czwartek, 28 lutego 2013

Sitwa zrobiła wyłom

Była to pierwsza sesja w całej w historii miasta Ruciane Nida, którą na sygnale zaszczyciła karetka reanimacyjna. Pierwsza, od 1966 roku. Od kiedy powstał akt erekcyjny założenia miasta. Początek wcale tego nie wróżył. Choć napięcie dawało się wyczuć.Po litanii pobożnych życzeń, odczytywanych na początku każdej sesji, czego to nasi włodarze nie zrobili i czego nie dokonali,zaczęto przechodzić do tematów bardziej konfliktogennych. Przy tym o gruntach, wstał radny Wachowski i pyta, dlaczego ponownie wrzucana jest na sesję, uchwała o sprzedaży ziemi handlowcowi z Nidy, skoro, on to ziemię i bez zakupu potraktował jak swoją. I zabudował na dziko polbrukiem. Ba, pięć lat za nią nie płaci podatków a naszych gospodarzy ma tam.. no wiecie..głęboko. Zrobiło się nad wyraz cicho, po czym na wniosek burmistrza, wstaje Jacek Szramke i mówi, że sprawę skonsultowano pod względem prawnym, i grunt sprytnemu handlowcowi- można sprzedać. A Nadzór Budowlany ? I tak tego zaradnego człowieczka rozliczy. Zobaczymy. Szczególnie, czy i za ile lat, ten podatek za dzikie zajęcie do gminy zapłaci. Czy także za pięć do tyłu, jak próbuje się wyrwać piszącemu te słowa ? W wolnej chwili, rozglądam się po sali. Nabita jak armata prochem.Przed decydującą bitwą. Wszystkie krzesła zajęte. Siedmiu pedagogów stoi. Do rzeczywistości przywraca mnie głos Waldusia przewodnika, oznajmiającego nam, zajęcie się teraz sprawą łączenia szkół. Wciskam przycisk nagrywanie.kabaret rusza.. Taśmy prawdy też. Tak,tak taśmy. Bo jak to towarzycho, połączone rozwałką tej szkoły, zobaczyło siebie na ekranach monitorów z poprzedniego spektaklu, to postanowiło, tez przynieść kamerki oraz także nagrywać. Nareszcie. Serowar i Wagner na coś się przydali. Tak więc, jak nigdy, kolejne widowisko kręciło aż trzy. Sami nic nie wymyślą. Zawsze mobilizuje ich Pomichowski. Loczek wykształciuch a też nie pomyślał. Tylko, on jest nie od myślenia a od kasowania. Ma racje. Po słowach Waldunia kilka rąk w górze. Wybiera Karwowską. Ta relacjonuje to samo co na poprzedniej, przerwanej sesji, dokładając jeszcze trochę więcej...do pieca Zdziśkowi. A ja kręcę... Tych palaczy, tych Litwinów, zbolałą minkę Jezuska, bankierkę Lewokwitowską, prywatnego syndyka tartakowej masy upadłościowej. Potem pedagogów, posła Włodkowskiego, Gryciuka, i znów Serowara. A JA CO ? Mnie nie ma komu ? Ja tylko od czarnej roboty ? Myślałem, ze młody Wagner się zlituje i po starej znajomości, z Gminnego ABC mnie mnie nakręci. Gdzie tam ! Obiektyw na swojego guru, a mnie do wycinki. Na mnie nawet nie spojrzał. Wzburzony, dalej namierzam te buziulki z jedynie słusznej opcji. Takie ładne, czerwone, wyżarte. Krew z mlekiem. Tej kawy opite. Z ichnich nowych kawiarek.Nagle ręka w górze, poseł Włodkowski dostał głos. Zawsze, kiedy on na sali, to Waldunio głosu mu udziela w pierwszej kolejności. Taki szlachetny i taktowny. Mnie zawsze trzyma na koniec, jako tajną broń Wspólnoty. Teraz też dałem czadu, ale o tym później.Włodkowski powtórzył to samo, co mówił wcześniej, ze to głupota robić te roszady. Ba, liczy na to, że człowiek związany z PSL-em, Miruś Kaczmarek, wstrzyma się z głosowaniem za rozwałką, bo to nie przystoi. Ale Miruś wie swoje. Dalej Karwowska, ponownie zabiera głos. Mówi zwięźle i na temat. Po raz drugi proponuje vickowi Stecce, zdrowy układ :- Panie Stecka, odejdź pan od urzędowego koryta, to ja w ramach ugody opuszczam swoje. Zdzicha zamurowało. Ani be, ani me, ani kukuryku. Ta siada. Nagle krzyk : - Pogotowie, prędko pogotowie. Leżąca na podłodze Karwowska ciężko oddycha. Ktoś próbuje ją cucić. Otoczona wianuszkiem ludzi, jest dla kamer niewidoczna. Podbiegam filmuje kilka ujęć, po czym popchnięty mało z kamerą nie upadam. Tulmut, zamieszanie, krzyki. Rozpycha się do mnie Litwin, ze słowami :- przestań filmować. Nie wytrzymuję i krzyczę:- spierd..j śmieciu, to dzięki tobie to widowisko. Odskoczył. Zza stołu wychodzi Kukiełko, idzie do leżącej kobiety. Część ludzi z sali wychodzi, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Słychać karetkę reanimacyjną na podjeździe do Remizy. Sanitariusze z noszami wbiegają na sale. Niesamowite widowisko...Przywrócenie Karwowskiej zajmuje kilka minut. Po czym kładą na nosze. Wiozą do do karetki. Ta po chwili na sygnale odjeżdża w kierunku miasta. Czas pokaże, że do piskiego szpitala.. Część druga; 01 marca piatek ok. godz 18.00 EAP

