niedziela, 30 grudnia 2012
Vicek kapo-ta czyli detektyw 24
Całe miasto huczy od tygodnia rewelacją, że zostałem zakapowany o świcie, przez niejakiego Steckę i Rzecznika Serowara do Nadzoru Budowlanego w Piszu. Czemu nic nie wspominam o tym donosie, na prowadzonym przez siebie blogu. Jak to ? Coś Pan spokorniał ? Pytają z wyrzutem w głosie. Nie,nie spokorniałem, ale uważałem, że w Święta należy dać Państwu chwilę wytchnienia. Od lokalnej polityki, tego wywalania urzędników na zbitą mordę, od problemów życia codziennego, od bęcwałów gnojących nasze rodziny, nie przebierających w środkach. Ale do rzeczy.O tym, że ta nasza obecna władza, mnie nie kocha, wiedziałem od dawna. Tylko należę do tych, którzy kiedy widzą ludzką krzywdę, spokojnie usiedzieć nie mogą. Dlatego, tak ścigam tych nieudaczników i złodziei. I tych z Gmin i tych z Lasów. Ale tak to w życiu jest, że jak skoligacona sitwa, kupić kogoś nie może, to próbuje go upierniczyć, innymi metodami. Choć w tym przypadku, należało by raczej użyć słowa upierd....ć. Tak bardziej kolokwialnie. Taka własnie zagrywka, Szanowny Czytelniku, miała miejsce, w moim przypadku. Teraz uważajcie. TO BARDZO WAŻNE .Piszę wyraźnie,TYLKO w moim przypadku. Te detektywy 24, mają w gminie 9 000 mieszkańców a wybrały własnie mnie. Za to, że skutecznie obrzydzam im życie. W Państwa imieniu. Wiecie,ja bym ich nawet rozgrzeszył, gdyby oni walczyli ze mną piórem. Jak ja z nimi. Przecież, mają własną urzędową tubę propagandową - to jaki problem ? Ale nie. Te zasr.. e zaoczne autorytety, działają tymi samymi metodami, jak zwalczali byłego Gryciuka. Podpierdalali go, ile wlezie. Coś około trzydzieści razy w roku. Oni mają to we krwi. Widzą, że w polemice dziennikarskiej
nie mają ze mną szans, wysłali mi kontrolę. Na okoliczność płacenia gminnych podatków. Znaleźli coś na 60 czy 80 złotych, za pięć lat. Takie dokładne. Tu nie mogli mnie uderzyć, to zgłosili, że moja przydomowa weranda, stoi na dziko i wchodzi na teren gminny. A nie powinna. Jadę zatem do starostwa i pytam co wchodzi, ile wchodzi i o co, naprawdę w tym wszystkim chodzi? Urzędnicy starostwa nie kryją. Mówią, ze jest to czystej wody nagonka, mająca uwalić tylko Pana. Normalna podręcznikowa nagonka. Pytam dlaczego ? Dlatego, że mają na swoim terenie, ponad sto altan i werand na dziko, a przyjechali osobiście przykapować tylko Pana. Mieli nawet zdjęcia, robione bez pańskiej wiedzy i po cichu. Idę na dół do geodezji. Tam mierzą na podstawie map, już tych nowoczesnych, tzw. numerycznych. Wychodzi im,że wyjechałem werandą na gminne, z lewej strony 16 cm a z prawej 23 cm. Zacząłem się śmiać. Bo co ciekawsze, jak powiedzieli, pomiar z roku 1993 czyli od kiedy grunt dzierżawiłem, nazywany był prostym, analogowym i może się różnić od obecnego, gdyż obecny jest bardziej dokładny przez co, może być tak, że już 20 lat temu, popełniono błąd. Ale niech tam. Trzeba będzie ta werandę od strony drogi zacząć rozbierać, zacznę rozbierać. Ale nie popuszczę. Będę im co tydzień zgłaszał samowolki budowlane przez cały okres, jaki do koryciarzenia jeszcze im został. Już tylko na koniec podam, że np.przy pawilonach, na Gałczyńskiego, właściciele ze schodami wyszli w ulicę na szerokość 1, 20 i na długość długość 5 metrów - każdy. Ale ich nie przykapowali. Bo mają inne nazwiska. Nie - Pomichowski. To podałem im fakty i zarządałem niech teraz Stecka z Serowarem, jadą jeszcze raz i podpierdolą tą resztę. To ich obowiązek, jako właścicieli gruntu. Nieco później napiszę o samowolce, która powstała za kierownika Opalacha w ZWiKu. To dopiero numer. Ale później. Najpierw, musi to chwycić Nadzór Budowlany i zrobić swoje. A świniopasom, czerepachom, korzystająć z okazji, powiem tylko tyle. Prędzej wy zmienicie nazwiska, jak mnie ta zagrywka upokorzy. To tylko mnie przekonuje,ze robię dobrą robotę.
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Staropolskim obyczajem...
Staropolskim obyczajem, gdy w Wigilię gwiazda wstaje, Nowy Rok zaś cyfrę zmienia, wszyscy wszystkim ślą życzenia. Przy tej pięknej sposobności, ja chcę życzyć Wam radości, aby wszystkim się darzyło, za dwa lata lepiej było.
niedziela, 23 grudnia 2012
Odezwa do czytelników bloga.
W związku z perfidną nagonką na moja osobę, zwracam się do Państwa Czytelników z prośbą o podawanie miejsc dziko wybudowanych garaży, dobudówek sklepowych, werand, wiat, co do których mają Państwo uzasadnione podejrzenia, że są usytuowaniu bez wymaganych zezwoleń, a gmina tnie głupa i udaje, że nic o nich nie wie. Skoro nasi gospodarze potrafili jechać tylko w mojej sprawie i wymusić pasujące im oświadczenie urzędniczki starostwa, to będą także jeździć, w sprawach swoich znajomych. Bo o dziwo, jakoś o nich zapomnieli, choć w przypadku piszącego na tym blogu, Edmundzie Pomichowskim pamiętali. Piszcie Państwo jako osoby anonimowe, bezpośrednio na blog, a jeżeli sprawa będzie dotyczyć zachowania dyskrecji, dzwońcie pod numer 506 707 799. Sprawiedliwość bowiem, nie może być wybiórcza i egzekwowania tylko do próby uwalenia Pomichowskiego. Ma swoim zasięgiem, objąć także postacie obecnego układu rządzącego. Serdecznie dziękuję.
Ps. Dzięki za informację o dzikiej zabudowie podwórka spalonej posesji państwa Sz. od strony ogrodów działkowych. Pozdrawiam.
sobota, 22 grudnia 2012
Długa i senna.
Była to jedna z dłuższych sesji tej kadencji. Ktoś, kto oczekiwał, że przez te kilka godzin coś ciekawego się wydarzy - wyszedł zawiedziony. Z kilku powodów. Pierwszy to ten, że Walduś prowydnyk wyciął numer, i zachował się nie zgodnie z oczekiwaniami. To znaczy zawiódł tych, którzy liczyli, ze jak zawsze zacznie od moralizowania. O wartości i mądrości jego górnolotnych wypowiedzi nad jałowymi wypowiedziami innych. Tak więc, już tylko pod tym względem, mile zaskoczył bywalców sesji. Mnie zresztą też. Później, gospodarz miasta odczytał to,co zdążył zrobić między sesjami. Tu jak zwykle mowa o pieniądzach. Ale do tego można się przyzwyczaić, bo tyle się to słyszy, że można przywyknąć. Potem, w zastępstwie tego pyszałka od gruntów, uchwały o nich, odczytał sam Wojty Strzała. Przeleciał po nich jak meteor. Choć napięcie u niego było widoczne. Wcale się nie dziwie. W takiej roli występował po raz pierwszy. Mnie osobiście, jeżeli już, to bardziej dziwi jego udział w donosie na mnie. Ale czytać potrafi, to dałbym mu do przeczytania, całą uchwałę budżetową. Nie sprawdził się jako serowar, może sprawdzi się jako sesyjny lektor. Potem wróciła sprawa wież komórkowych. Ta, o której pisze i mówię od paru miesięcy. Ale jest lepiej. Zaczęli mnie słuchać, i doszli do wniosku, że coś zrobić z tym trzeba. Na następnej sesji mają taką spec uchwałę przyklepać. Nie będzie ona obligatoryjnie stosowana, jednak brana pod uwagę, przy planowaniu kolejnego, stawianego żelastwa. Tu po raz pierwszy błysnęła nasza alfa i omega. Nie powiem, w słusznej sprawie. Stwierdziła,że niezadowolenie ze stawianych wież, jest duże, że ludziska mają prawo protestować. Ta druga, tylko alfa, oprócz donosu na mnie do starostwa, niczym więcej się nie popisała. Wprawdzie raz coś bąknął w odpowiedzi Grzędowej ale później zamilkł. Tak w ogóle, to ta senność udzieliła się wszystkim. Bliżej świat, genialne pomysły radnych, schodzą na plan dalszy.Z ciekawostek może tylko to, ze sołtyska Pieńkowska zaproponowała wspólną wigilię. Dobrze, ze nie powiedziała gdzie, bo dopiero by zaczęło furkotać. A czemu ona ? Ja myślę, ze lubi takie towarzyskie imprezy, bo na dwóch, przez nią organizowanych byłem. Miód i gołdę piłem. Choć mój sąsiad twierdzi, ze robi to z innych względów. Ze to forma dziękczynna za otrzymaną robotę. Nie wiem, tak słyszałem. Znając nasze realia, coś jest na rzeczy. Jak widać, nadal pokutuje, kto z nami ma wszystko. Kto z nimi kontrolną komisję. Niedługo ja wystąpię. Te Nadzory Budowlane wyślę do moich konkurentów. Te ze starostwa nie zdążą jeździć. Będzie ubaw. To tymczasem.
sobota, 15 grudnia 2012
Prawo jednak górą.
Działka nad Śniardwami zostanie komunalna
Takiego aktu nie można dziś uzupełnić ani wydać nowego – orzekł
Naczelny Sąd Administracyjny. Niewykluczone więc, że o działki,
których nie objęły akty nadania, mogą się upomnieć ich byli
właściciele (sygnatura akt I OSK 1310/11).
Licząca 5 tys. mkw. działka w Niedźwiedzim Rogu, tuż nad brzegiem
Śniardw, jest szczególnie atrakcyjna. Poniemieckie gospodarstwo, w
skład którego wchodziła, przydzielono Władysławowi G. aktem nadania na
podstawie dekretu z 1946 r. o ustroju rolnym i osadnictwie na obszarze
Ziem Odzyskanych i b. Wolnego Miasta Gdańska.
Przeniesienie własności wymagało jednak orzeczenia o wykonaniu aktu
nadania określającego m.in. granice gospodarstwa. Władysław G. takiego
orzeczenia nie otrzymał. Ponieważ nie była to odosobniona sytuacja, w
1951 r. ukazał się dekret o ochronie i uregulowaniu własności
osadniczych gospodarstw chłopskich na obszarze Ziem Odzyskanych. Z
mocy dekretu akty nadania stały się poświadczeniami własności. W 1965
r. Władysław G. otrzymał decyzję Prezydium Rady Narodowej o wykonaniu
aktu nadania i ustaleniu granic gospodarstwa, które składało się z
kilku działek.
W 2007 r. Ewa U., córka Władysława G., wystąpiła o unieważnienie
decyzji z 1965 r., która nie wymieniała działki nad Śniardwami, choć
wchodziła w skład gospodarstwa. Wojewódzki Sąd Administracyjny w
Olsztynie orzekł, że przesądzające nie mogą być poprzednie granice
gospodarstwa, ale akt nadania.
Akty nadania zachowały moc i nie ma podstaw, by je uzupełniać czy wydawać nowe
Ewa U. zwróciła się więc do starosty o wydanie aktu nadania
poświadczającego własność działki. Ten odmówił. Wyjaśnił, że nie
wchodziła w skład gruntów przyznanych Władysławowi G. aktem nadania,
użytkował ją tylko, gdy pozwalał na to stan jeziora. Podczas trzeciego
już rozpatrywania odwołania Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Piszu
umorzyło postępowanie, a Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie
oddalił skargę Ewy U. W świetle dekretu z 1946 r. nie jest możliwe
wydanie kolejnego aktu nadania na rzecz tej samej osoby – stwierdził.
W skardze kasacyjnej Ewa U. wytknęła to błędne – jej zdaniem – stanowisko.
– Akty nadania wydawane na podstawie dekretu z 1946 r. nie określały
granic konkretnego gospodarstwa, a działka nad Śniardwami, należąca
teraz do gminy Ruciane-Nida, nie jest samodzielnym gospodarstwem –
mówił radca prawny Zygmunt Barański reprezentujący skarżącą. –
Władysław G. nabył więc z mocy prawa zarówno część objętą aktem
nadania, jak i część nim nieobjętą.
NSA zgodził się jednak z sądem I instancji i oddalił skargę kasacyjną.
– Akty nadania wydawane z urzędu zachowały moc i nie ma podstaw, by
wydawać nowe czy uzupełniać akty poświadczające własność gospodarstwa
rolnego – powiedziała sędzia Barbara Adamiak.
Adw. Roman Nowosielski ocenia, że wyrok NSA zmierza w kierunku
stabilizacji i trwałości stanu prawnego nieruchomości na Ziemiach
Odzyskanych. Dziś nie da się więc odwrócić zaszłości spowodowanych
pominięciem jakichś nieruchomości w aktach nadania. Można jednak
zabezpieczyć się przed roszczeniami i innymi niekorzystnymi skutkami,
występując do sądów cywilnych o stwierdzenie zasiedzenia.
źródło: Rzeczpospolita, 03.12.12
wtorek, 11 grudnia 2012
Mściwe kacyki ciotki Weroniki
Od czasu do czasu, dowiadywałem się, o różnych niecnych zachowaniach, naszych ruciańskich kacyków, w stosunku do swoich zdecydowanych na wszystko oponentów.Najczęściej, podczas przerw w sesji, albo tuż przed nią. Mówiło się, o utrudnianiu życia, mojej konkurencji po piórze - Annie G. Utrudnienie polegało na napuszczaniu przez gminę, różnej maści organów kontrolnych albo wysyłaniu własnych,urzędowych komisji. A wszystko po to, aby przeciwnikowi obrzydzić życie. Od policji i opieki po inne instytucje, które ingerowały w jej codzienne życie. Nie zawsze, w uzasadnionych przypadkach. Nie będę się szerzej rozwodził, czego dokładnie dotyczyły te kontrole, bo nie moją rolą jest, grzebanie się w rodzinnych koligacjach. Próbuje jedynie, naświetlić podtekst, który spowodował, że gminni urzędnicy, nagle zaczęli nad wyraz mocno, zgłębiać osobowość Anny G. Z biegiem czasu, nabrałem przekonania, ze nagonki na nią, to nie przypadek. To najnormalniejsza w świecie zemsta, za jej negatywne oceny, naszych dwóch, barwnych postaci życia publicznego. Choć nie tylko ich. Tyle tytułem wstępu. Na więcej, ze względu na szacunek do prawa prasowego, pozwolić sobie nie mogę. Po za tym, nie mam zgody na osobisty komentarz, osoby, będącej tematem mojej wstępnej analizy. Dlatego, zajmę się swoim, także nie codziennym przypadkiem. Nie jest tajemnicą, że ci dżentelmeni, tak ich umownie nazwijmy, mają niskie notowania także u mnie. Z tych samych powodów, co dla pozostałych mieszkańców miasta. Nikt, kto mnie zna, w to nie wątpi. A nie leżą, może nawet bardziej jak Annie G. Tylko dotychczas, jakoś obaj dobrodzieje konfliktu ze mną unikali. Bo trudno było, nie przyznać mi racji. Teraz zmienili front. Zaczynają robić podchody pode mnie. Skąd o tym wiem ? Sprawdziłem swoimi kanałami. Za nasłaniem na mnie kontroli, stoi specjalista od fikołków. Ksywa Fikoł. Choć pod wnioskiem, podpisał się ten drugi. Abyś czytelniku nie podejrzewał mnie o konfabulację, podam ci, ze TAKIE WEZWANIE dostałem TYLKO JA. Rozumiesz ? Dają mi do zrozumienia, ze jak nie przestanę, to pogrożą mi palcem. Mój Boże. Zapomnieli, ze jeden wcześniej próbował, to w policji nie pracuje, a za drugim, chodzi NIK i CBA. A tyle razy mówiłem im bezpośrednio, co mogą mi zrobić. Fikołowi to w oczy na sesji powiedziałem. A ci dalej swoje. Dlatego powtarzam, raz jeszcze. Panowie jeszcze urzędujący. MOŻECIE MI NAPRAWDĘ SOLI NASYPAĆ. Co jeszcze dodam ? To, że teraz ja, zacznę się baczniej Wam przyglądać. Chcecie wojenki, będzie wojenka. Zawsze mówiłem. I teraz powtórzę. Ja nie mam nic do stracenia. WY wszystko. Szczególnie koryto. Wygodne koryto. Skoro, gospodarz portu, dał Wam za mało do wiwatu, to ja, dołożę Wam dwa razy więcej.Ot, co.
niedziela, 9 grudnia 2012
Kolejna odsłona afery z domkami
Kolejna ogólnopolska gazeta, tym razem Rzeczpospolita, powróciła do tematu nadleśnictwa Maskulińskie. Oj, dzieje się dzieje. Kilkadziesiąt numerów gazety rozeszło się błyskawicznie wśród mieszkańców Rucianego Nidy. Co bardziej zapobiegliwi porobili sobie ksera i puścili w tzw drugi obieg. Pomiędzy rodzinami. O fakcie, możemy poczytać w piątkowym wydaniu gazety. Nie wesoło to wygląda. Oczywiście dla Byczego.Chyba będzie wywózka. A może i prokurator. Za ostro to idzie. Ale to dobrze. Dla nas wszystkich. Dlatego trzeba przyklasnąć i tylko się cieszyć.Pozdrawiam. eap
sobota, 8 grudnia 2012
Anonim z 9 : 27
Ja znam ciekawsze okoliczności, które miały miejsce na tym spotkaniu. Nasz nieoceniony wilk morski w pewnym momencie kazał się Koszałkowi......uwierzy Pan Panie Mundku w takie stwierdzenie, cytuję " zamknij się teraz ja mówię"
Ja wierzę, bo wiem że nic nie jest darmo.
Nasz " przedsiębiorca " wywalił taką kasę na kampanię opałka nie po to, by ten mu fikał podobnie jak chujek czy polak greckiego pochodzenia.
Dlatego u Koszałka, ciągle frustracje, najpierw pod butem u Irenki, później u Joli, później podpisany cyrograf z diabłami z Dworcowej....
Dziwny zbieg okoliczności. Ostatni tydzień.
W sprawie Koszałka.
W minioną środę doszło do spotkania lokalnych przedsiębiorców, działających na polu szeroko pojętych usług turystycznych. Spotkali się w Nidzkim, na zaproszenie naszych gospodarzy. zabrali ze sobą także serowara. W sumie, jak mi podrzucają dobre duszki, nasze opoki szczęścia i dobrobytu, zaprosiły ok. setkę osób. Mnie nie zaprosili. Ja bym im powiedział, co o ich rządach myślę. Cha. A wiecie ilu przyszło ? Nie wiecie. Około 30. Jak widać, ci tez, mają daleko naszych apologetów, z ich jedynie słuszną ideą. Dotarło do nich wreszcie, że wszystkiego na Jatkowską, Gryciuka, Krupowej, Grzesikiewicz czy piszącego te słowa - zwalić się nie da. Ostro było. Ale po występie, właściciela portu, Eugeniusza Faryja, było też krótko. A ten wstał i powiedział "- Zbyszek, masz 30 milionowy budżet. Powiedź, coś ty przez dwa lata zrobił"? Czar prysł. Buźki pokraśniały. U Zbyszka, u Zdziśka i u Sewowara. Potem padło kilka opinii lżejszego kalibru, ale to niczego nie zmieniło. Sumując, Dwór wypadł żenująco. Dlatego ogłaszam, wszem i wobec, ze notowania naszych notabli, spadają w sposób nie kontrolowany, na łeb na szyję. I samym chodnikiem na Wiejskiej, ludziom gęby zatkać się nie da. A czy jestem zdziwiony reakcja Faryja ? Nie. Bo on, podobnie jak ja, mamy jedną cechę wspólną. Jego status społeczny, jest tak wysoki, że może mówić co zechce. Nikt go za to z roboty nie zwolni. Tak samo jak mnie. Choć wcale, nie z finansowych względów. Pozdrawiam.
Dziwny zbieg okoliczności.. Ostatni tydzień.
W sprawie Pyszałka.
Tuż po głośnym artykule w nr 43 Polityki, gdzie opisano proceder przydzielania sobie domków nad Nidzkim, odezwało się Ministerstwo Środowiska i Zasobów Naturalnych. Na cztery dni, przysłało do nadleśnictwa Maskulińskie dwóch kontrolerów, by wstępnie sprawdzili te dzierżawy po 80 złotych rocznie. Od domku. A także, podstawy prawne ich budowy w ścisłym rezerwacie. Pokoju gościnnego do ich analitycznej roboty, udzieliła im nasza alfa i omega z tytułami. Blisko siebie. Tam... trochę niżej. Pod jego gabinetem. Że jego zawsze musi być na wierzchu. Mimo wszystko, dwaj kontrolerzy rozmowni nie byli. A na to liczyła nasza leśna ozdoba. Tak wiec, przyjechali w poniedziałek a wyjechali w czwartek. Nie sami. Dokumenty zabrali z sobą do stolicy. Chyba po to, by pokazać swemu ministrowi, jakie sztuki, tu na prowincji, tez potrafimy dawać. Pardon, jakie Byczy potrafi dawać. Temu z broszką, też nie popuszczą. Dobiorą się do du..y. Czas najwyższy. Bym zapomniał. Interpelacja do Ministra została złożona.To z grubsza tyle.
wtorek, 4 grudnia 2012
Kolejny złom.Wam rychtują.
Tak Wam. Ode mnie, nawet jak ta bomba powstanie, będzie oddalona ponad kilometr. Jak powstanie. Nie nie. Nie mówię o tej na Bocznej. Mówię o przymiarkach do następnej, tym razem, na końcu ulicy Krajeckiego, na placu Jaśka K. Jakby tego, nowo powstałego komina na Szkolnej, było jeszcze za mało. Będzie obsługiwał smrodem i sadzami Gwarną, Kolejową i wszystkie w pobliżu. Jak na razie, to cicha szeptanka. Taka jak z tą na Bocznej. Kiedy będzie już wszystko zaklepane, wtedy ulubieniec Koszałka powie, że oni nic nie mogli zrobić. Jak zawsze. Tylko dlaczego, w tym gminnym cajtungu, nic o tym nie piszą? Nie wiem. A może nie chcą do końca wkurwić mieszkańców ? Byłoby wesoło. Z lewa podtruwanie dymem a z prawa promieniami. Wszystko na 100 metrach przy jednej ulicy. Ale jedna korzyść z tego będzie. Na działkach między wieżami, będzie szybciej rosło. Normalnie, takie nie napromieniowane i niepryskane buraki rosną trzy miesiące. A między wieżami - w cztery tygodnie. I to takie - jak głowa kapuchy. Jednym całą rodzinę i sąsiadów będzie można obskoczyć. I szybciej się opalić. To nic, że skóra potem zejdzie. Ale jaka opale-nizna??? Ja się z tego śmieje, bo tam niedaleko, tam, trochę dalej, trzyma gołębie taki niezły magik.Co kiedyś dużo mógł, a teraz cienko śpiewa. Specjaliści mówią, że po dwóch latach, z tych gołębi, zrobią się strusie. Tak. Będziemy strusie oglądać w Rucianem. W Polsce już są, a w Rucianem - jak na lekarstwo. Ludzie, gdzie ja żyję ? Że to jeszcze nie pier...ęło ? Coś niebywałego. Poczekajmy, aż te nasze antałki coś podadzą. Wtedy do tematu wrócę. Fakt, ze mogli byście, tych co wybraliście, o te podchody zapytać. Ja pytał nie będę. Wiecie dlaczego. Wybraliście to towarzycho, to pytajcie. Pozdrawiam.
piątek, 30 listopada 2012
Publikacja na prośbę radnych Wspólnoty Samorządowej
Biorąc pod uwagę fakt,że trudno spodziewać się czytelnej publikacji stanowiska radnych Wspólnoty w urzędowej gazecie "Ruciane-Nida" postanowiłem pomóc Wspólnocie i opublikować je u siebie.
czwartek, 29 listopada 2012
V Kolumna wkracza do akcji.
W okresach swej bezsenności, które czasami mnie nachodzą, postanowiłem na podstawie znanych mi faktów, przewidzieć, co się wydarzy w ciągu najbliższych dwóch lat. Wrzucam te informacje w tą komputerową machinę, coś rzęzi, prycha, tłucze, ale po chwili wychodzi. Prognoza. A z niej można wyczytać, że to wcale nie Gryciuk robi podchody, by tak ad hoc, czyli dziś, natychmiast, wykopać z fotela naszego nieudacznego kacyka.W każdym rozdaniu, jak w kartach tarota, przewija się kobieta. Mściwa kobieta. Kochająca chorobliwie słodkie zemsty i władzę. Nie cierpiąca patologicznie naszego figuranta.Zdolna jak nikt, do ustawiania gminnych klocków. Cóż, przyzwyczajenie do koryta, w jej przypadku ponad 30- letnie, spowodowało, ze jej celem nadrzędnym jest powrót na tron. Z tego co widzę w kartach, bo i tak kombinuję,po cichutku robi podchody. Tym razem pod członków Wspólnoty. Ale nie tylko. O tym później. Otóż, ta sprytna postać, próbuje przekabacić, niektórych jej członków, aby w tej Wspólnocie, robili za piątą kolumnę. Podobno rozmowy są daleko zaawansowane. Na razie, niby po słowie, jest z panem Darkiem i panią Marylką.Ale karty mogą się mylić. Dajcie mi Państwo trochę czasu a dojdę do prawdy.Jakoś tak dwuznacznie, w tej grze, przewija się nasz sesyjny Psotnik Figlarz. Znawcy twierdzą, że ta para kręci lody od początku kadencji. Tylko po cichu. Ba. W tym rozdaniu przewidywany jest powrót do urzędu pana Huberta. Na miejsce obecnej, pani skarbnik. Ale, hola hola. Byniaczek wcale nie ma powodów do radości. W jego forumowskim gnieździe, ma aż trzech... szogunów. Czekających tylko na rozkaz, kiedy zapadną ostateczne decyzje. Wtedy ręce do góry i po ...aha. Działania te, mają na celu, jak wynika z kart, wyeliminowanie Gryciuka, jako ewentualnego kandydata w następnych wyborach. Gdyby wcześniej, nowe referendum nie wyszło. Czy jest ono przewidziane ? Tak, ale nie w tym roku. Trzon ma stanowić kilku lokalnych przedsiębiorców, zawiedzionych naszym gospodarzem. Za mało dostali albo nie dostali nic z przedwyborczych obietnic. To się wkur..li. Otóż to. Jasnym jest, ze kilku tych niezadowolonych z faktu, że Koszałek potraktował ich per noga, coś może... Ale za mało, by doprowadzić do rozwalenia obecnego układu. Dlatego to wszystko dzieje się po cichu, nie w świetle reflektorów. Na zasadzie przysłowia, tiszej jediesz, dalsze budiesz. Tylko,ze wszyscy doskonale wiedzą, że żadne referendum, czy wybory, bez Wspólnoty i jej bezpośredniego zaangażowania nie wyjdą. Dlatego te niecne zabiegi, by wyrwać paru jej członków, a Gryciuka zostawić z ręką w nocniku. Identycznie, jak zostawili Kamińskiego w poprzednim referendum. Szczerze mówiąc, nie widzę szans powodzenia tej operacji. Operracji, o kryptonimie " Nie Chcemy Koszałka Opałka - Chcemy Opałkową Koszałkową " Bo tu znowu, posłużę się przysłowiem, będzie to samo, co - Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Już tak na koniec. Wniosek złożony w sprawie wieży na Bocznej, podpisała Wspólnota, ale podobno - piszę podobno umyślnie - jeden z jej członków, ten schorowany, długo się wahał, by ten projekt uchwały podpisać. Lubie tego faceta, dlatego nie podam dziś nazwiska. Ale jeżeli się okaże, że dał się złapać w sieci, tej przebiegłej intrygantce, na pewno o nim wspomnę. Byłby, to drugi facet, który mnie zawiódł. Pozdrawiam
środa, 28 listopada 2012
Bieg po mamonę. Sesja sprint.
Na TAKIEJ sesji, jak wczorajsza, nigdzie i nigdy wcześniej nie byłem. A opisywałem ich dużo. Bardzo dużo. Z Miasta i Gminy Pisz - też. A raz, nawet z Białej. Przeleciałem parę tych urzędów. Nasłuchałem się tych sesyjnych konfabulantów, oj nasłuchałem. Szczególnie tego, jak klepią, że oni zawsze chcą dla nas dobrze. A na cholerę wychodzi! I zawsze ten sam schemat. My byśmy wam dali, wicie rozumicie, ale ten przed nami - wszystko rozkradł. Bo oni nie kradną. Nie. Zawsze, ten przed nimi. Nie ważne, czy to burmistrz Kadzidłowa, Kocmołowa czy Starych Grzmotów. Tak więc, ustaliliśmy, że nigdy nowe aplegery nie kradną. Oni w majestacie prawa, robią jedynie podwyżki. Jak mają z czego. Gorzej, jak nie mają i dają podwyżki z kredytu. Bo to najbardziej rozwala budżety gmin. Ale wracajmy na nasze podwórko. A tam, wstaje nasza opoka nadziei i dobrobytu, i jak co miesiąc, odczytuje litanię pobożnych życzeń. Gdzie był, co robił, i co zrobi jeszcze.. Wczorajsza sesja była trochę krótsza, bo nasza alfa i omega była na urlopie. Ale za to, wraca z urlopu a tu, aha ... niespodzianka. Wstaje nasz etatowy rezolutnik, i stwierdza, że trzeba naszemu zbawcy, dać podwyżkę. Dla rozładowania napięcia na sali, trefniś pięknie się uśmiecha, i wszystko przechodzi zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem. Podnoszeniem łap do góry. Z litwinem, czerwonolicym, tartakowcem, oleandrą i pozostałą mieszanką wedlowską - nie było żadnych problemów. Żadnych wątpliwości natury etyczno- moralnej. Łapki w górę....poooooszło. Potem zrobili przerwę. Myślałem, że po to, by ten drugi, też mógł się o swoje upomnieć. A co, on gorszy..? Ale nie, poszli popalić. Że ten biedny, ruciański, skołowany ludek, nie da im - tak raz a dobrze - ..popalić. Aż się zakrztuszą. Ale to nie moje zmartwienie. Jedziemy dalej. Tym razem, wstaje ulubieniec lokalnych środków przekazu. Ten od wieży. Taki dobrze wyrośnięty sympatyk gospodarza i czyta uchwały. O przejmowaniu gruntów. Przechodzą przez aklamacje. Tak więc, ta parowozownia przy torach, niedługo będzie własnością gminy. Ma tam podobno, wejść likwidator. Ten tartakowiec zmysłowiec, bo zostało tam złomu od cholery a on się w tym specjalizuje. Wie jak się wywozi... W nocy też. Ale na razie, to nic pewnego i musi trochę poczekać. Następnie wstała sołtysowa Pienkowska z podziękowaniami za drogę. Ktoś z boku palnął, chyba ten szachista warcabista, że ciekawe jak długo potrzyma. Miał obawy, czy ta droga, nie będzie drogą przez mękę. Po pierwszych deszczach. Ale myślę, że to obawy na wyrost.Skoro Byczy umiał zrobić do Karwicy, to nasz potrafi do Wejsun. Wiecie, tak ogólnie, to była dość senna atmosfera. Jedyny zgrzyt, wystąpił podczas podwyżki naszemu erudycie. Starym zwyczajem, wstaje niezawodny Błażejewicz, i rzecze, że robienie w tej tragicznej zapaści finansowej gminy, kolejnej podwyżki Zbyniowi, to ewidentna przewała. Jakie zrobiło to wrażenie na tych, z jedynie słusznej opcji ? Żadnego. Żadem słowem się nie odezwał. Jak zwykle, oczka pod stół i udawanie głupa. Ja, do tego się przyzwyczaiłem. Państwo przyzwyczaicie się też. Oni tak zawsze. ALE GDYBY TAK dotyczyło to Gryciuka, wtedy dopiero byśmy oglądali chocholi taniec. Te pioruny w oczach. Te krzyki z sali. Te protesty. A tu..... nic. Cichutko, cichuteńko. Jak na pogrzebie. Ale cóż. Jak chcieliście tak macie. Dla jasności. Ja ich nie wybierałam. To ludzie nie z mojej bajki. Tak gwoli puenty. Z domu wyszedłem o 14 a z powrotem byłem o 16:10 Tempo iście sprinterskie. U nich tak zawsze. Szczególnie jak dają lekarzówki albo podwyżki. Pozdrawiam.
