sobota, 27 kwietnia 2013

To dobrze czy źle ?

Po ostatniej kabaretowej sesji pod wodzą Waldusia Psotnika, mamy nareszcie, JEDYNĄ SŁUSZNĄ RADĘ MIASTA RUCIANE NIDA. Na takiej Zdziśkowi i Zbyszkowi zależało od początku.. Trochę późno ale taką zmontowali. Dużo to ich kosztowało. Ale mój Boże, za wszystko się płaci. Za łapki do góry - też. W przeciwnym razie, jedno przegrane głosowanie, drugie przegrane głosowanie i ...kop....anie kartofli albo znowu uszczelki. A na to, ani Zbyszek ani Zdzisiek pozwolić sobie nie mogą. Do ciężkiej roboty toto nie przywykłe. Jak nie radny to magazynier. Jak nie magazynier to kierownik. Zatem nie dziwota, że się tak blisko uśmiechniętego kukiełkowego Psotnika trzymają. Wiedzą, że to ich jedyna kadencja, a on jedyna nadzieja. Niemniej JEST. Wszystko co było do przewalenia zostało przewalone. Najpierw znana już w Polsce słynna, medialna lekarzówka, za jeszcze słynniejsze .....dobra, zaokrąglę - 14 000. A co się będę rozdrabniał. Ktoś powie, że i tak całe gówno zapłacił. Niby racja, ale co my robaczki możemy ? Jedynie pamiętać o tym numerze w najbliższych wyborach. I wyciąć facia przy samym zadku. Niemniej jednak, wszystkie obecne w radzie komisje są w rękach ludzi ze < słusznego rozdania >. Waldiego, Zdzicha i Zbycha. Teraz, na bank, nikt do Karowca po podatki nie pójdzie. Ostatni bastion tych, co się do niego wybierali - padł. Jak zmęczona lotem kawka. Bo przecież Stawryło nie pójdzie. Bo i po co ? W swojego walił nie będzie. Do piszącego te słowa, Gryciuka, Jatkowskiej - to oni zawsze do usług. Nawet w nocy. Do swoich numerantów przybierają się mniej ochoczo. Nawet wcale. To dobrze czy źle, że tą czwórkę porządnych ludzi wyślizgali ? Dla nich źle. To dla nich ostatni wbity gwóźdź do trumny. Bomba zaczęła tikać. Dla wyślizganych - dobrze. Nawet bardzo dobrze. Bo teraz, sitwa przejmując wszystko, przejęła na siebie całą odpowiedzialność. Za numery tartakowego oprycha, za komuszego palacza - prawa naginacza, za śmieciarza komórkowca, któremu zawsze mało. Za wszystkich zmyślaków, ułatwiających życie sobie i dwóm ruciańskim kacykom. Teraz, kiedy przyjedzie do nich policja, prokuratura, SKO, PIP, NIK czy inne organy ścigania, to taka Ewa Skrajna, Wachowski, Vogel czy Grzędowa, powinni prawą ręką zakryć oczy, by nie było widać że się śmieją a palcem lewej, wskazać policji te przekrętowe odrzuty. A kiedy już takiego litwinowego albo tartakowego machera, będą wyprowadzać z sali, krzyknąć tylko : - a nie mówiłem ! Ale będzie uciechy. Nie zwalą już na tamtych. Mieszkańcy muszą wiedzieć, kto tego gnoju im narobił. Na koniec. Wszyscy radni wyrzuceni z komisji - powinni zażądać - by w każdym numerze ruciańskiego bilda, były podawane ostatnie wyniki sesyjnych głosowań. Czego dotyczyły, oraz, jak kto głosował. Nawet jak będzie to głosowanie tajne. Zażądać wtedy, by w folderze reklamowym Zdziśka I Zbyszka, znalazł się imienny zapis kto jak głosował. Aha. Nie dać się zwieść naszej przewodniej, uśmiechniętej ozdobie, słowami:- że to można zobaczyć na BIP-ie. Bo na ichniej PIpe, pardon BIpie można spotkać czterech na krzyż a starszych wcale. Dlatego to takie ważne. Po za tym, słowo drukowane bardziej dociera. Czas dojrzał do tego, by ludek z letargu zacząć się budzić. To, ze ktoś nas poniewiera, wcale nie znaczy, że musimy siedzieć zastraszeni, podnieść ręce do góry i ułatwiać im okładanie. Raz na jakiś czas, trzeba mu mocno odwinąć na odlew. Wtedy się ocknie. W Wersal, będziemy się bawić na wycieczce w Paryżu. Tu się nie da. Tu trzeba zachowywać się tak - jak przeciwnik - z którym przyszło nam się zmagać.Inaczej sponiewiera nas do końca. Pozdrawiam