sobota, 23 lutego 2013

Niedługo padną. To już agonia... ..

Taki dam początek mojemu wrażeniu. Bo gdy napiszę, że byłem na sesji - to przesadzę. To była, nieudaczna próba, przeprowadzenia sesji. Tak trzeba to nazwać. Bo sesja ma jakiś początek i koniec. Tu zabrakło wszystkiego. Początku, końca, krzeseł dla nauczycieli i gości, dobrej woli, wszystkiego. Dla posła Włodkowskiego, znalazło się miejsce tylko dlatego, że ktoś litościwie mu go ustąpił, bo wiedział jak daleko jechał, by wesprzeć pedagogów. Piszący te słowa, dzięki przezorności, miejsce dla Gryciuka blokował pół godziny przed spotkaniem. Mówię Państwu, to nie do opisania. Oni nawet nie potrafią zabezpieczyć tak prostych rzeczy - jak krzeseł. Dlatego padną na bużki szybciej jak sądzimy. To kwestia tego roku. Nie potrzebne referendum. Ba. Tu nawet nie mowa o tym, ze nie potrafią do gminy ściągnąć pieniędzy. Oni nie potrafią ściągnąć na salę krzeseł. Ludzie,o czym w ogóle dywagujemy. Ta kadencja to wielkie nieporozumienie. Pieniędzy oni nigdy nie potrafili ściągnąć. I nie potrafią. To dla nich Himalaje. Normalnie, kto to widowisko oglądał pierwszy raz, miał wrażenie totalnego bałaganu, nieładu, braku wyobraźni. Wszystkiego. Tłum sięgający aż pod drzwi wejściowe urzędu krzyczy, że brak nagłośnienia i nie wie co się dzieje na sali.Co tam. Jak grochem o ścianę. Waldunio próbował coś konstruktywnego bąknąć, ale jego wysiłki spełzają na niczym, bo niezadowolenie tłumu rośnie. Cud, ze udało się Włodkowskiemu, w ogóle zabrać głos. Wrzucił im do ogródka parę ciężkich kamieni, przyjętych owacją. Myślę, ze gdyby były na korytarzu taczki, mogło być różnie. Tak się mocno gotowało. W te pędy, wstaje nasza ekonomiczna błyskawica, od łączenia szkół i zaczyna swoja starą śpiewkę. By poseł Włodkowski wpłynął na rząd, by zwiększył im dotację, to oni nie będą łączyć. Wtedy odkładam kamerę, i krzycze : - tak, tak, zwiększy wam dotację, a wy będziecie gabinety powiększać i kawiarki kupować. Mówię Wam - karramba. Ale dobrze idzie. Naprawdę będzie cud, jak oni z gminy na kopach nie wyjadą. To przecież kiedyś pęknie. Powtarzam pęknie,, bo tu już nie da się normalnie żyć. To kwestia miesięcy. Po przejrzeniu materiału filmowego, może uda się nam go puścić w internecie. Zobaczycie tych Jezusków, Liwinów, Spienionych Czaplonów i ich zbolałe minki. Będzie zabawa na całego. Zobaczymy. A na razie nie dajmy się, naprawdę dobrze idzie. EAP

środa, 20 lutego 2013

Do mnie, trzech. Do Zdzicha, jednego..