niedziela, 25 listopada 2012
Odwaga nie w cenie..
Ludzie listy piszą zwykłe, polecone. Od czasu do czasu, coś wrzucą telefonicznie. Zauważyłem jakąś dziwną niechęć, do przedstawiania się z nazwiska, a jeżeli już, to do zachowywania go, do mojej wiadomości.Chcę być dobrze zrozumiany. To, ze tak się dzieje, wynika z bojaźni o ich los. Osobisty, bądź osób im najbliższych. I to jest dla mnie zrozumiałe. Bo były, namacalne przykłady w gminie czy lasach państwowych, wywalania na papuśkę ludzi, nie związanych układami lokalnej sitwy. Wręcz podręcznikowym przykładem takiego potraktowania była Anna Krupa. Zwolniona ostatnio przez Koszała, bo chcąca zachować odrobinę własnej godności. A miała do niej prawo, bo była wzorem rozumnego, znającego się na swej pracy urzędniką. Tylko, jak wszyscy Państwo wiecie, wyalienowanie się ze skoryciarzonej grupy -- jest bardzo trudne.Dam przykład. Mamy dwójkę dzieci i oboje pracują np. u Byczego, bądź wspomnianego wyżej. Pech chciał, że w towarzystwie wymsknęło nam się zdanie, o percepcji myślowej obu grzmotów. Zrobiliśmy to w dobrej wierze, z przekonania, bo ten skoligacony duet, rzeczywiście zasługuje na wywiezienie taczkami albo wsadzenie do pierdla. Z osobami towarzyszącymi- łącznie. Tylko co z tego ? My możemy mieć rację, ale oni mają władze. Osobiście jestem przekonany, że już niedługo, ale... jeszcze mają. Tu okazało się, że mieliśmy pecha. Na przyjęciu był zakamuflowany szogun tych pierwszych. Efekt łatwo przewidzieć. Dzieci, ojciec, brat czy swat po miesiącu szukają nowej pracy. Dlatego ja, przynajmniej na razie, jestem od tego gówna całkowicie niezależny. Na ich żołdzie nie jestem. Ot, taki prawdziwe wolny człowiek.Robię co chcę, a oni mogą mi dmuchnąć... W czółko, co najwyżej.. Jeżeli razi, niektórych z Państwa, mój język, dalej nie czytajcie Stosuję taki, który jest adekwatnym do ich pojmowania świata.Uwypukla w całości ich rozum i działanie. Oni zmienią myślenie - ja pisanie.Na mnie wpływu nie mają. Ja ich chcę i mogę. Dlatego pomny takich niuansów, rozumiem tych ludzi. Nie rozumiem natomiast, ich byłych pracowników. Emerytów, rencistów, tych zwolnionych w ramach zemsty, na wyimaginowanym przeciwniku. Ci ludzie nie mają nic do stracenia. A dużo mogą pomóc. Muszą tylko zachować twarz. To nie jest wcale trudne. Bo ich władza sięga tylko do momentu, kiedy jesteśmy od nich uzależnieni. Kiedy mogą nam wyrządzić jakieś świństwo. W tym, najlepsze jest obecnie, to zzieleniałe Karczysko. Choć krystalizuje się w gminie, kilku zdolnych naśladowców. To dlatego, mamy takie szczęście do nieudaczników, że nie chcemy się angażować. Dopóki nas to nie dotyczy bezpośrednio. Część znowu, robi tak, jak wspomniałem na wstępie. Szuka pomocy u mnie. Tez dobrze i cieszy. Tylko, co da mi przysłany anonim, że jakiś śmieciuch kradnie i omija prawo - bo nie wystawia rachunków. Jadę z takim anonimem do Urzędu Skarbowego a oni pytają, kto to potwierdzi? Mówię, że nikt, bo...bo nikt. Najnormalniej w świecie,ludzie nie chcą się angażować, z różnych, nieraz śmiesznych przyczyn. Ja natomiast, wszędzie być nie zdążę. Bywają sprawy ciągnące się miesiącami. Dopóki swej mentalności nie zmienimy, ta wszechobecna niemożność zawsze będzie nas prześladować. Czas dojrzał do tego, byście Państwo zaczęli się tym bandytom przeciwstawiać. Nie dać sobą pomiatać, bo to ich rozzuchwala. To widać, choćby po dwóch latach obecnego układu koleżków. Ale mamy to na własne życzenie. Zamiast iść do urny wyborczej, wolimy siedzieć w domu. Skoro zatem, wybieramy spokój we własnym ognisku, nie dziwmy się, że nie możemy doczekać go, jako społeczeństwo w gminie. A ja, mówiłem kilkakrotnie. Będę na miarę swoich możliwości, nadal wojował. Z tą pogiętą moralnie, skoryciarzoną elitą. Więcej od tego, co straciłem, już nie stracę. Dlatego, to co oni o mnie myślą, naprawdę mi wisi i powiewa. Ale oni o tym wiedzą. Pozdrawiam.
