mieszkańca Bocznej. Tej Bocznej, przy której miał stanąć stumetrowy maszt. Mężczyzna, wiadomość w pamięci zakodował i poszedł z rewelacją do sąsiadki. Ta przekazała to wujkowi. Wujek szwagrowi.Szwagier dziadkowi A dziadek - Mundkowi. To tak pokrótce. Ten akapit, dedykuje przy okazji, mojemu czytelnikowi, który zarzucał mi, czemu nie interweniowałem, kiedy stawiali taki na Dybówku. Otóż to. Właśnie dlatego, że nie było, takiej gorącej linii przekazu, jaka miała miejsce w tym przypadku. To dlatego, o wieży na Dybówku nic nie wiedziałem. Ale jedźmy dalej. Pierwszy z protestem w sprawie, przeciwko temu koromysłu, wystąpił Bamared. Cha.Wcale mnie to nie dziwi. Wywalił w swoja nieruchomość niesamowite pieniądze, jak na polskie warunki, a spać w domu by nie mógł, bo 30 metrów od oknem sypialni, stanęłoby to badziewie. Sam bym się wkurwił. Nie po to wywaliłbym miliony, żeby z okien zamiast lasu, ten złom oglądać. Napisał zatem pismo do urzędu. Odpowiedź otrzymał, od ówczesnej sekretarz - Ireny Opalach, ze sprawa jest rzeczywiście godna uwagi i że urząd nada bieg sprawie. Jak się skończyło - wiemy. Starostwo, które ręką inż. Maślanika decyzję wydało, stwierdziło, że na ten czas, nie może nic zrobić. Tu zobaczcie pikantność tej materii. Cały czas, te obecne koryfeusze zaocznej edukacji, od początku zwalali wszystko na Gryciuka. Tu się okazuje, że warunki zabudowy, owszem ten określił, bo z mocy ustawy określić musiał. ALE POTEM, przyjął skargę Bamaredu i nadał bieg sprawie, aby to przyblokować. Po co to robił ? Po to, że wydania warunków z mocy obowiązującej ustawy, przyblokować nie mógł. ALE JUŻ poprzeć Bamared, że ma racje w sprawie sprzeciwu, poprzeć mógł. I to zrobił.Tym się różnił od Koszałka. Ten nigdy oficjalnie nie powiedział, że wesprze mieszkańców Bocznej w ich słusznej walce. To, ich zawsze różniło. I różnić będzie. Gryciuk był zawsze wyrazisty, bez względu na ryzyko, z jakim jego postawa mogła się spotkać. Dlatego też, nigdy nie miał nawet poprawnych stosunków z Byczym Karkiem. Nie dał sobą pomiatać. Ten obecny, w zderzeniu z lewym doktorem ma zawsze chu...chusteczkę do gadki. A teraz załączam poniżej pisma w tej sprawie. Czas pokazał, że Gryciuk nie trzymając sztamy z Byczym - dobrze zrobił. Czyżby wyczuł, jaki smród w przyszłości za nim pójdzie? I sprawa ostatnia. Pod wydaniem decyzji, o akceptacji wieży, podpisany jest wspomniany inż. Maślanik. Ten sam Maślanik, który wydawał zgodę na rozbudowę domków w ścisłym rezerwacie przyrody nad jeziorem Nidzkim. Tym wysoko postawionym warszawskim i białostockim koryciarzom z Lasow Państwowych. Sprawę szeroko opisuje ostatnia Polityka. Czy to przypadek, że gdzie nie rzucisz kamieniem, tam trafisz w Maślanika ? Skąd. Tak samo to nie przypadek, że w tym rezerwacie stoi także jego dom. Ba jego! Syna też. Też pracującego w piskim starostwie. Czy to możliwe,ze starostwo z nadleśnictwem ruciańskim coś łączy poza oficjalnym układem ? Trudno powiedzieć. Sprawie będziemy sie przygladać.Panie starosto, zrób pan coś, z tymi nie przynoszącymi Panu chluby urzędasami. Bo i na Pana sprowadzą jakieś nieszczęście.
Najlepiej kliknąć na zdjęcie, potem prawy klik i wybrać otwarcie w nowej karcie bądź na nowej stronie".

piątek, 2 listopada 2012

Głos w sprawie...

Anonimowy w dniu 12-11-01
„OBSERWATORKA” KŁAMIE!!! Kłamstwem jest twierdzenie przez „obserwatorkę”, iż plac pod budowę jednego z najwyższych masztów został zakupiony w całości. Po pierwsze, kłam głoszonych przez nią tez zadaje fakt, iż nigdy nie była ona na miejscu i nie widziała owego placu, więc nie mogła stwierdzić oraz porównać ze swoimi rzekomo posiadanymi dokumentami, w jaki sposób jest on użytkowany. Stwierdzam, iż ta część, na której ma powstać wieża jest własnością radnego, jednakże część na której składowane są kontenery należy do „samopomocy chłopskiej”. Być może, po zdemaskowaniu kłamstwa i publikacji został plac dokupiony, jednakże to nie zmienia faktu, iż w czasie udzielania „wywiadu” dla obserwatora, radny okłamał społeczeństwo twierdząc, iż plac zakupił w całości. Wzmacnia prawdziwość moich słów fakt, iż powyższe słowa nie zostały opublikowane na obserwatorze, co można poczytać za milczące przyznanie się do winy i przyznanie mi racji. Nie jest to pierwszy przypadek nierzetelności tej persony.