piątek, 19 kwietnia 2013

Spełniam prośbę czytelników

Niżej załączam, jeden z pierwszych donosów pisany przez grupę radnych mniejszościowych i ich zwolenników, podczas kadencji z 2007 roku. Był to okres wpływów na lokalną politykę Leszka Gryciuka i sekretarza urzędu Ireny Opalach. Oczywiście, wtedy Opalach. A dziś Jatkowską. Pokazuję to Czytelnikom dlatego, żeby uzmysłowić Państwu mentalność obecnej władzy. Kiedy sami pisali donosy do Detektywa 24 i Sądów na Gryciuka i Jatkowską - wszystko było okey. Kiedy dziś, role się odwróciły i dzisiejsza opozycja wyciąga na światło dzienne, przez nich kręcone numery - to nie okey. Im kapować wolno - tym drugim nie. Tak samo, jak wolno im pisać brednie, łgać, zwalniać porządnych ludzi. Ale gryciukowcom - już nie. Oto demokracja w ruciańskim wydaniu.
Bliższe dane osobowe takie jak numery PESEL i adresy zamieszkania zostały usunięte na wniosek opiniującego pismo prawnika.

Czy my ich? Czy oni nas?

Coraz częściej powtarzane tu i ówdzie informacje, o próbach ponownego unieruchomienia linii kolejowej na trasie Olsztyn-Ruciane mogą się sprawdzić. Zdaniem decydentów kolejowych zarządzających tym odcinkiem, koszt utrzymania torowiska wspomnianej linii jest na granicy ekonomicznej opłacalności. Stąd też występują próby wyegzekwowania większych środków od gmin leżących przy tej trasie. W przypadku Rucianego, uwzględniając jego zubożenie finansowe, nieudolne zarządzanie i marazm, należało by tym zamysłom przyklasnąć i zostawić mieszkańcom do dyspozycji, środek podobny do zamieszczonego niżej.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Przychodzi baba do Koszałka.