czwartek, 22 listopada 2012
Sprytna zagrywka
Kilka dni temu, Ruciane obiegła plota o kolejnych przygotowaniach następnego referendum. Otóż, już na początku zacznę od tego, że jest to stara jak świat zagrywka, mająca na celu odciągnąć Państwa uwagę od rzeczywistych problemów, jakie systematycznie wstrząsają gminą. A że, dużo ostatnio się mówi o jej nieuchronnym bankructwie, wywalaniu z urzędu niepokornych pracowników i zatrudnianiu swoich - z jedynie słusznej opcji - to należało jakoś temat wyciszyć. Ten, idący od przejazdu fetor, zaczął nasze gminne, wyżarte antałki, mocno niepokoić. Wtedy do akcji wkroczył serowar. Ten z tytułem, za 20 letnie studiowani. Otóż wpadł na genialny pomysł, jak odwrócić uwagę mieszkańców, od rzeczy, które interesują ich najbardziej. Czyli od tego, co jest przyczyną ewidentnego niemogęctwa obu pyszałków. Po czym zastosował starą, wypróbowaną metodę, odwracania kota ogonem. Wcześniej stosowali ją wszyscy. Od polityków, po wszelkiej maści malwersantów i złodziei.Potem, nawet przedwojenni listonosze oraz inkasenci, chcący wejść z przesyłką, na pańskie, obszczekane podwórko. By się tam dostać, trzeba było odwrócić uwagę psa i dać mu zajęcie. Dlatego, zawsze nosili w kieszeniach małe kąski psiego przysmaku. Na przykład talarki kiełbasy, bądź, nie pierwszej świeżości mięso. Mogło być takie, jak z naszego wysypiska. Kiedyś o tym wspominałem..Kiedy Burek z pianą na pysku, podbiegał do furtki, wystarczyło daleko od niej kąsek odrzucić, pies się nim zajmował, a my spokojnie, mogliśmy wejść na daną posesję. Sprytne, prawda ? IDENTYCZNĄ METODĘ, zastosował propagandysta, będący na żołdzie króla Koszałka. Puścił bąka, że będzie kolejne referendum. Wie, ze to temat chwytliwy dla ruciańskiej, zniewolonej społeczności,to temat łyknie bez zastanawiania się, czy to realne. Częściowo, stało się tak, jak ów założył. Ale większość, zdrowo myślących, tych bardziej zorientowanych w samorządowych klockach, nabrać się nie dała. I za tym rzuconym ochłapem nie pobiegła. W ten sposób - wszystko zdechło. Zresztą słusznie, co świadczy, o coraz lepszej orientacji mieszkańców, w tym, o co tak naprawdę, toczy się ta spiskowa karuzela tej kadencji. Że dobry urzędnik, to ten co z nami, a nie dobry, co z nimi. Tylko, po co w takim przypadku, wycierali japy poprzednikiem ? Tu nic nie trzyma się kupy. Nie pardon, kupy się trzyma. Nawet rzadkiej. Bo na pewno nie logiki. Ludzie, ta gra, to od początku, gra o przetrwanie. I jak najdłuższe, kieszeni napychanie. Zasada jest prosta. Wszystkie chwyty dozwolone, oprócz kadzenia. Przeważnie kadzi opozycja. Tak opozycja. Bo już przewodniczący - nie. Ten, ma zawsze rację. Nigdy się nie myli. To alfa i omega obecnej kadencji. Został za to, nagrodzony lekarzówką. Gdy zrobiło się głośno o przelewach, zwolnieniach niewygodnych im, choć dobrych pracowników, o bankach, komornikach, sądach - trzeba było - sprawę wyciszyć. Dlatego, dla rozładowania napięcia i odsunięcia od siebie oskarżeń, o nieudacznictwo, puścili bąka o referendum. Ale mieli dużo szczęścia. Że po nogawkach coś grubszego im nie poleciało. Bo i tak mogło się zdarzyć. Ale poleci. Tego jestem pewien. Za traktowanie ludzi jak śmieci, nie doczekają końca kadencji. Aha. Jak by ktoś szukał poważnego kandydata, do ichniego komitetu referendalnego, może na mnie liczyć. Zgłaszam swój akces na przewodniczącego.. A co? Ja nie gorszy od Waldiego. Też będę pisał epistoły pierdoły na cztery strony maszynopisu. Nawet pięć - jak będzie trzeba. Do tego niebo lepsze. Bo ja, akurat na tym, lepiej się znam. Wtedy będzie normalne. On się weźmie za leczenie, a ja dalej za pisanie. Ot, co.
wtorek, 13 listopada 2012
Komentarz do sprawy...
Anonimowy
13 listopada 2012 08:32
Sprawa wieży jest cholernie skomplikowana i za dużo osób jest w nią umoczone. Trzeba dokładnie prześledzić kolejność pism żeby się nie pogubić w tym bagnie. Po pierwsze wojewoda uchylił decyzję starosty i wysłał do ponownego rozpatrzenia. By raptem czerwcu 2011 roku burmistrz Rucianego opublikował i wydał decyzję o środowiskowym uwarunkowaniu budowy stacji bazowej sieci telefonii. Ważna jest data czerwiec 2011; kto jest burmistrzem? 14 dni na ewentualne odwołania to krótki termin. Najlepsze jest uzasadnienie, nie jest szkodliwa dla zdrowia, nie obniża ceny działek sąsiednich, zgodnie z planami zagospodarowania przestrzennego, nie wpływa ujemnie na urbanistykę miasta, nie wpływa ujemnie na środowisko i obszar Natura 2000. Ponadto nie są wymagane uzgodnienia z Warmińsko-Mazurskim Państwowym Inspektorem Sanitarnym. Pytam jednak czy ktoś pomyślał o ludziach tam mieszkających, czy przebywających tam turystach. Jak wyglądać będzie nasze miasto, czy będzie to miasto 7 wież. Ludzie opamiętajmy się nie twórzmy z naszego miasta napromieniowanej metropolii. Szanujmy siebie ale również szanujmy naszych sąsiadów. Nie jestem przy tym przeciwny budowie wieży, postawmy wieżę ale nie w tym miejscu. Zastanówmy się jaka jest skala płaconego podatku przez polkomtel w stosunku do zdrowia ludzi czy wyglądu naszego miasta. Jak ktoś chce zobaczyć jak będzie wyglądać taka wieża to nich się uda do nadleśnictwa tam już taka stoi. Zobaczcie jaką "piękną" wieże zafundował nam nadleśniczy i zadajcie sobie pytanie czy chcielibyście mieć taką samą za oknem.
niedziela, 11 listopada 2012
Wraca wszystko z powrotem.
Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał zasadność odwołania firmy Bamared, od budowy wieży, gdyż stwierdził, że brakuje w sprawie, opinii drugiej strony. Innymi słowy, moim zdaniem należy czytać to w ten sposób, że Polkometel przy budowie wieży posiłkował się tylko opiniami tych ekspertów, którzy wyrażają się o maszcie pozytywnie. Natomiast nawet krzty tego, co w związku z jego budową, działać będzie negatywnie na okolicznych mieszkańców. Dotyczy to, kancerogennych skutków, jakie niesie ten złom. Jaka pointa ? Ano taka, jaką zaprezentował po wyroku mój czytelnik. - Panie Edmundzie, a Pan myślał, że oni napiszą, coś o szkodliwości tego żelastwa ? Przecież, sami by się udupili. Najzabawniejsze, że ci, którzy opiniowali pozytywnie, po decyzji piskiego starostwa, a więc Kolegium Odwoławcze, ma teraz zwracać koszty posiedzenia olsztyńskiemu sądowi. Tak więc, nasza publicystyczna robota, pod przywództwem Bamaredu, który prowadzi batalię na własny rachunek, przynosi wymierne efekty. W ten sposób, sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia. Może ten grzmot w wydziale zagospodarowania piskiego starostwa, się wreszcie opamięta ? Teraz, gdyby Nowicki miał wyobraźnię, wiedział by, co należy zrobić. Ja, bym tego chlora, dawno z roboty wywalił. Na zbitą twarz. A w dalszej kolejności, ruciański Koszałek, powinien zrobić to samo, z tym naszym od planowania.Ale z tego co wiem - nie zrobi. To jego przydupas. Wtedy, moglibyśmy spokojnie odetchnąć.
sobota, 10 listopada 2012
Zaczyna się trząść
Dostalem przed chwilą świeżą informację. W sprawę domków w nadleśnictwo maskulińsko - czyżykowskie, wkroczył wojewoda. Zarzadał od starostwa piskiego, wszelkiej dokumentacji związanej ze zgodami, jakie starostwo udzielało, na rozbudowę domów koryciarzom warszawsko - białostockim. Sprawę znacie z Polityki, a wcześniej, bo z 2008 roku, z artykułów w "Faktach Piskich". Tam sprawę zainicjował redaktor - Edmund Pomichowski.Tak, tak, ja. Co zdziwieni ? Za domki, które kupował Tratatata, przydupiec Byczego, płacił po 450 zł od sztuki. Mój chlewik kosztował mnie 520! Macie pojęcie ? W takim miejscu. te obrzępały płaciły po 450. Do tego, w ścisłym rezerwacie. Cisza spokój, za 450. Brak mi słów. I zobaczcie, że to Bydlaczysko jeszcze nie siedzi. Ale może teraz będzie ? Ponownie wchodzi także NIK i CBŚ. Będzie sprawdzał, kto pod sprzedażą i zakupem się wreszcie podpisał. Bo jak wkracza CBŚ, to te głupy, tracą pamięć i zwalają wszystko na związki zawodowe. Te znowu, japy otwierają i mówią, że w tak hurtowych ilościach, niczego nie kupowały. A tym bardziej, za doktoraty. To pamiętają na pewno. Transakcje prowadzil ich członek, Benio Tratata. Bez przyzwolenia związku. Mówię wam karramba. Może ten duży, zzieleniały łeb, nareszcie trafi do pudła ? Czego jemu, Państwu i sobie szczerze życzę. Jak zaczną wsadzać, to nie omieszkam Państwa pierwszy poinformować. Pierwszy, bo za współpracę mi się to należy. Jak psu buda na zimę, co nie ?.Pozdrawiam.
piątek, 9 listopada 2012
Poczekajcie do wieczora
Podczas korekty tekstu wcisnąłem jakiś przycisk i zginął mi tekst. Proszę o cierpliwość. Znający tematykę przekazu komputerowiec, odszuka tekst po godzinach swojej etatowej pracy i wrzuci go, via Gdańsk, ponownie na szpaltę blogu.A tak fajnie szło i zdechło. Przepraszam, ale za mocny w te klocki nie jestem.
czwartek, 8 listopada 2012
Zemsta Byczego Wała.
Z informacji, jakie otrzymuje od Państwa, dowiedziałem się, że maskulińskie Bydlaczysko chce zwolnić – swojego konkurenta do tronu – prawdziwego doktora Piotra M. Za co? Ano za to, że…straciło do niego zaufanie. Tak zaufanie. To kupa gówna… Mieszkańcy gminy, w ilości 9000, stracili takie do niego, kiedy tylko go przywieźli, a ten mówi o zaufaniu do innych. Wiecie o kim mówię, prawda?
Dlatego nie podaje nazwiska. Nazwisko ma człowiek porządny, a nie skoryciarzony bęcwał. Bo bęcwał ma tylko ksywę. Nie nazwisko. Jak ten nasz.
O co tego młodego doktora, ten zzieleniały palant oskarża? O to, że ów, między innymi mnie i redaktorce Polityki, udzielał informacji, o tym, jakie numery w nadleśnictwie ten grzmot wywijał. Gwoli sprawiedliwości, zrobię wyjątek, choć nie muszę i powiem, że ten młody, zaznaczam, prawdziwy doktor, nie ma go za domki. A dwa, nigdy, ale to nigdy, nie udzielał mi żadnych informacji. Ba. Nigdy nie zamieniłem z nim nawet słowa. O tym, że to facet z nadleśnictwa, dowiedziałem się w warsztacie samochodowym Jaśka Jurczysa. Trzy lata temu. Ale cóż, dupy gnojom z Warszawki, Białegostoczku i gdzie indziej, się palą, to szukają kozła ofiarnego.
Są wystraszeni, nie wiedzą, co robić. Strzelają po omacku. A rozwiązanie jest proste. Wywieźć tego cymbała w Bieszczady- sprawa przyschnie. Tego Picglana z Warszawy, co go kryje, wypier…ć na bruk z dnia na dzień. Sądziłem, że jak obejmie głównego, to coś się zmieni. Skąd. Dwa tygodnie i dmuchał w jedną trąbę z pozostałymi. Jak to się unormuję, będziemy żyć w raju. Chyba że, zgadzają się towarzyszyć naszemu legwanowi także w pierdlu…Bo prędzej czy później do tego dojdzie. Nie mam nic przeciwko. Zło zostanie wyrwane z korzeniami. Tym bardziej, że znowu te ichnie służby się zapowiedziały. Naprawdę cyrk. Oni tu tak często, że jeden z nich mi zaczął mówić na ty. Ale się nie obrażam. Dla dobra sprawy i wsadzenia tych debili zrobię wszystko. Za cenę zapuszkowania tych gwoździ, mogą mówić mi na ty. O ich pogiętej percepcji myślowej świadczy już to, że oskarżyli wspomnianego Piotra M. o inicjację artykułu w Polityce. Nie pomyślało to kołtuństwo, że użyte nazwisko np. prof.. Iwińskiego, metody działania, nazwiska bogaczy z naszego majątku redaktorka poznała z moich opracowań w Faktach i Rzeczpospolitej, gdzie opisano proceder, cztery lata wcześniej. Ona zaś, ze względu na prestiż gazety, go skutecznie nagłośniła. To z kolei, spowodowało, że informacja dotarła do szerszego grona czytelników. Tyle w tej sprawie.
poniedziałek, 5 listopada 2012
Jak się chce to można.
Wzmianka poniżej, to wzmianka dla tumanów twierdzących że promieniowanie mikrofali jest takie samo jak wież komórkowych. Cechujący się zdrowym rozsądkiem i percepcją myślową mogą tego nie czytać. Pozdrawiam.
Stacja bazowa UMTS (Play) - Rak! 2008-02-13 Gazeta Wyborcza Mieszkańcy ul. Tarnowskiej w Rzeszowie pełnią całodobowe patrole, by zablokować uruchomienie obok swoich domów masztu sieci komórkowej Play, pisze lokalne wydanie Gazety Wyborczej. - Jesteśmy zdeterminowani, by zablokować funkcjonowanie nadajnika sieci Play. W poniedziałek napisaliśmy do niej pismo, że żądamy zdjęcia masztu - stwierdza kategorycznie, jedna z mieszkanek ul. Tarnowskiej w Rzeszowie. O determinacji mieszkańców świadczą napisy na prześcieradłach - "Play - śmierć gratis", "Stop antenom śmierci!", "Stacja bazowa UMTS - Rak!", które zawisły na domach mieszkańców. Od kilku dni mieszkańcy ul. Tarnowskiej blokują uruchomienie masztu sieci Play, czytamy w dzienniku. Na jednym z domów został on postawiony na dachu, ale stoi bezużytecznie, bo musi być on wyposażony w nadajniki. Dwukrotne próby zamontowana ich przez robotników zakończyły się fiaskiem, bo mieszkańcy nie dopuścili do montażu nadajników. Mieszkańcy twierdzą, że raport środowiskowy, który powstał na zlecenie Play, został sfałszowany. - Jeszcze nie ma decyzji o uruchomieniu masztu - mówi Marcin Gruszka, rzecznik sieci Play. I dodaje: - ,Nie wiem, czy jest sens z ludźmi rozmawiać, skoro oni tak sprawę stawiają. Play twierdzi, że promieniowanie z nadajnika jest tako samo szkodliwe, jak promieniowanie telewizora, czy mikrofalówki. - To kłamstwo, że nadajnik sieci komórkowej nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi - twierdzi prof. Władysław Kalita, kierownik Zakładu Elektroniki i Telekomunikacji na Politechnice Rzeszowskiej. - Promieniowanie jest szkodliwe np. dla osób, które mają problemy z sercem. Z raportu amerykańskich naukowców, których dane przytacza Gazeta Wyborcza Rzeszów, wynika, że promieniowanie powoduje m.in. problemy z pamięcią, bóle głowy, zaburzenia równowagi i orientacji. (ź)Marcin Kobiałka - Gazeta Wyborcza Rzeszów
niedziela, 4 listopada 2012
Trochę faktów.
