Już trzykrotnie dostawałem informację ze źródeł dobrze poinformowanych,że samozwańcza z naczelnych jeździ na bani.Kiedyś nawet czytałem post,w którym autorka prostowała tą informację,niemniej coś jest na rzeczy,bo historia się powtarza.Niedawno zatrzymała się przed przybytkiem Bachusa,pasażerowi postawiła lufę,sama walnęła piwko i pojechała dalej.Gdybym to ja z nią jechał..Wiedziałbym co zrobić...Choć tego nie praktykowałem- bo etyka mi zabrania- to tej suchej wiewiórze bym koło pióra narobił.Bo uważam,że jak się kimś mordę wyciera to trzeba się liczyć z retorsjami.A ona obraża nagminnie.To nie przypadek,że na naszym terenie się odnalazła.Miała problemy z wyszynkiem dużo wcześniej.Dlatego jest sama.A znałem jej ojca.Porządne panisko było.Ale ba.Tam skąd przyjechała,też życia abstynenckiego nie prowadziła.Ciekawe dokąd się teraz przeniesie?Bo widać wyraźnie,że to ciężki przypadek.W tych okolicznościach - zostanie tylko dworzec.Ale wtedy będziemy częściej czytać Piszanina.Tam przynajmniej nie ma tego chamskiego,wulgarnego języka.Swoją drogą.Jaka postać - taki język.I oświadczam.Kiedy dotrze do mnie następna informacja,że owa mość znów jeździ na bańce,to przedzwonię gdzie trzeba.Bez żadnych skrupułów.Skoro nie potrafi okazać szacunku innym,to należy to na niej wymusić.Nawet drastycznymi metodami.
Eap
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz