czwartek, 29 marca 2012

Zaczęli wreszcie trzepać

Od poniedziałku, nadleśnictwo Maskulińskie nie ma zastępcy, w osobie Rafała Sienkiewicza. Przystawki inżyniera Czyżyka. Jak nam podano, była przymiarka i pod pana inżyniera, ale dobry duszek sprawił, że znowu sprawa przesunie się w czasie. Tak więc, w nadleśnictwie Szczerba pod Białymstokiem, Piotr Czyżyk rządził nie będzie. A prorokowałem wcześniej, że więcej pokory nie zaszkodzi. Trzeba było mnie słuchać. Nowy generalny to mgr.inż. Adam Wasiak. To jemu zawdzięczamy, jak na razie, te zdrowe roszady. Ba. Nawet pozbycie się dwóch zastępców, swego poprzednika. A co najważniejsze, samego Wójcika, mającego w generalnej znaczne wpływy. Tak więc, nasze panisko, trochę na podparciu w generalnej - straci. Za tydzień napiszę więcej, bo będę już po rozmowach z GDL w Warszawie. Mam obiecane odpowiedzi na parę pytań. Min. dotyczące wykorzystania firmowych jeepów na prywatne wyjazdy, po alkohol, czy na wczasy. Oraz z czyich pieniędzy, będą opłacane, wszystkie przegrane sprawy sądowe, wynikłe z nieudolności nadleśnictwa. Bym zapomniał. Nowym zastępcą, ma oficjalnie zostać Wawrzyniak. Mam nadzieję,że nie pozwoli sobą sterować, temu o jedynie słusznej racji. Tak czy inaczej, miękkiego fotela panie Wawrzyniak.
Eap

Cienka sesja

To jedyna sesja, od początku tej kadencji, którą zaszczyciło tak mało gości. Piszę gości, bo gdyby nie liczyć, prawie urzędowo, przybyłych sołtysów, to cienko,cieniutko. Tylko 14 osób słuchało tego, co mają te nasze opoki do powiedzenia. Ale przyznaję, że Zbynio I Walduś, to teraz jak bracia syjamscy. Nawet w jednej chwili, razem się uśmiechają. Mój Boże. Wystarczyło na pożarcie rzucić lekarzówkę i proszę, jaki udany tandem mamy. A pamiętam te początki. O Jezu Jak jeden drugiego chciał wyślizgać. A dziś, nie do wiary. Jeden zadowolony i drugi. Pierwszy ma prawo być bardziej szczęśliwy, bo dostał gwiazdkę z nieba. Z czego Opalach, naprawdę nie wiem. Nie, pardon, wiem z czego. Z tego, ze przez ten referendalny przetak się przecisnął. Tak więc, duet orędowników, naszej dziejowej sprawiedliwości, trzyma się dobrze. Gorzej z Neumanami. Sprawa mieszkania, odwleka się w czasie, to wstała i powiedziała, co jej leży na wątrobie. Wtedy, twarz naszego burmistrza stężała, ale szybko wróciła do normy. Po czym wstał Sław Kołakowski z pytaniem, o różnicę w podgrzewaniu metra sześciennego wody, o 12 zł, na korzyść s-ni Nowa, w zderzeniu z Zieloną. Ale wtedy, przewodniczący prezent mający, odrzekł, że to nie jest temat na sesję i z tym, Sław Kołakowski, powinien iść do prezesa Zielonej. Ten się żachnął, bo akurat czerwonolicy ze wstydu, siedział na sali, lecz sprytnie przyciął głąba, udając, że nie wie, o czym strony rozprawiają. Mówię Wam, karramba. Im dłużej ten kabaret trwa, tym lepsze numery wykręcają. Ale ba. Praktyka czyni mistrza. Tak powiedział, stary tapicer, przechylając trzecia setę. Trudno, zatem się dziwić, że brak chętnych na słuchanie, tych sesyjnych komunałów. Z kolei, jak masz coś konkretnego do powiedzenia, to się dowiadujesz, ze wszystko jest cacy i rozmowy są w toku. Tak było z Dworcową i parkowaniem na środku ulicy, w sezonie letnim. To wstałem i zapytałem, jak będzie w tym roku, z tymi wysepkami. Zastawią je kwietnikami czy nie ? Rozmowy są prowadzone, usłyszałem. A mnie ich rozmowy, nie interesują, a działania w tej sprawie. A tego nie widać. W Piszu starosta Nowicki, miał podobny problem na Grunwaldzkiej. W miesiąc się uwinął. Płotek o długości 150 metrów stał w szybkich abcugach. Ba, by było śmieszniej, na sesji był ten filozof z tartaku, który załatwiał robotę całej Słowiańskiej. Ale przed wyborami na radnego. Jak nim został, już nie załatwiał. To znaczy, sobie załatwił, owszem, ale o tej reszcie zapomniał. W jego interesie też było, załatwienie tej sprawy. Nawet palcem nie kiwnął. Myśli, że nadal, na moich ingerencjach będzie się ślizgał. Niestety, czeka go niespodzianka. Dalej głoś zabrał, dyro Ronkiewicz, z informacją, że na terenie szkoły powstanie pomnik - ławeczka z Agnieszką Osiecką. Sponsorowany w całości przez Bank Spółdzielczy. Na plecach Agnieszki, będzie tablica, o fundatorze. O gminie wspominać nic nie będą. Nie miała z czego dołożyć. Do Wańkowicza w Piszu miała, a na Osiecką w Rucianem nie ma. Ale parę setek tysięcy, dać koleżce na Wierzbę, znaleźli. Jak zwykle. A skąd te ciągłe niedostatki ? To wina tego, no...jak mu..tam...Wtedy ten wstał. Jak zawsze na końcu sesji i stwierdził, że Zdzisiek w jego sprawie łże i podaje nieprawdziwe fakty, epatując nimi opinię publiczną. Zdzisiek coś tam warknął, ale niczego nie zdementował. Jak to Zdzisiek. Wtedy Gryciuk spointował, że ta nagonka na niego, zaczyna przynosić skutki, odwrotne od ich oczekiwań. Wszystkiego bowiem, przez całą kadencję, na Gryciuka zwalać się nie da. To już się przejadło. Jak te sery rzecznika. To tyle na razie.

Eap

środa, 28 marca 2012

Dworzec pod młotek

Jak wynika z uzyskanych przez ze mnie informacji, w tym roku, mają być sprzedane cztery działki, z zasobów PKP w Rucianem. Należeć do nich będą miedzy innymi, stara parowozownia tuz za torami, dworcowy budynek, działka przyległa tzw. rampa, oraz tereny przy torowisku, za stacją tankowania gazu. Na chwile obecną, nie ma ostatecznych wycen tych gruntów. Mają być sporządzone do września tego roku. Zdaniem przedstawiciela kolei, czas wrześniowej wyceny, jest też prognozowanym, gdyż ciągłe nie doinwestowanie kolei, może całą procedurę przesunąć w czasie. Nie później jednak, jak do marca przyszłego roku. Jak wynika z rozmów, wstępne szacunki, owych gruntów, będą oscylować, na pograniczu 250 000 - 300 000zł. To dużo czy mało ? Jak dla kogo. Ktoś dysponujący pieniędzmi tzw. gorącymi, spod zagłówka, inwestując w te nieruchomości, na pewno nie straci. Tereny te, oprócz dworca, już ktoś od lat dzierżawi, a zatem, kolej z tytułu tych dzierżaw, jakieś zyski ma. Jakie ? Tego dokładnie nikt nie wie, oprócz właścicieli gruntu, czyli PKP. Moim, tu zaznaczam, moim ostrożnym zdaniem, może to być przychód na pograniczu 30 000 - 50 000 zł rocznie. Abstrahując zatem, że potencjalny nabywca przyjmuje jako przychód, 40 000zł rocznie, od obecnych tu handlowców, to po ośmiu latach wycofuje wkład, jaki w ten zakup włożył. Nie sadzę bowiem, by teren po tej stronie ulicy, w dodatku bez możliwości rozbudowy, na dzień dzisiejszy, mógł kosztować więcej jak 350 000 - 400 000zł. Oczywiście, kolej jako jednostka organizacyjna przetargu, będzie informować potencjalnych nabywców,ze sprzedaje te tereny z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Czyli cesją, z ludźmi związanymi umowami na ten grunt obecnie. Wtedy, nowy nabywca, czeka ich końca, albo je wypowiada z terminem zawarowanym umową. Potem szuka następnych amatorów, na obłożenie tego, co kupił. Oczywiście, zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego. A ten, na specjalne manewry nie bardzo pozwala. To jedyny mankament, tej całej inwestycji. Inaczej mówiąc, ktoś kto kupi za 300 000 i będzie chciał wcisnąć to przykładowo Biedronce, Lidlowi lub innej sieci marketów będzie miał problem. Nie dostanie zgody, na postawienie w tym miejscu, żadnego marketu, przynajmniej do chwili, zrewidowania planów zagospodarowania przestrzennego, co nastąpi za sześć lat najwcześniej. Czemu ? Bo łączy się, z dużymi obciążeniami gminy. Z tytułu kosztów, jakie musiała by ponieść, w ramach jego modyfikacji. A jak gmina przędzie - nie trzeba pisać. To widać, słychać i czuć. Z jakiej racji miałaby robić prezent facetowi, wykładając własne pieniądze ? By naszym kosztem, go uszczęśliwić ? Jego gleba - jego problem. To, co by nie rzec, jest zupełnie logiczne. Dla jednego faceta, nikt nie będzie wykładał dziesiątków tysięcy, by ów był zadowolony. Byłaby to, ewidentna głupota i najprawdopodobniej prokurator. Ale u nas wszystko jest możliwe, więc mogę się mylić. Sumując, raz jeszcze, to jest zakup dla kogoś, kto ma parę złotych, zbytecznych na dzisiaj, i nie ma gdzie, ich w miarę dobrze ulokować. Ulokować, ale na okres kilku lat. Na szybki numer, tu liczyć nie można. Bo się można rozczarować. Wszak jedno jest pewne. Przebicie, jakie tu wystąpi, po ośmiu latach od włożonego wkładu, jest tak znaczne,ze nie da się go porównać z żadnym bankiem. Biorąc pod uwagę, nawet te najlepsze, z najkorzystniejszym oprocentowaniem. Tak więc, ruciańscy bezrobotni, róbcie zrzutę i do dzieła. Z nowym rokiem, ustępuję wszystkim miejsca. Doświadczcie sami, ile trzeba kur...ew, skur..ów, od warszawki usłyszeć, by przez sezon 15 tysięcy zarobić. Ja to przeszedłem. Już za stary jestem, bym miał z tym nieobliczalnym gównem wojować. Dlaczego gównem ? Dlatego, że tylko takie, jest stać na jeepa za 200 000zł, a na parking za 3zł - już nie. Tego zdrowia, co straciłem ,nikt mi nie odda. Dlatego, tak lekko do tego faktu po latach podchodzę. Pozdrawiam.

piątek, 23 marca 2012

Głosuj rozumem, nie długopisem.

Dziś, 23 marca, mogę podać Państwu, pewnych kandydatów na miejsce, bo byłym Przetaku. Otóż, jak wieść gminna niesie, tym razem ostateczna, do wyborów w okręgu wyborczym na Kwiatowej i Zeglarskiej, przystąpią na pewno : Leszek Marek Gryciuk i Tomasz Kowalewski. Przebąkuje się tez o trzecim, etatowym startmanie, w każdych wyborach, pardon, prawie w każdych wyborach, Andrzeju Stawryle. Za tego ostatniego głowy nie dam. Za tych pierwszych - na bank. Dlaczego Wspólnota zdecydowała się, po długich bojach, na wystawienie Gryciuka ? Z kilku powodów. Nie mógł wystartować Sławek Kołakowski, bo jest w małym stopniu, ale jednak, uzależniony, od obecnego urzędu. Dwa, jak ktoś zauważył, wcześniej został członkiem miejskiej komisji wyborczej, co uniemożliwia mu start, po dwakroć. Kolejny, potencjalny kandydat, Hubert Małż, też nie mógł, bo....bo..nie i już. Nie chciał kusić losu. Niektórzy, się domyślą, z czym to związane, niektórzy nie. I niech tak zostanie. Z dużymi bólami, udało się namówić, na vacat po Przetaku, Leszka Marka. Piszę, umyślnie z bólami, bo akurat do tej batalii, były włodarz, wcale się nie rwał. Myślę, zniesmaczony, ostatnimi referendalnymi podchodami. Ale ba. Wcale mu się nie dziwię. Nie był to budujący przykład strzelania do jednej bramki. Tam, organizatorzy, od początku mieli swoją. Później, część sympatyków referendum, postawionych pod ścianą, nie miała innego wyjścia, jak strzelać do tej, podstawionej im post factum. Ale co było to było, ważniejsze co jest. Dobrze, że Gryciuk wystartuje, z kilku powodów. A najważniejszy to ten, że takie numery w radzie, jak te ostatnie, nie będą miały miejsca, z Gryciukiem w tle. Nie będzie też, możliwości urabiania mu gęby i zwalania wszelkich niepowodzeń, obecnych gospodarzy, znowu na tego jedynego. Bo ten potrafi, parę gorzkich zdań do słuchu, panom konfabulantom powiedzieć. Czego można się spodziewać, po tych trzech postaciach ? Bo wliczam też, ewentualnie, startującego w wyborze Stawryłę ? Zacznijmy od ostatniego. Wygrana Stawryły nic nie zmieni w dotychczasowej pracy rady i urzędu. To od lat, postać związana ze Zbigniewem Opalachem. Moim zdaniem, dalej będzie dmuchanka w jedną trąbę. Nawet mocniejsza jak dotychczasowa. Były robione sztuki i będą. Numer dwa. Tomasz Kowalewski. Bliżej go nie znam, ale obserwując, jako polityka, na lokalnej scenie samorządowej, sukcesów wymiernych to ów nie miał żadnych. Fakt, że uczciwy, to jeszcze za mało, by grać z takimi rekinami, jakich mamy w radzie. Był okres, kiedy kręcili lody, z byłym dyrem Łukaszenką. Trudno mu zarzucić, cokolwiek niegodziwego. Tu sądzę, że jeżeli nie jest już teraz, urabiany na poczet ewentualnego zwycięstwa, przez obecną ekipę, to i tak, jako jednostka w radzie, zostanie przez nią wchłonięty. Góra po miesiącu. Jak się postawi, będzie izolowany, przez co, nie odegra w Radzie, żadnej, konstruktywnej roli, ze względu na brak, popierającego go lobby. I trzeci kandydat. Gryciuk. Kto chadza na sesje, to widzi. Nie ma nic z marionetki. Wali równo. Raz przy razie. Nie czołga się przed nikim. Nie owija w bawełnę. Potrafi odparować, każdą insynuację, mocno i skutecznie. Wie gdzie szukać niegodnych i niezgodnych z prawem, samorządowych zachowań. Do kogo, dane przegięcie zaskarżyć i w jakim trybie. Jedno na koniec. Tu twierdzę zdecydowanie, że gdyby Gryciuk wszedł do rady, to więcej, takich cudacznych sprzedaży, jak wejsuńska lekarzówka, na pewno nie będzie. A przeniesienie plaż, ze Słowiańskiej i Wiejskiej, na oddaloną Polfę, będzie absolutnie wykluczone. Wręcz nierealne. Cóż, Szanowni Państwo, wyboru dokonacie sami. Oby był bardziej trafiony, jak przy referendum. Ja bowiem, ze względu na zamieszkanie w innym sektorze miasta, mieć na to wpływu nie będę. Uważam, że skoro, pozwoliło się dalej sprawować władzę obecnym, to trzeba ich obserwować, czy wszystko co robią, jest w naszym interesie. Zgodne z zasadami. Nie układowymi oczekiwaniami kolesi. To musi być Państwa własna, suwerenna decyzja. Ja z tego pieca, chleba jadł nie będę. To nie moja piaskownica i nie moje zabawki. Pozdrawiam.

Eap.

wtorek, 20 marca 2012

Trzy lata spokoju....a może i dłużej.

Po kolejnych, sejmowych wystąpieniach, ustalono, że na razie, Mazurski Park Narodowy nie powstanie. Przynajmniej przez następne trzy lata. Wynika z tego, że za Tuska, tym wątpliwym szczęściem, nas nie obdarzą. Wiecie dlaczego ? Bo doszli do wniosku, że nie można, nas na siłę uszczęśliwiać, nie dając nic w zamian. Nic, co by przy nowo powstałym Parku, pozwoliło nam spokojnie egzystować. Fajnie co ? Ja, takie wnioski wyciągałem i proponowałem, tym proparkowcom, wśród nich Zdzichowi, 20 lat temu.. A im trzeba było tyle samo, by to zrozumieć. Dwa dni, ta debata im zajęła. Ciekawy jestem, jak się teraz czują, agitujący za parkiem ? Ci,nie biorący pod uwagę, opinii mieszkańców. Mają chyba niesmak. Nie tylko w buzi. Może teraz, kiedy to szacowne audytorium, się wypowiedziało, tu zaznaczam, 20 lat po mnie,to zwolennicy parku, zaczną zwracać większą uwagę, na przedstawiane przez mieszkańców argumenty. Argumenty, mieszkających tu od pokoleń. Bo, puścić z torbami, lokalną społeczność, w imię nie do końca jasnej sprawy, można szybko. Tylko, kto potem, te tysiące ludzi wykarmi ? Dziś, mamy tyle biedy, że na następną, miejsca nie mamy. Możemy jej nawet, komuś trochę oddać. Za darmo. A zakładów pracy - żadnych. Traktowano nas, jak irokezów w rezerwatach. O nic nie pytano, i próbowano uszczęśliwiać na siłę. Ale przyznaję, podobał mi się jeden głos w sprawie. Tego byłego, ministra środowiska, który powiedział, że parków mamy dostatek. Nawet więcej, jak Niemcy z Francją razem wzięte. Że u nich, łącznie, jest koło dwudziestu. A u nas ? No..ile ? Ano, 23 sztuki. Jak nigdzie. I przymierzali się do następnego. Ale, to jest pewna prawidłowość. W przenośni oczywiście. Wygląda ona tak. Czterech z Warszawy, dwóch z Wrocławia i jeden z Łodzi, kupuje działki, powiedzmy, w Kaczorowie na Mazurach. Stawiają domy, ze wszystkimi nowinkami, łącznie z szambem. Ekologicznej sławojki nie stawiają. Choć epatują ekologią. Po czym, po kilku latach, okazuje się, że usytuowaną nieopodal drogą, jeździ zbyt dużo pojazdów, wzniecających kurz, opadający na ich posesje. Krztuszą się, warkot motorów, nie pozwala w błogim nastroju im zasnąć, a okna ciągle uwalane i do mycia. A przecież, oni przyjechali, aby tu wypocząć ! Wtedy, biorą się do działania i radzą. Co robić ? Na ten czas, jeden z nich, bardziej olśniony, wpada na genialny pomysł - robimy park. Uruchamiają swoje wtyki wyżej, i zaczyna się zadyma. Woda na młyn, także dla mnie. Bo to chwytliwy temat. Wnerwieni, cichymi podchodami mieszkańcy, naciskają na burmistrzów. Ci na tych wyżej. Krok po kroku, sprawa robi się nośna i głośna. Zdzicha już nikt nie słucha. Koła maszyny zaczynają mleć. Możecie mi wierzyć, bądź nie. Ale mam dowód. Nie było, tego pana ekologa w Kadzidłowie 20 lat temu, to nikt nie słyszał o budowie Mazurskiego Parku Narodowego. Pan się pokazał, zaczęły się problemy. Nic, nie dzieje się, samo z siebie. Zawsze jest ten, kto inicjuje. Łapkę przyłoży i zaczynie układankę. Choć, nie tylko z parkiem. Sama idea, tego faceta, mi się podoba. Choćby sprawa, jego batalii o leśniczówkę Zdrużno. Tylko, on i jemu podobni, muszą zacząć brać pod uwagę, interes lokalnej społeczności. Bo Zdrużno, jak słyszę, chcą rozmontować i przenieść w inne miejsce. To bardzo dobrze. Ale mieszkańców, rozmontować i przenieść się nie da. Dlatego, dopóki nie pójdą, za stworzeniem parku znaczne fundusze, to żaden park nie powstanie. Bo wreszcie, mieszkańcom, choć skromny byt, kosztem powstałego parku, zabezpieczyć ktoś musi. Prędzej czy później.

Eap

sobota, 17 marca 2012

Zrobili chłopa w Jelenia

Nieopodal Karwicy, znajduje się stara leśniczówka Jelen, a przy niej budynki gospodarcze. Cały ten kram, jak podaje mój rozmówca, należy do inżyniera, Byczego Karka. Ten doszedł do wniosku, że stan tych zabudowań, nadaje się tylko do rozbiórki i razem ze specjalistą Broszką, bo przetargi - to jego broszka - taki ogłosili. Wygrał go ZUL z Pogubia, któremu z braku roboty w lesie, do czego został stworzony, przypadło dorabiać, jako destruktorom wspomnianych budynków. Przyjeżdża zgrana ekipa na posesję. W pełni wyposażona. Ze wszystkim, co do rozwałki potrzebne. Kilofami i młotami na pace a przed nimi traktor. Z bolszoj pługiem. I zaczyna się łomot. Podobno słychać go było, nawet w Karwicy. Nagle szok, wybiega facet w rozpiętej koszuli i podtrzymywanych w ręku spodniach i krzyczy, że on tu jeszcze mieszka, żyje i jest zameldowany. Konsternacja niesamowita. Chwilę trwa ta niejasna sytuacja, po czym szef ekipy, dzwoni do pana inżyniera i mówi mu, że to chyba jakaś pomyłka, że tu, chyba na dziko, mieszka jakiś facet. Po chwili Ozdoba Nadleśnictwa, krzyczy w telefon, by przestali rozwalać, bo oni u siebie sprawdzili, i rzeczywiście, na tej posesji, zameldowany jest człowiek. Szef destruktorów zbaraniał do reszty. W tym czasie, pan inżynier i ten z Broszką, wykoncypowali, że łamią ewidentnie wszelkie przepisy i zasady prawne, niszcząc coś, bez uprzedniego wymeldowania, osoby tam zamieszkałej. Roboty wstrzymano. Szukają miejsca, gdzie faceta można przenieść. ZUL-owi z Pogubia, wypłacenie kasy, odsuwa się w czasie. I co ? Jak co. Jak zwykle. I nic. Dopóki w tym nadleśnictwie jest tych dwóch speców od mieszania, takie numery będą się powtarzać. Od lat Wam,Czytelnikom to mówię. Ale widzę, jakaś mała cząstka was, nadal, jest nieprzekonana do moich racji. To teraz proszę.. Ma czarno na białym. Jaki tam porządek. Najlepiej, im wychodzi, sadzenie dębów. Papieskich szczególnie. Mogliby je sadzić, nawet trzy razy w roku. W takty Mazura.To tymczasem.


Ps. Do anonima Brzoza. Sprawa, wykorzystania państwowego jeepa, do celów prywatnych, podczas urlopu, została dołączona i wykorzystana. Dziękuję.

Eap

sobota, 10 marca 2012

Byczy zaśnie spokojniej.

Z powodu braku istotnych dla sprawy dowodów rzeczowych bądź ustnych, dotyczących śmierci młodego człowieka 10 lat temu, na terenie leśnictwa Zamordaje, minister sprawiedliwości, wniosek o rewizje nadzwyczajną oddalił. Po upływie 30 dni, z braku osób, których zeznania mogłyby coś wnieść do tej śmierci, temat upadł. Nie będzie rewizji nadzwyczajnej, w tej bulwersującej, ulegającej w tym roku przedawnieniu, sprawie. Czy można było w tej materii zrobić coś więcej ? Z mojej strony - nie. Ja na łamach tego bloga, prosiłem, o więcej informacji na ten temat, a dostałem dwie, od osób chcących zachować anonimowość. Właśnie. Ministra sprawiedliwości, anonimy nie interesują, a nowe fakty, które miały by, wyniknąć z ich zeznań. Jednym z informatorów, był piszący wcześniej, do redakcji FAKTÓW uczeń, pamiętający wypadek, a drugim, kuzynka chłopaka, który stracił życie. O tym, że szkolenie BHP odbywało się na zapotrzebowanie chwili, tuż po wypadku, pierwszy świadek potwierdził ponownie. Zastrzegł sobie jednak, że to informacja dla mnie i w tej sprawie, przed wymiarem sprawiedliwości występował nie będzie. Druga osoba, wiedziała co prawda dużo więcej, ale, jak zaznaczyła, z ust osób trzecich. W większości, co usłyszała, było na temat wypłacenia matce chłopca, znacznego odszkodowania. Którego nawiasem mówiąc, tez nie dostała, w formie w jakiej jej obiecywano.Gdyby miała to na piśmie, mogła by swoich roszczeń finansowych,dochodzić jeszcze dzisiaj. Z kolei na przysłowiowa buzię, zdaniem niektórych, to można jeszcze podobno - wyrwać dziewczynę. I to nie każdą. Bo pieniędzy, na pewno nie. Dlatego, akurat te informacje, należało od ręki odrzucić, jako nijak nie mające się do wniosku. Czy można, zatem, tu odpukać, zabezpieczyć się przed takim nieszczęściem, i wypływającymi z niego konsekwencjami ? Można. Należy, nawet się zapożyczyć, ale jako obserwatora w toczącym się postępowaniu śledczym, podać znanego radcę prawnego, albo adwokata. Taki facet, będzie miał wgląd, w wprowadzone dochodzenie, na każdym jego etapie. Wtedy, żaden śledczy, nie będzie nawet chciał myśleć, o naginaniu faktów. Czy tu była presja na interpretacje faktów ? No cóż. Pytań, nawet ja, miałbym kilka. Ale skoro nikt, nie chce po latach się wychylać, to efekty tego rozumowania, widzimy dzisiaj. A bez Was, cóż ja sam, robaczek mogę. Pozdrawiam EAP

piątek, 2 marca 2012

Kto za, kto przeciw ?

Tu i ówdzie powtarzana jest opinia, że te 6000 osób, nie biorących udziału w referendum to ci, którym odpowiada obecny układ, towarzysko urzędowy. Kto to badał ? Na jakiej podstawie wyrażane są te opinie ? Na tej, wytworzonej, przez kolejkę z mięsnym. Jak za komuny. Jedna pani, powiedziała drugiej pani, a ta swojemu mężowi. Ten w robocie majstrowi i tak powstała, ta śmieszna do łez, fabuła. Dlatego spytałem siedmiu różnych osób, jak to widzi ? Otóż, pierwsza stwierdza, ze przypisywanie, tym 6000 -com, przyzwolenia na obecny układ to totalne nieporozumienie. Dlatego, że nie da się wcisnąć nieobecnym na referendum, że byli przeciw odwołaniu Opalacha. ONI BYLI PRZECIW WSZYSTKIEMU, dlatego, że problem z natury rzeczy, ich NIE DOTYCZYŁ. Na zasadzie, dopóki dają mi żyć, to się nie wychylamy. Inaczej byłoby, gdyby obecna władza, wychyliła się z podwyżką cen wody i ścieków, jeszcze przed referendum. A mogła, bo sprawa była znana radzie i urzędowi, miesiąc wcześniej. Ale tego nie zrobiono. Z rozmysłem. Wiedziano, że nawet ta drobna podwyżka, spowoduje lawinę. Spokojnie, odczekała niedzielne referendum, i w poniedziałek - łubudu. Ale ba. Czego jak czego, ale braku roztropności Opalachowi trudno zarzucić. Tyle lat, w tych lokalnych rozgrywkach. Wyczuł sprawę. Przewidział, że naród wkur..ny podwyżką, jest nie przewidywalny. Tym bardziej, że ma za co. Płaci nie mniej, od mieszkańców, bardziej zasobnych, dużych miast Polski. Ba. Wiedział też, że na cieple się przejechał, poprzedni burmistrz{?} Anzulewicz. Chociaż, ten akurat, dla kogo burmistrz, to burmistrz. Dla mnie niekoniecznie..Nauczony doświadczeniem, tamtego, obecny duet był bardziej pragmatyczny. Przeczekał zadymę i w poniedziałek, spokojnie, krok po kroku, zrobił swoje. Ludek budzi się z rana, a tu niespodzianka kochana. Druga część, moich respondentów, twierdzi, że gdyby nie, na szybko, stwarzane miejsca pracy bezrobotnym, to mogłoby z referendum być różnie. To mnie nie przekonuje. Gdyby nawet, policzyć tych, co tą robotę dostali, razem z rodzinami, to może z 200 - 300 osób, dało by się uzbierać. Wtedy liczba tych, za wymianą Zbyszka i Zdziśka na nowe modele, by wzrosła do 1300. A to, ciągle dalej mało. Bliższy jestem, dać wiarę temu, że gdyby bardziej zdecydowana, na zmiany, była kadra nauczycielska i urzędnicza, mogłoby to, ową frekwencję znacznie zwiększyć. Ale, aby tak się nie stało, zadbał Zdzisiek. Tu i ówdzie, jak twierdzą na portalach, siedział przed tymi lokalami wyborczymi i lukał. Czy wszyscy, z jego rodziny zostali w domu. Bo na tych, którzy mu podlegali i próbowali się wyłamać, nie zwracał uwagi. Aha. I nic nie notował..Nic a nic. Nie notował. To jakaś plotka, że coś zapisywał w kapowniku. A to, że trochę marzł na tym mrozie ? Trudno. Ale się opłaciło. Takie lukratywne miejsca pracy, wymagają wyrzeczeń. Najbardziej jednak, podbudował mnie elektorat, tych niezaradnych. Uczciwych, szczerych do bólu ludzi, nie mających nadziei, i nic do stracenia. Szans na robotę, wysłania dziecka na studia i codziennej kostki masła. To te, prawie 1000 osób, zdecydowanych na każdą rozgrywkę z rządzącymi. Jak zapowiadają, staną znowu w szeregu, jak zajdzie potrzeba. Czy zajdzie ? Na pewno. Dopóki nasze opoki, nie zrozumieją, że w swojej gminie, mają 10% tych z kasą i 90% z gołą ...ą. Ci, dla zapewnienia chleba dzieciom, zawsze staną zwarci i gotowi. Nawet gdyby, pod lokalem wyborczym, stało sześciu Zbyszków, czterech Zdziśków i dwóch Krzyśków z Krychą włącznie.. Zacznijcie, szanować tych, co nie potrafią kręcić przysłowiowych lodów i najnormalniej w świecie sobie nie radzą. Wtedy oni, poszanują was. Inaczej się nie da. Bo Was nie wybrało, 10% społeczeństwa, a żyjąca na skraju wydolności finansowej, biedą wstrząsana 90%- owa reszta. No cóż, powodzenia panowie. Dobrze byłoby, byśmy tej powtórki z rozrywki, za półtora roku, znowu nie przechodzili. Pozdrawiam.