Przychodzi baba na odnowione komnaty króla Opałka. Na przyściennej półeczce, widzi stojacą, błyszczącą jak psu na mrozie, niedawno zakupioną kawiareczkę. Przełknęła ślinę. Ale po kolei.Plebs na korytarzu tłumnie się kłębi. Z dala przez ciżbę, mocno przepycha się, napalony królewski Kopciuch, dworski erudyta. Nafajczony kiepami, przed urzędu drzwiami, cuchnie jak wiejski Burek nakarmiony obierami. Dalej, zza węgła, przebija się Królowa. Tak trochę z bukowca, idzie błagać Koszałka o komisję. Do Karowca. A wśród tej przestraszonej gawiedzi, drobniutka poddana, Danuta S. siedzi. Przyszła o pracę swego władcę prosić. Po godzinie stanęła przed królem i rzecze, że ciężko jej się żyje, że znikąd pomocy, może byś mnie zbawco opieką otoczył ? Zadrgało mu z nerwów szerokie karczysko. Kobieta ze strachu - pokłoniła się nisko. Po czym, podniosła głowę, sprostowała szyję i zaczęli prowadzić, taką dyskusyję : Przychodzę do dworu po raz jedenasty. Kiedy Władco, dla mnie coś znajdziesz, do Anielki Jasnej? Król niewiele myśląć, tej pani powiedział, ze u niego w robocie stosowany jest przedział. Najpierw daję robotę tym po 50 - tce,60 - tce,80 - tce, potem najbliższym członkom dworu. Wierzaj mnie kobieto, na słowo honoru. Wtedy poddana krzyczy :- królu Koszałku, stary capie, a któż to na robotę po 80 - tce się łapie ? W tym wieku, przeważnie wszyscy już nie wstają. A na Komunalnym w glebie spoczywają. To na co te głupki roboty im dają ? O to chodzi, o to chodzi, spuentował dobrodziej. Rozgniewana poddana, już spod drzwi wołala :- a co mam zrobić, bo do 50-ciu czterech lat mi braknie ? Wtedy Dworska Roztropność zagadnęła pytaniem :- czy pani nadal zbiera puszki, kiedy rano wstanie ? Wszystko stało się jasne. Przerwano bajanie. Dworka drugiego rzutu - się wyprostowała. Klatę naprężyła, dłoń w kułak zadała. Machając mu piąstką przed szerokim nosem, rzekła :-Puszki, to będziesz niedługo ty zbierał. Ze Zdziśkiem ormosiem ! Na ten czas drzwi się otworzyły. Stanął w nich Serowar z podkręconym loczkiem. Wziął babinę pod rękę, i dość szybkim kroczkiem, pożegnał Opałka z ...dworzanką pod boczkiem. Morał z bajki, w tym przypadku wielki. Lepiej być przygłupem królem, niż robić uszczelki. (Materiał tekstowy, sporządzono na podstawie rzeczywiście zaistniałych faktów, opowiedzianych mi przez poddaną króla Opałka, Danutę S. Postacie występujące w opracowaniu, mogą mieć zupełnie inne nazwiska)