Ostatnio nie miałem specjalnych rewelacji którymi mógłbym się z Państwem podzielić. Czekałem na sesję. Na tą mam parę ciekawych pytań i informacji,dla naszych, najbardziej znanych i zapracowanych burmistrzów w Polsce. No nie, przesadzam, nie w całej. Tylko w tej, gdzie dochodzi sygnał radia i telewizji. Cóż, pożartować każdy może. Raz dosadniej, raz jeszcze gorzej. Dziś wspomnę o tym, jak sprytnie nasze ozdoby miasta, przetrzymują dokumenty i wnioski o ściganie swoich dworzan. By nie daj Boże, coś za szybko nie wylazło. Wtedy, zmuszeni byli by, uderzyć w swoich. Abyś czytelniku, nie podejrzewał mnie o konfabulacje, informuję, że złożyłem na ręce, jeszcze burmistrza, Zbigniewa Opalacha, parę wniosków o ściganie jego ludzi z podejrzeniami o wywijane numery. Skoro potrafią w majestacie, jak twierdzą prawa ,ścigać Pomichowskiego, niech robią to samo ze swoimi. Z jedynie słusznej, prawie rodzinnej opcji. Zacząłem od palacza. Napisałem, ze radny Karowiec ma na swojej posesji samowolkę, nie zgodną ze zgłoszeniem, oraz, teraz uważajcie, że nie płaci gminie od pięciu lat podatków takich, jakie płacić powinien. I co ? Ano to, że minął miesiąc, a do radnego z opcji TRZYMAJMY SIĘ RAZEM dla lepszego, naszego jutra, nikt na kontrolę nie poszedł. Wkurw.. pardon, zdenerwowałem się i pojechałem do prokuratora. Przedstawiając mu fakty, po czym złożyłem wniosek o ściganie naszego gospodarza z art. 231 KK mówiącego, o umyślnym zaniechaniu postępowania w przestępstwie, o którym go informowałem miesiąc wczesniej. A ten tnie.. i nic w sprawie nie robi. A nie robi, bo radny Karowiec, należy do grupy, która w radzie, bardzo skutecznie ułatwia mu życie. Podnosi po prostu ręce, kiedy nasz włodarz tego potrzebuje. Wysłanie komisji ad hoc do radnego Karowca, tak jak do Pomichowskiego, nie wchodzi w grę. Tego drugiego trzeba szybko sprawdzić i jak się da, to uwalić. Naszego, Genia trzymać pod parasolem ochronnym, jak długo się da. Na takie dictum - się nie zgodziłem. Bo skoro mamy demokrację, jaka ona by nie była, to i Karowiec i Pomichowski, mają takie same prawa i obowiązki. Obu trzeba traktować na równi. Co dalej. Dwa dni później, zapytałem tych w Nadzorze Budowlanym, kiedy dobiorą się do zadka Zdziśkowi. Za ten na dziko postawiony mur oporowy. Opalacha z kolei, na sesji zapytam, kiedy wystąpi o Komisję do SKO, która sprawdzi czy owe panisko płaci podatki, zgodnie z zajmowanym przez swój dom gruntem oraz przeznaczeniem. Na to odpowiedzi, jakiej oczekiwałem,też nie dostałem. Wynika z tego, ze w przyszłym tygodniu pojadę zgłosić kolejne zaniechanie, tym razem w stosunku do koleżki przez ścianę. Tak dla smaczku. Kiedy wcześniej, wnosiłem o sprawdzenie vice burmistrza Stecki, pod względem płacenia podatków, to nasza ozdoba odpisała mnie, że wcześniej nigdy kontroli podatkowej u tego pana nie przeprowadzano, ale...UWAGA, w tej sprawie, on jako burmistrz Opalach, wyśle do swego vicka na kontrolę pracownika urzędu. Do Pomichowskiego wysłał Komisję w Trzyosobowym Składzie, a do Zdziśka wystarczy tylko jednego urzędnika. Dobre co ? Wyśle pracownika im podległego. Tak, im obu. To ja się pytam, co ten urzędnik ma w protokole kontroli napisać ? No co ? Wiadomoooo!! Ma męża, dzieci, teściową, rodzinę i sama tą gromadkę musi utrzymać..Niech podskoczy... Jedna próbowała - na kopach wyjechała. Dlatego, ustawodawca przewidział, ze burmistrzów i vice burmistrzów, ma kontrolować Komisja z innej gminy, nie związana z burmistrzami, podlegającymi kontroli. Tak stanowi ustawa. Kto i z jakiego miasta, ma danych burmistrzów kontrolować, ustala Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Nie Zbigniew Opalach. Tak sprytnie chciał mnie spławić. Wysłać pracusia z gminy. Który z tytułu podległości nie może bez ich cichej akceptacji - nawet kichnąć. O tym wspomniałem na koniec, by znowu obsrajtuszki z Obesrańca, mi nie zarzuciły, że robię prywatę. Teraz działam także w ich imieniu. Dla naszego dobra wspólnego. Gładko mi poszło, prawda ? Podaję im źródła skąd brać kasę, a ci jak zwykle, szukają jej tam, gdzie jej nie ma. By było jasne. Od robienia prywaty i obsadzania koryt, swoimi nygusami, mamy w gminie o niebo lepszych specjalistów. To znane i na ogól mało szacowne grono. Pozdrawiam EAP.

sobota, 9 lutego 2013

Debata czy kabaret ?

Wiecie, początkowo miałem o spotkaniu, nazwanym górnolotnie DEBATĄ, nie pisać. Ale że, Andzia Grzybowska poleciała po łebkach, bez zgłębienia materii, wracam do sprawy, bo miałem w niej swój, powiem nieskromnie, znaczny udział. Zacznijmy od początku, czyli od tego, że zaczęło się punktualnie. To jedyne, co organizatorom się udało. Dalej, na ścianie Domu Kultury, zastępca Opalacha, wzorem byłego burmistrza Gryciuka z kampanii wyborczej,pokazywał slajdy, na których przedstawiono, jak sprawy się mają i co trzeba zrobić, by gmina odzyskała nareszcie płynność finansową. Co za tej władzy, jest oczywiście niemożliwe do realizacji z kilku powodów. A najważniejszego, przerostu zatrudnienia. Ale próbować mogą. Do usr.. śmierci. Vicek nie zdążył dokończyć, a już ktoś krzyknął, że ma pomysł gdzie te pieniądze znaleźć. Ale pilnujący sprawy Opalach, był czujny. W te pędy rzekł, by z propozycjami zaczekać, aż nasz prelegent skończy wywody.Potem należało mieć kamerę i tylko nagrywać. Dziś żałuję, że nie wziąłem. Rozglądam się po sali, czy dobrze wszedłem, bo myślałem, że biorę udział w kabarecie. Kiedy Zdzisiula doszedł do oszczędzania, wstaje dyrkowa Karwowska z podstawówki mówiąc, ze najprościej byłoby, by nasza opoka mądrości zrezygnowała z urzędu. To będzie tyle kasy, że ho, ho. Dodała nawet, że jak on opuści urzędowe koryto, to ona skłonna jest opuścić swoje w podstawówce. Ale nasz viciula tego pomysłu jakoś nie chwycił. Potem, wstaje młody człowiek i pyta, jak to jest z tymi szkolnymi palaczami ? Czy jest ich siedmiu czy ośmiu, bo on się pogubił. Tak czy inaczej, słucham, słucham, i po cichu liczę. Wychodzi mi, że gdyby z gminy wyleciał na zbita twarz, ten ichni rzecznik, Zdzisiek, i jedna doradczyni, to gmina miała by zysk - w kwocie ok. 370 000zł rocznie. O dwóch kierownikach z ZWiKu nie wspomnę z grzeczności. Bo nieporadność, jednego z nich,wręcz mnie rozczula. On niby jest, a tak naprawdę, to jest Zbyszek a jego nie ma. Następnym mówcą, był wku...ny bajerami, naszego finansowego oświatowca - Przemuś. Też dyro. Tyle, że drugiej szkoły. Wywołało to niemałe zdziwienie, bo większość uważała go, za jednego z dyrków, stojących niejako w cieniu. Ze względów bezpieczeństwa. By się nie narażać władzy. Ten powiedział, że nasz Zdzich opowiada komunały, bo sprawa ma się inaczej, jak ten ją streszcza. Kiedy kończy, widzę z bukowca trzymaną rękę Stasi Adamonisowej. Godzina 17;26. Zapisuję. Z boku drugą, Michasia Rybińskiego. Potem dalsze. Sytuacja staje się niebezpieczna - dla organizatorów. A nauczyciele jadą równo. Jakby na odsiecz prelegentowi przychodzi Pyrdołowa, która o dziwo, ustawia się po stronie organizatorów spotkania. Tu konsternacja. Zawsze była po innej stronie barykady. Tej gryciukowej, która w fotelu dyrki ją usadowiła. Ktoś to brzydko sumuje, ale puszczam to mimo uszu. Jak chce - to nic nie słyszę. Zawsze tak reaguję, jak vicek konfabuluje. Patrzę na zegarek 17:42. Adamonisowa dalej trzyma rękę w górze. Michaś zmęczony, po 20 - stu minutach swoją opuszcza. Wykorzystuje to Przemek i zaczyna kończyć perorę. Wtedy zastępca kwituje : -pan już pięć razy zabierał głos ! Na to Przemuś oddaje cios, ze słowami : - nie pięć a dwa. Wtedy, piszący Wam tą relację Pomichowski, patrzy na autora gminnego cudu gospodarczego i rzecze : - jakie kształcenie - takie liczenie. Zapanowała ogólna wesołość.. Rechot było słychać na zewnątrz Domu Kultury. Na sali, Michaś znowu podnosi rękę. Ale cóż to ? Ręka Adamonisowej znowu w górze. Jest 18:15. Obok druga. Zwracająca uwagę ze względu na miła dla oka postać. Kto zacz ? Nie wiem. Dowiem się później. Dokłada do pieca, piecy... pardon Zdzichowi, powołując na świadka rozmowy, naszego Serowara. Ten wystrzela jak z procy i twierdzi, że nic nie pamięta z ustaleń między nią a vice burmistrzem. Wobec takiego dictum, Basia Kubat,bo o niej mowa, nieco skonfudowana siada. Nooooooo. Nareszcie Adamonisowej udzielają głosu. Ta wylicza, że gdyby zlikwidować te etaty vicka, dwóch asystentek, dwóch kierowników ZWiKu, to nie trzeba łączyć szkół. PATRZCIE TERAZ. Zapadła długa grobowa cisza. Jakby do ściany gadała. Zamurowało gospodarzy. Nie chwycili tematu. Rzecznik, siedzący przy mnie, coś bąknął, ale mu rzekłem, niech siedzi cicho, bo w rozwałce budżetu gminy ma też spory udział. Znaczny udział. Przywarował, a w jego obronie, stanął główny ekonomista tego kabaretu i woła do mnie :- niech pan powie, ile pan kasował za Gryciuka. Tylko na to czekałem. Dzięki Zdzicho. Wtedy wstaję i mówię.. do ogółu mieszkańców : - proszę bardzo... państwo mili... pytajcie, to wam odpowiem. Cisza. Nie czekając na pytanie, mówię, :- dostawałem 600zł miesięcznie na czysto. A ten tu, mówię, pokazując go palcem - 3000. To kto lepszy gospodarz, wy czy Gryciuk ? Ale znowu tematu nie chwycili, bo załapali, że się wyda, ile rocznie nasz rzecznikowy serowar kosztuje. Ale co to ? Michaś Rybiński wstaje, i pyta, czy my wiemy, że sala w której obradujemy, jest nie odebrana i może być tak, ze sufit nam na głowy zleci ? Tu przyznaje, mnie przymurowało. To moja weranda, nielegalna, a sala gdzie dziesiątki ludzi się spotyka, stoi na dziko bez jej oddania do użytku i legalna ? Żyły dostałem. Zanotowałem. Znowu Nadzór Budowlany będzie miał robotę. Bo wiecie Państwo o co chodzi? Ja im płacę taka samą monetą, jak oni mnie. Potem coś tam Michał próbował jeszcze dołożyć do gara, ale nic z tego. Opalach zaczął że... z wolna zebranie będziemy... kończyć. Ale gość nie daruje. Anonsuje że ma jeszcze jedno pytanie. Ale większość z zebranych, wstała już z krzeseł. I ruszyła do wyjścia. Z tej setki, zostało ok. 25, zaciężnych,zagorzałych zwolenników połączenia szkół. Chwytam, za rękę jednego z Wiejskiej, z pytaniem :- czemu nie zostajesz ? A po co ? I odpowiada zgodnie z prawdą, : - Dość się głupot nasłuchałem. Puentą tego pana, kończę dzisiejsze kazanie. EAP

niedziela, 3 lutego 2013

Nie dadzą nam odetchnąć...

Wszystko zaczęło się w czerwcu ubiegłego roku. Ten 2012 utkwi mieszkańcom ulicy Krajeckiego i okolicznych w pamięci na długo. Otóż w czerwcu tamtego roku, napłynęło do gminy pismo od operatora telefonii komórkowej PLAY, z wnioskiem, o wydanie warunków zabudowy na kolejny maszt. Po dwóch miesiącach, zgodę, w dniu 21 sierpnia otrzymuje. Pod wydaniem warunków, widnieje podpis Jacka Szramke, jako osoby do której pismo trafiło. Oczywiście za wiedzą i przyzwoleniem pryncypała, burmistrza Opalacha. Bo, to w jego imieniu, podległy mu pracownik wydaje takie decyzje. Chociaż, bywają wyjątki, nawet dość częste, że pod decyzją podpisuje się sam włodarz miasta. Tu, to miejsca nie miało, z różnych względów.. Nikt nie lubi podpisywać rzeczy, które za przeproszeniem, wkurw..pardon, irytują mieszkańców. Tym bardziej, że nasza opoka szczęśliwości wie, że wież ci u nas dostatek. Ktoś wyliczył, ze w tak szybkim tempie ich montowania jak obecnie, w roku 2016 będziemy ich mieli 21. Tak. Będziemy drugą po Houston w Stanach, bazą nadawcza telefonii komórkowej na świecie. No nie, dobra. Piątą na świecie, a miało być tak ekologicznie i turystycznie... Wprost Eden. Sery domowej roboty, pracę na zawołanie, uczciwość w działaniu, wprost sielanka. I może byłby Eden, gdyby nie taki jeden. Nie dwóch. Pierwszy to ten zzieleniały koryciarz, który erę masztów zainicjował, a drugi nasz filozof ks. Lewy Kwit. Wprawdzie temu pierwszemu, po po latach, do dupy się dobierają, tyle tylko, że trochę niemrawo. Czekają widać na następny artykuł w Polityce, albo program w Polsacie. Zacząłem nawet im pomagać, bo nie mogę patrzeć jak te jezioro piachem i starymi oponami zasypują. Powinien to zgłosić, jako gospodarz tego terenu, do środowiska albo prokuratury. Gdzie tam ! Kto by mu gębę węgorzami napychał.. O drugim pisać nie będę, bo każdy z czytelników wie o kogo chodzi. Też dobry artysta. Ale wracajmy na swoje podwórko a na nim, będziemy oglądać nowego klamota, o wysokości 60 metrów, z dziewięcioma michami satelitarnymi. Ma stać na działce 680/3. Mówią, że to u Kaniuli. Ale u niego czy nie, wiadomo o co chodzi. Chodzi o te parę złotych systematycznie co miesiąc. Ile ? Aha. Nie powiem. Dobra, lubię Was to napisze. Za taki złom, w twoim, albo sąsiada ogrodzie, dostawali byście, od 1400 do 2200 miesięcznie. Zależy, jaki operator. I jaka sieć. Taki znany, bogatszy, płaci więcej, gdyż ma niezwykle mocne przełożenie na polski rynek komórkowy. Ma z czego. Czy ktoś w tej sprawie, zaczął coś robić ? Tak. Właściciel sąsiedniej działki, Marek Szmigiel. Zaczął coś pisać, próbuje działać, ale skoro o tym nic nie słyszałem, to widać, że ten opór taki trochę słabowity.W porównaniu z nagłośnieniem sprawy z masztem na Bocznej. Taki Dawid i Goliat. Nie mniej, życzę Markowi Szmiglowi, niech dalej sprawę odkręca. Niech zaangażuje większą część opinii społecznej. Bo wygrać batalie z takim rekinem jak PLEYA, będzie mu niezmiernie trudno. Na pytanie czytelnika, czy Jacek Szramke mógłby nie podpisywać owych warunków zabudowy ? Nie. Nie, mógłby. To tak samo, jak policjant mógłby nie wykonać, nakazu komendanta. Niech spróbuje... To tyle na razie.

sobota, 2 lutego 2013

Dlaczego ukrywano?

Jak Państwo widzą, sprawa znana była naszym decydentom od dawna. Czemu wypłynęła dopiero teraz? Domyślcie się Państwo sami... bo chyba nie chodziło o pieniądze...