niedziela, 21 lipca 2013

Sprawa dotycząca mojej rodziny stała się publiczna. Jak Państwo wiecie, nigdy do tej pory nie pisałam na tematy prywatne. Przejrzałam komentarze pod postami na Obserwatorze i uznałam, że powinnam na nie odpowiedzieć. Poprosiłam o pomoc pana Edmunda Pomichowskiego.  Na moją prośbę tekst z Obserwatora ukazuje się i tutaj. Milczałam trzy lata, teraz milczeć nie mogę.

Dziękuję Panu Edmundowi Pomichowskiemu za współpracę i zrozumienie.   
Moja sytuacja rodzinna jest szalenie skomplikowana i to nie jest czas ani miejsce na jej wyjaśnianie. Kilka tygodni temu podjęłam decyzję o wyprowadzeniu się z domu mojej matki w Wojnowie. To była szalenie trudna decyzja, ale nie chodziło tu o moje widzimisie, tylko o bezpieczeństwo mojego syna. Wybierając między moją matką a moim synem, wybrałam moje dziecko. To, co działo się w naszym poprzednim domu, było horrorem. Nie chcę do tego wracać.
Wiem - ale tak naprawdę nie chcę wiedzieć - kto doradzał mojej matce. Moja matka za chwilę przestanie być potrzebna. Wtedy zostanie sama. Pozostanie mi tylko zaciśnięcie zębów i zajęcie się starą, zmanipulowaną kobietą, którą nikt się nie zajmie bo ona już nie będzie miała z czego za opiekę płacić. I która nikogo nie będzie obchodziła, za wyjątkiem mnie - nadal zostanie moją matką. Kobietą przeze mnie nie kochaną, ale kochaną przez mojego Syna. To Wojtek podjął decyzję. Wojtek uznał, że bez względu na wszystko to jego babcia. Zazdroszczę mu tej nieświadomości. Uznałam jego decyzję z szacunkiem i z pełną świadomością tego, co robię.
Nie zawsze jest tak, że starsza pani, wykorzystywana w swojej niewiedzy, jest osobą pokrzywdzoną. Warto - zanim powiesi się psy na mnie - zastanowić się przez chwilę. Bardzo łatwo jest odsądzić kogoś od czci i wiary, nie znając sytuacji. Moja matka jest starą i bardzo samotna kobietą, wykorzystywaną do walki ze mną. Dramat mojej rodziny kiedyś się odwróci. Ja nie odpuszczę.
Złożyłam wniosek o zmianę nazwiska. Mam ogromny szacunek dla mojego nieżyjącego Ojca, ale nie chcę mieć nic wspólnego z moją matką. Chcę odciąć pewne sprawy.
Kiedyś rozmawiałam z moimi znajomymi. Każdy z nas ma jakieś anse w stosunku do tej władzy. Ja mam wyjątkowe, bo zniszczono moją rodzinę. Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, ze względu na przemoc w rodzinie. Jej sprawczynią jest moja rodzona matka, babcia mojego syna, która od kilku tygodni ani razu nie zainteresowała się tym, co dzieje się z jej wnukiem. Ani razu nie zadzwoniła do Wojtka, mimo że ten kilkanaście razy dzwonił do babci. Nie odebrała telefonu i nie oddzwoniła.
Bywa.
Nikomu nie życzę takiej sytuacji. Dla mnie rodzina to wyłącznie mój syn.
To jest nasz -  mój i syna -  osobisty dramat. Dajcie nam go przeżyć w spokoju.
Anka Grzybowska
  
pozdrawiam
Anka Grzybowska


www.obserwator.org

niedziela, 14 lipca 2013

Bandycki napad na posesję Edmunda Pomichowskiego

Wczoraj wczesnym rankiem o godz. 3 :30, wracająca z balangi grupa spitych debili, o znanych w mieście nazwiskach, zaatakowała posesje redaktora Edmunda  Pomichowskiego, autora bloga <Bez Fikcji>.. W wyniku ataku, właściciel doznał urazu prawej stopy, kompletnie zniszczono mu napęd jego bramy wjazdowej,  i  w takt skandowania plugawych słów pod jego adresem, obrzucono cegłami i trelinkami jego posesję. Po sforsowaniu bramy, dwóch osiłków w osobach Andrzej C. i Adam M. weszło na posesje z zamiarem napaści na właściciela. Gdyby nie obawa przed policją, na którą  lokalny redaktor dzwonił, mogło dojść do bardzo brzemiennego w skutkach przestępstwa, z aresztowaniem osiłków włącznie. Jak zeznał jeden z atakujących, bramę wyłamywał Andrzej C. i Mateusz Sz. Po przyjeździe dwóch radiowozów, policja opanowała sytuację, przesłuchała wszystkich napastników, po czym, po trzech godzinach  wypuściła. Jej zdaniem, znała nazwiska schlanych wandali, nie było zatem potrzeby ich aresztowania i ustalania jaki bezpośredni udział w napaści miał każdy z nich.. Chociaż, zdaniem postronnych, budzi zdziwienie to, że nie trafili na wytrzeźwienie do powiatowej w Piszu. Nie mnie to oceniać  Sprawa z art,. 288 KK trafi do Sądu Rejonowego w Piszu.Tu warto dodać, ze najmniejsza dawka jednego z pijanych osiłów to 2, 6 promila.Zebrany materiał jest bardzo bogaty i bardzo niemiły dla synów naszych ruciańskich przedsiębiorców. Tyle na razie. Więcej nie będzie, ze  względu na policyjne procedury, o nie informowaniu w sprawie toczącego się dochodzenia..

                                                                                                                                    Eap

czwartek, 11 lipca 2013

Normalka.Racja zawsze po ich stronie..



Co bym nie pisał, czego nie mówił, racja musi być po ich stronie. Nowa, SŁUSZNA ekipa Komisji Rewizyjnej, w 100% - owym, proopalachowskim składzie, czyli Czaplicki, Strawryło, Paradowski, Anuszkiewicz  i Karowiec, która po perfidnym wyślizganiu  poprzedników, sama ją przejęła, odpisała na moje wątpliwości, w sposób doskonale przez nich sprawdzony i  kilkakrotnie skutecznie wcześniej ćwiczony.. Nie będę tych farmazonów komentował, bo to nie ma sensu. Musimy po prostu poczekać do jesiennych wyborów 2014 roku. Ludzie ci, wszem i wobec podają, że  nie rozumieją zarzutów jakie stawia im Grzybowska, o co chodzi  Pomichowskiemu, nauczycielom w sprawie łączenia szkół,  lewego kwitu, karetek na sesji, ale dotarło do nich jedno. Najważniejsze. Konieczność trwałego wyeliminowania tych postaci  z lokalnego życia publicznego. Inaczej padną na twarz jak kawki. To ich być - albo nie być.Stąd to bajanie i bredni odpisywanie. Jeszcze trochę będziemy to znosić.Weksel wystawimy po wyborach..








sobota, 6 lipca 2013

Trzy kilometry promenady Gryciuka.

Zakładowy kierowca dźwigu samochodowego, zagadnął mnie mówiąc, że mam  rację, że nie przechodzi mi przez gardło, nazywanie promenadą deptaka nad Nidką. Po czym, zaproponował, abym wziął metrówkę i kiedy nie będą mnie obserwować agenci Detektywa 24, pardon, wyznawcy jedynie słusznej opcji, zmierzył ten nadrzeczny szlaczek. Po co, spytałem z głupia frant ? Po to, ze zobaczy pan, że to żadna promenada, a najnormalniejszy w świecie chodnik, położony jedynie w innym miejscu. Czyli nie pod lasem a nad Nidką. Taki sam, a nawet szerszy, ciągnie się od kościoła w Rucianem do samej Nidy. Ma nawet identycznie położoną  kostkę brukową. Siwą, na przemian z brązową..To jesteśmy w domu. JEŻELI TO COŚ ZA NASZYCH GURU ma się nazywać promenadą to...ludzie...kochani...poprzedni burmistrz położył trzy kilometry PROMENADY. Dobre nie ?Proszę zatem panów burmistrzów, o zwrot honoru Gryciukowi, ze nic nie robił..Okazuje się, że jego promenada na Dworcowej, jest nawet miejscami o 10cm szersza od panów Stecki i Opalacha. To o co chodzi ? Ano o to, ze jak ktoś powie, ze za Gryciuka powstał 3 kilometrowy chodnik, to malkontent zsumuje to bąknięciem -. też coś !? Wielkie mecyje !!! ALE jak pójdzie wici, ze nasze urzędowe ozdoby, zrobiły PROMENADĘ, to choćby z ciekawości każdy pójdzie obejrzeć. Że co, że przecież to to samo ? Bo tak samo wygląda ? Co z tego !!! ALE JAK BRZMI - PROMENADA ! Widzisz czytelniku, jak można elegancko, nazwać coś,  co tym czymś, w istocie nie jest ?. Finezja. Tak, czy inaczej, zdania nie zmieniam. Dla mnie to deptak - nie promenada. Chyba że, chyba ze, nasi włodarze, zmienią na podobnej zasadzie, nazwę corocznej wieczerzy z mieszkańcami, na imprezę o nazwie - OSTATNIA WIECZERZA. Bo to to samo.Wtedy ustąpię w sprawie deptaka. Inaczej się nie da. Z ukłonami do pasa. Eap