środa, 17 kwietnia 2013

29 minut kabaretu moralnego [nie] spokoju

Zaczęło się co do minuty.Brylantyna, mina, wszystkie poprawne bajery zachowane. Przewodniczący błyszczał. Potem zauważył, że coś mało radnych na sali, dodając, że on nie zna powodów ich nie przybycia - ale - jeżeli ktoś na sali powód zna, to Waldy chętnie go wysłucha. Wszyscy obecni, wiedzieli, co jest grane, Walduś nie wiedział. Ale to jest właśnie urok naszego przewodniczącego. Wie kiedy ma wiedzieć a kiedy nie. Na przykład o skazaniu Jolki 8 miesięcy temu, za lewy kwit, bardzo długo nie wiedział. Pod obrady sesji tej nowinki nie puszczał. Ale o tym, że sitwa robi podchody pod wykopanie uczciwych ludzi z komisji Rewizyjnej, dowiedział się szybko. A jeszcze szybciej, wprowadził do porządku obrad. Czego kwintesencją, jest ta na szybko zwołana sesja nadzwyczajna. Rozglądam się po sali obrad. Liczę, kogo z mieszkańców - ta sesja - tak ją na na razie umownie nazwijmy, zainteresowała. Przecieram oczy, raz. Potem drugi. Doliczyłem się tylko Pomichowskiego. Wyszło na to, że na tym kabarecie, robiłem za zaproszone audytorium. Nawet Andzi Obserwatorki nie było. Ale nie powiem. Z roli wywiązałem się nad wyraz dobrze. Zresztą, jak zawsze. Znowu chcieli policję wołać. Potem przewodniczący, sądu ostatecznego, otworzył zebranie i zaczął czytać wypociny tartakowca. Ten, w swoim steku bredni, podaje, że rezygnuje z funkcji szefa Komisji Rewizyjnej, bo nie może słuchać, jak reszta tej komisji, zadaje skarbniczce pytania, nie przewidziane akurat tematem spotkania. Jakie ? Ile osób i kto ma w gminie komórki, dlaczego dzwonią na przysłowiowy krzywy ryj ? Dlaczego sami do siebie wydzwaniają, a nam mieszkańcom rachunki wystawiają ? Kiedy przyjdzie Komisja Podatkowa do Karowca po 12 000zł ? Ile kosztował mieszkańców, artykuł zadany do Gazety Piskiej, przez burmistrza Opalacha, w który wali obuchem w Włodkowskiego jak w bęben ? Kiedy przyjedzie Komisja z olsztyńskiego SKO, albo wyznaczy inną, do sprawdzenia majątku Zdziśka ? Kto kazał i za ile, rozbierać spalony dach Szwczyłów gminnym strażakom ? Bo chyba nie Zdzisiek ? I takie, podobne w stylu i treści, inne pytania. Nie wytrzymał Błażejewicz. Wstaje i pyta, skąd to zdziwienie, ze radni pytali skarbniczkę o to czy tamto, skoro mają to zapisane w ramach swoich obowiązków i obietnic wyborczych. Wtedy jakiś grzmot warknął, że tak, ale...nie powinni - pytać na tej komisji. Zacząłem się śmiać. Najlepiej na żadnej. Zrobić, jak z moim wnioskiem o ściganie Komuszego. I Jolki. Do dolnej szuflady, i ...spokój. Jakoś nikt Błażejowi nie przytaknął. Wcześniej wszystko ustalili - jak to zwarcie rozegrać. Dalej, dowiedziałem się - z tej tartakowej epistoły - że ...przewodniczący Czaplicki, widział mnie na spotkaniu komisji od początku do końca. Wtedy nie wytrzymałem. Wstaje i pytam, dlaczego gościu perfidnie łżesz ? Patrzę, a tu z bukowca, wybrana na pisarza sesji, Jolka, ksywa Lewy Kwit, zaczyna coś o przyblokowanie mnie, wezwaniem policji. Waldunia przerywa czytanie i przywołuje mnie do porządku. Czaplickiego nie. By przestał głupoty opowiadać. Wtedy ja, przywołałem Waldusia ! Pytaniem, czy mam rozumieć, że Czaplicki na sesji komunały koszały pleść może, a ja zadawać pytań nie ? Tu włączyła się Marylka Murzynowa, kierując wzrok raz na Brylantynę, raz na tartakowca, i spokojnym głosem mówi :- Panowie, stwierdzam, ze prawdą jest,że pana Pomichowskiego, do końca wspomnianej komisji nie było. CISZA. Potem było jeszcze śmieszniej. Błażejewicz, jak zwykle, bystro zauważył, że skoro Czaplickiemu, robota w komisji, jako szefowi nie pasuje, to jego sprawa. Niech odejdzie, wybierzmy nowego i po kłopocie. WTEDY NASTĄPIŁ WYBUCH. Zrywa się Litwin Mąciwoda, i protestuje. Że się nie zgadza, i trzeba rozwalić całą komisję. W te pędy, wstaje Marylka Murzyn i mówi, że jej nie trzeba wywalać.Sama rezygnuje. Zapomniała ze zdenerwowania dodać, że tą ichnią, kombinowaną od dawna, "jedynie słuszna komisję", ma tam, no, wiecie gdzie.Niech się duszą w własnym gów..sosie. Już tak na koniec. Podczas tego kabaretu, Komuszy wyraził ciekawe spostrzeżenie. Mianowicie, ze Radę reprezentują trzy opcje.I zaczął wyliczać. Wspólnota Samorządowa, Forum Samorządowe i Klub Niezależnych. A w klubie... on i Anuszkiewicz. Mówię Wam, myślałem że spadnę ze stołka. Oni nie zależni!? Od kogo ? Szok. Tyle na dzisiaj.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Czemu zwyczajna ?

Po to, by wywalić na zbitą buzię, ostatni bastion niezależnej grupy osób, z Komisji Rewizyjnej. Komisji, która opiniuje poczynania burmistrza i kwituje je, niekoniecznie dobrze Jak oceni źle, to wpada RIO i sprawdza stan środków finansowych gminy i wystawia kolejną laurkę. W naszym przypadku, Opalachowi. Zdzichowi nie muszą. Ten zdążył sobie sam wystawić. Wszędzie o tym piszą. Niektórzy pokazują. Rewizyjna, jest ostatnią komisją,której mimo zabiegów większości, pod dowództwem Waldusia Psotnika, do tej pory nie udało się rozmontować. Zresztą, nie było potrzeby. Teraz jest. Istnieje obawa, że owa Komisja zamierza wystawić burmistrzowi wcale nie chwalebną opinie. Za wszystko. Za niewysłanie komisji podatkowej do radnego Karowca, za kotłownie na Szkolnej, za " Zięcioland ", za pustą kasę w Gminie i za wiele innych rzeczy. Ale, ale. Od czego większość ma genialnego przewodniczącego ? Wspólnie ze swoim strategiem, zamierzają wyciąć numer, jaki nie śnił się nawet filozofom. Otóż, jest możliwość zablokowania tego, co ma do powiedzenia Komisja. Trzeba tylko, tą garstkę ludzi jakoś wyautować. Najlepiej, na sesji, zwołanej ad hoc, nazywanej zwyczajną. Wezwać samych swoich,z Kargulem z mieszkaniowej i Pawlakiem z Wiejskiej łącznie. Ale bez powiadamiania sołtysów i innych zaproszonych gości. Dowiedzą się swoimi kanałami - trudno. Nie dowiedzą - wprost bajecznie. Po co, miasto ma komentować, że jedynie słuszna, większościowa opcja, rozgromiła opozycję ostatecznie. Teraz im nikt nie podskoczy. Do tej pory udawali, że się konsultują, a i tak robili co chcieli. Teraz nawet nie będą ciąć głupa. Wsadzą do nowej komisji, swojego Kaczmarczyka z Litwinem i hulaj dusza, piekła nie ma.co oni mogą ? Tak, tak. Nowa komisja z opcji " słusznie wybranych " - trudnych pytań Zbyniowi zadawać nie będzie. Gdyby tak Leszkowi Markowi, to oni zawsze chętni.Nawet o pierwszej w nocy. Zbyszkowi już nie. Mają to zapisane w swoim kodeksie honorowym. Bo mają takie dwa. Jeden dla pana Zbyszka a drugi na pana Leszka. Korzystają z obu, w zależności od potrzeb.Ja się zastanawiam, czy ta garstka opozycjonistów, powinna w ogóle brać udział w tym kabarecie. I robić za mięso armatnie. Stawać przed tym skoligaconym audytorium, w roli niepokornych męczenników ? Bo tak to zostanie odebrane. Ja, mówię tu własne zdanie, olał bym to przedstawienie i pozwolił, tym pociąganym za sznurki kukiełkom, niechby mnie wylali. Po co brać udział w farsie. Zabrali dom, zabrali ogródek, wynieśli rower i motocykl - niech zabierają ostatni krawat i porwane sandały. Na cholerę mi potrzebne. Bez domu, na mrozie i półmetrowym śniegu ? Co można takim zachowaniem zyskać ? Tyle, ze w następnych wyborach, ci obecni mniejszościowi, mogą zawsze powiedzieć, że w byłym układzie kolesiów, nie mieli możliwości przedstawiania swoich racji. I wcale nie skłamią. EAP

piątek, 12 kwietnia 2013

Dalszy ciąg afery z "Zięciolandem"

W Związku z pytaniami o aferę z "Zięciolandem", z kontrolą PIP w tle, informuje Państwa Czytelników, że na dzień dzisiejszy, nikt nie został ukarany 5 000 złotowym mandatem. Bo, przed zamknięciem postępowania oraz przesłuchania wszystkich świadków, karać nikogo nie można. To chyba normalne. Za mandat na drodze, też płacimy drogówce, ale dopiero wtedy, gdy usłyszymy zarzuty i się do nich ustosunkujemy. Tu garść informacji o procedurze karnej stosowanej w podobnym przypadku, jak afera z palaczami w dwójce.Po pierwsze, najmniej boleśnie, postępowanie sądowe czy mandatowe odczują bezpośredni pracownicy kotłowni. Czyli palacze. Bez względu na to, czy mieli aktualne uprawnienia czy nie.Z nadesłanego mi fragmentu mandatowego taryfikatora, wynika, że osoba obsługująca piec bez odpowiednich uprawnień, podlega karze w postaci jednorazowego mandatu w wysokości od 200 - 500 zł. Najczęściej inspektorzy wybierają wariant pośredni, wystawiając mandat 300 złotowy. Inaczej to wygląda z pracodawcą, który zatrudnia ludzi z przypadku, bez jakichkolwiek uprawnień. Ten podlega jednorazowemu mandatowi od 1000 - 3 000. Najczęściej stosowany, to 2 000 złotowy. Oczywiście za pierwszym razem.Jeżeli inspektorzy udowodnią takiemu artyście, ewidentne przegięcia w latach poprzednich, karzą go wtedy, w zależności od wagi zeznań, obciążających go świadków. Wtedy może zapłacić 3 000, albo... no właśnie. Jeżeli PIP uzna, ze taki cwaniak i przekręt, takie sztuki dawał dużo wcześniej, uznaje go za recydywistę. Wtedy zaczyna być gorąco. Oddaje sprawę na drogę postępowania sądowego. Inaczej pisząc, im więcej świadków go obciąża, tym ma większe szanse na stanięcie przed sądem. Przed nim stanie też dyrektorka szkoły. O kulisach zatrudniania owego dżentelmena, ma informację z pierwszej ręki. Wie sporo. Z napływających do mnie ciurkiem informacji wynika, że po wykryciu afery, coraz więcej osób chce zeznawać. Dziś, kiedy kontaktowałem się z PIP- em ok 14 : 20, wspomniano mi, ze w sprawie przewał w kotłowni, byłem ...trzeci. Co z tego wynika ? Ano to, że gdyby przyszło szefowi Zięciolandu, stanąć przed sądem, to łapie się na bardzo bolesną grzywnę. I znowu. Widełki w sądzie, przewidziane dla takich macherów, to rozpiętość, miedzy 3 000 a 30 000 złotych. Podobna sprawa w Giżycku zakończyła się dość zgrabną sumką, czyli 26 000 złotych. Jak będzie tu zobaczymy. Macie Państwo pretensje, do złego traktowania Was przez tą firmę ? Dzwońcie, piszcie i mailujcie. Pomogę Wam odzyskać to, z czego przez tyle lat Was okradano. Pozdrawiam.

środa, 10 kwietnia 2013

Co z kacykami ? Zięcioland zamknięty.

Jak poinformowano mnie przed chwilą, Państwowa Inspekcja Pracy zamknęła kotłownię Szkoły nr.2 w Rucianem. Skala naruszeń obowiązującego prawa w tym zakresie, była tak potężna, że kotłownie natychmiast unieruchomiono. Okazało się, że ten, któremu palenie w piecach powierzono, nie miał żadnego wpływu na to, co się tam dzieje. Pozostali palili tylko dlatego, że słyszeli... jak się pali. Żadnych kursów i przeszkoleń w tym temacie nie mieli. Żadnych list płac, harmonogramu dyżurów, i obowiązków wynikających z nadzoru nad piecami kotłowni. NIC. Wszystko na dziko w majestacie kacykowego prawa. Zdaniem inspektorów, sprawa trafi do prokuratury, bo dalsze funkcjonowanie kotłowni, na obecnych zasadach, grozi wysadzeniem szkoły w powietrze.Miejmy nadzieję, ze piska prokuratora zapyta naszych kacyków, na jakiej zasadzie, to wszystko działało. Może ich nawet do pudła wsadzić. Z Serowarem włącznie. Z pożytkiem dla nas wszystkich. Tyle na razie. EAP

wtorek, 9 kwietnia 2013

Trzepanie Zięciolandu. Potem kacyków.

W zeszłym tygodniu odwiedziła mnie Państwowa Inspekcja Pracy. Przedstawili się niczym rasowi agencji FBI, machając mi przed nosem legitymacjami. Nie powiem, zaczęli dość zgrabnie. Zapytali, co wiem o lokalnej, fikcyjnej spółce o nazwie "Zięcioland". Firmie, którą nieformalnie, w Rucianem, reprezentuje nasz aktywny, teraz już wszędzie, gdzie można coś ukręcić - komuszy palacz. Ten magister bez papierów. To ostatnie, zaznaczyłem umyślnie. Bo onegdaj, jak był dyrektorem szkoły, to dawał do zrozumienia kadrze, że prace magisterską napisał i że..lada moment emgerem będzie.... W te pędy, nie zdzierżył, podwładny mu wuefista i odpalił, że chyba pisał ją tam, gdzie nieobecny już Byczy Kark, płodził doktorat. Czyli u Pana Boga na strychu. Oba geniusze. Oj Gienia, Gienia. Opowiedziałem im, co wiem, między innymi o tym, jak ta kupa gówna, robi wszystkich w bambuko, lecz uchodzi mu to na sucho. Bo ma jedną, ważną dla naszych kacyków zaletę. Podnosi rękę wtedy, kiedy tamci tego potrzebują. Potem dodałem, ze nie dosyć, że sam zięciunia z "Zięciolandu" nie pali, tylko wyręcza się komuszym, to komuszy też nie pali, bo wyręcza się dwoma szkolnymi bęckami, po 200 od łebka. Krystkiem i Snarkem. Sam oczywiście - kasuje 1600. Taka sprytna bestia. Co najważniejsze ? Wszystko na krzywy ryj. Nie ubezpieczony żaden. Podatki do Urzędu Skarbowego ? Żadne. ZUS? Nie płacony od pięciu lat. Do gminy, za prowadzony hotel ? Też nie. A robota aż furczy. Aż kominy się przytykają. Oczywiście, Mariolcia dyrektorcia nie wie nic. Wie tylko, co ma mówić, jak się skonsultuje ze Zdziśkiem. Inaczej informacji nie udziela. A Zdzisiek wie wszystko. Nawet jak cztery szkoły w jedną połączyć. Co tam dwie. To pestka. Mój Boże. Czerwony pająk myślał, że tak będzie zawsze. Prędzej czy później, do dupy mu się dobiorą. Bo ile do cholery, tą gminę, czyli nas wszystkich, można w majestacie naginanego prawa okradać ? Zresztą, gminnym wyrzutkom, co go chronią, z wolna do pierdziochów też się przybierają.. Co by nie mówić, trochę późno, ale zasłużenie. Usilnie na to pracują. Od początku kadencji. Więcej informacji wrzucę nieco później. Pozdrawiam.

środa, 3 kwietnia 2013

Etaty z armaty

Jak Państwo wiedzą, wszystko co publikuję, zawsze sygnuję własnym nazwiskiem. Lubię, by opisywany wiedział, kto go zasłużenie, bądź nie, obsr.. pardon obmawia. Dziś, przyznacie mi rację, ze temat którym się zająłem, jak najbardziej na ripostę zasługuje, bo spowodowany wyjątkowo tendencyjną wzmianką na mój temat. A wszystko -podobno - znalazło się w ruciańskiej szmacie. Robionej zresztą, przez..rzutkiego wrzuconego nam szmaciarza. Przez sąsiadów zza granicy. Rucianego, ma się rozumieć.Tu dziękuję Gryciukowi, że mi o tym wspomniał. Sam bym nie wiedział, bo tego sieczko koszałkowego łajna do ręki nie biorę. Choć nie, przepraszam. Biorę, bo raz na jakiś czas, przynosi mi toto znajomy konserwator. Fakt, że w coraz mniejszych ilościach, bo te zmyślaki, zajęte jego rozprowadzaniem,silnie go pilnują. By nie trafił w niepowołane ręce. Ale ostatnio, go dopadłem. Jak zanosiłem odwołanie do sekretariatu. Cóż,prawda, ze jedynie jedenaście sztuk. Resztę, gdzieś te cholery zakamuflowały! Wykładają po trochu. Cwańsze od Andzi Grzybkowej. Ta, jak woziła swoją referendalną, to za nią jeździła bryka z Trząsiawką i od razu całe 100 sztuk kasowała. To były czasy. Ja miałem więcej szczęścia, bo tego wykształciucha w okienku na korytarzu nie było. A sprzątaczka zmywała podłogę przed Urzędem Stanu Cywilnego .. Cóż, drzazgi dawno nie miałem...zima długa... Wszystko się kończy... Czas dwóch kapucynów z Bożej łaski, z wolna też. Co miałem robić ? Zwinąłem parę egzemplarzy. Mówię Wam, niebywałe uczucie. Człowiek podminowany, jak w stanie wojennym. Z obawy, czy jakaś zdzichowa kapota zza winkla nie widzi. Mój Boże. Do czego to doszło. Znowu na stare lata muszę wracać do konspiry. W tym miejscu, należy się czytelnikowi wyjaśnienie. Sądzę, że każdy z Państwa wie, gdzie mam cajtunga Koszałkowego i całą ferajnę jego. Nie, nie. Płachta sama w sobie, mnie nie przeszkadza. Przeciwnie. Jest pomocna przy rozpałce. Przeszkadza to, że loczkowy Platfus Serowar, nie podpisuje się pod tym co pisze. Obawia się odpowiedzialności karnej. Taka między nami różnica. Ja za Gryciuka, za 600 zł taką na siebie brałem, a ten piski wrzutek nawet za 3 000 wziąć nie chce. I oni, nazywają swój drukowany wynalazek, gazetą. Wiecie co, żyły dostaję. Ja orałem na groszowym zleceniu, bez etatu, prawa do urlopu, prawa do stażu pracy a mimo wszystko przypisują mi... rolę asystenta. To ja się pytam, skoro ja byłem asystentem, to jaką rolę przy Koszałku, pełnią obecne memluny ? Będące na etatach, mające prawa do urlopów, do ubezpieczenia, do stażu, do nagród, drogi awansu ? Kim oni są ? Ale ba. To retoryczne pytanie. ONI SAMI TEGO NIE WIEDZĄ. Jaki status personalny im przypisać. Bo takiego, jaki im nadano obecnie, po prostu w urzędowej nomenklaturze nie ma. Stworzyli dziwadło, by dopełnić obietnicy wyborczej i dać następnym swoim koryta. To wszystko. Dlatego prędzej jak później - legną na pysie. Jak nikt przed nimi. Nie mają wyczucia. Walczą już między sobą.Każdy z każdym. Na długą metę, tak się nie da. Nie pomogą starzy wyjadacze. Litwin, tartakowy macher, czerwony palacz czy jezusek kocmołuszek. Są unurzani w gównie po łokcie. Kadencja ma tylko cztery lata. Z czego zostało - przy najgorszym rozdaniu - niecałe dwa. Przy najgorszym. Bo może popłyną szybciej. Szykują się dwie kolejne sprawy sądowe. Znowu będą płacić.I tak, krok po kroku, do niechlubnego końca. Otrzeźwienie będzie niezwykle bolesne. Ale to ich zmartwienie. Dla mnie, to jedynie kolejny temat, do politycznego obrachunku. Udowodnienie sobie,że po raz kolejny, przewidziałem upadek ekipy nieudaczników. Zwalających swoje niepowodzenia, na etatowego chłopca do bicia i wszystkich przed sobą. Nigdy na siebie. Tego już słuchać nie idzie. Dlatego, próbują zbywać pytania Gryciuka, odkręcaniem kota ogonem. Ten pyta o przysłowiowe bułki, ci odpisują o karabinach. Niesamowite. Nawet sesję Walduś Psotnik przeniósł z !6:00 na 14:00, by ten nie mógł na niej bywać.Co za desperaci.Ma to miasto pecha. Szlag by to trafił. Dobra, idę rozpalać w piecu. Przy okazji, jak ktoś ma tę płachtę w nadmiarze, może mi przez bramę podrzucać. Ona więcej do niczego się nie nadaje. Pozdrawiam.