O sprawie wieży wiele napisano wiele. Wiele też, podano informacji nieścisłych. Miedzy innymi dlatego, publikuje państwu oryginał decyzji, o zgodzie na budowę wieży. Wydany na nazwisko urzędniczki Polkomtelu. Nie dla śmieciarza. Bo niektórzy mylą, że zgoda była wystawiona na śmieciarza. A tak nie jest. Śmieciarz, chcąc zainkasować mamonę od Polkomtela, musiał najpierw ziemie kupić, by potem, tej urzędniczce reprezentującej firmę - ją sprzedać. Czy to znaczy, że on Bogu Ducha winny? Skąd! To świadczy tylko o tym, że w tej sprawie spiskował od początku. Wiedział, że to żelastwo powstanie, dużo, dużo wcześniej. I pod tym kątem tą ziemię kupił. Ba. Zrobił jeden kardynalny błąd, który teraz na nim się zemścił. Na tydzień przed uprawomocnieniem się decyzji, o zgodzie na postawienie wieży, pochwalił się, znanej mi osobie, że na jego gruncie powstanie maszt telefonii komórkowej. Tu miał pecha. Trafił na mieszkańca Bocznej. Tej Bocznej, przy której miał stanąć stumetrowy maszt. Mężczyzna, wiadomość w pamięci zakodował i poszedł z rewelacją do sąsiadki. Ta przekazała to wujkowi. Wujek szwagrowi.Szwagier dziadkowi A dziadek - Mundkowi. To tak pokrótce. Ten akapit, dedykuje przy okazji, mojemu czytelnikowi, który zarzucał mi, czemu nie interweniowałem, kiedy stawiali taki na Dybówku. Otóż to. Właśnie dlatego, że nie było, takiej gorącej linii przekazu, jaka miała miejsce w tym przypadku. To dlatego, o wieży na Dybówku nic nie wiedziałem. Ale jedźmy dalej. Pierwszy z protestem w sprawie, przeciwko temu koromysłu, wystąpił Bamared. Cha.Wcale mnie to nie dziwi. Wywalił w swoja nieruchomość niesamowite pieniądze, jak na polskie warunki, a spać w domu by nie mógł, bo 30 metrów od oknem sypialni, stanęłoby to badziewie. Sam bym się wkurwił. Nie po to wywaliłbym miliony, żeby z okien zamiast lasu, ten złom oglądać. Napisał zatem pismo do urzędu. Odpowiedź otrzymał, od ówczesnej sekretarz - Ireny Opalach, ze sprawa jest rzeczywiście godna uwagi i że urząd nada bieg sprawie. Jak się skończyło - wiemy. Starostwo, które ręką inż. Maślanika decyzję wydało, stwierdziło, że na ten czas, nie może nic zrobić. Tu zobaczcie pikantność tej materii. Cały czas, te obecne koryfeusze zaocznej edukacji, od początku zwalali wszystko na Gryciuka. Tu się okazuje, że warunki zabudowy, owszem ten określił, bo z mocy ustawy określić musiał. ALE POTEM, przyjął skargę Bamaredu i nadał bieg sprawie, aby to przyblokować. Po co to robił ? Po to, że wydania warunków z mocy obowiązującej ustawy, przyblokować nie mógł. ALE JUŻ poprzeć Bamared, że ma racje w sprawie sprzeciwu, poprzeć mógł. I to zrobił.Tym się różnił od Koszałka. Ten nigdy oficjalnie nie powiedział, że wesprze mieszkańców Bocznej w ich słusznej walce. To, ich zawsze różniło. I różnić będzie. Gryciuk był zawsze wyrazisty, bez względu na ryzyko, z jakim jego postawa mogła się spotkać. Dlatego też, nigdy nie miał nawet poprawnych stosunków z Byczym Karkiem. Nie dał sobą pomiatać. Ten obecny, w zderzeniu z lewym doktorem ma zawsze chu...chusteczkę do gadki. A teraz załączam poniżej pisma w tej sprawie. Czas pokazał, że Gryciuk nie trzymając sztamy z Byczym - dobrze zrobił. Czyżby wyczuł, jaki smród w przyszłości za nim pójdzie? I sprawa ostatnia. Pod wydaniem decyzji, o akceptacji wieży, podpisany jest wspomniany inż. Maślanik. Ten sam Maślanik, który wydawał zgodę na rozbudowę domków w ścisłym rezerwacie przyrody nad jeziorem Nidzkim. Tym wysoko postawionym warszawskim i białostockim koryciarzom z Lasow Państwowych. Sprawę szeroko opisuje ostatnia Polityka. Czy to przypadek, że gdzie nie rzucisz kamieniem, tam trafisz w Maślanika ? Skąd. Tak samo to nie przypadek, że w tym rezerwacie stoi także jego dom. Ba jego! Syna też. Też pracującego w piskim starostwie. Czy to możliwe,ze starostwo z nadleśnictwem ruciańskim coś łączy poza oficjalnym układem ? Trudno powiedzieć. Sprawie będziemy sie przygladać.Panie starosto, zrób pan coś, z tymi nie przynoszącymi Panu chluby urzędasami. Bo i na Pana sprowadzą jakieś nieszczęście.
Najlepiej kliknąć na zdjęcie, potem prawy klik i wybrać otwarcie w nowej karcie bądź na nowej stronie".
piątek, 2 listopada 2012
Głos w sprawie...
Anonimowy
w dniu 12-11-01
„OBSERWATORKA” KŁAMIE!!! Kłamstwem jest twierdzenie przez „obserwatorkę”, iż plac pod budowę jednego z najwyższych masztów został zakupiony w całości. Po pierwsze, kłam głoszonych przez nią tez zadaje fakt, iż nigdy nie była ona na miejscu i nie widziała owego placu, więc nie mogła stwierdzić oraz porównać ze swoimi rzekomo posiadanymi dokumentami, w jaki sposób jest on użytkowany. Stwierdzam, iż ta część, na której ma powstać wieża jest własnością radnego, jednakże część na której składowane są kontenery należy do „samopomocy chłopskiej”. Być może, po zdemaskowaniu kłamstwa i publikacji został plac dokupiony, jednakże to nie zmienia faktu, iż w czasie udzielania „wywiadu” dla obserwatora, radny okłamał społeczeństwo twierdząc, iż plac zakupił w całości. Wzmacnia prawdziwość moich słów fakt, iż powyższe słowa nie zostały opublikowane na obserwatorze, co można poczytać za milczące przyznanie się do winy i przyznanie mi racji. Nie jest to pierwszy przypadek nierzetelności tej persony.
środa, 31 października 2012
Bez Waldusia moralisty
To pierwsza sesja prowadzona bez Waldusia Psotnika. Padły nawet podejrzenia, ze mają coś do przewalenia. Jakiś drugi ośrodek. Stąd ta zagrywka. Po czasie okazało się, ze nic dla niego, nie będą przekręcać. Alarm był przedwczesny. Bo gmina,na razie nie ma nic do oddania. Tak. Do oddania. W trakcie sesji okazało się, że podejrzenia pozbawione były podstaw. Nasz Waldunio, chciał jedynie dać szansę zaistnienia Mirusiowi Kaczmarczykowi.Swoja drogą, jak dla mnie, nasza sesyjna ozdoba, może tak robić na każdej sesji. Miruś pociągnie. Kto jak kto, ale nasz doktor ma tyle fuch,że jakiś odpoczynek mu się należy.Miałby prawo na sesji nawet przysnąć.Ale wracajmy na swoje podwórko. Tu wstaje burmistrz, nie pisze nasz, bo to nie mój. Ja go nie wybierałem, i czyta swoją cykliczną litanię. Czyli to, czego w Waszym imieniu, dokonał przez ostatni miesiąc. A wszystko po to, by Was uszczęśliwić. Kiedy doszedł do nominacji na Wilka Piskiego,zaproponowałem, by bąknął deko szerzej. Kto był nominowany i przez kogo. Odpowiedział, że młody chłopak, wicie rozumicie, potem jakiś drugi chłopak, i już miał zakończyć, ale wtedy wstaję i pytam go, czy mógłby sobie coś jeszcze przypomnieć. Wiecie o co mi chodziło, prawda ? Załapał natychmiast. Pokraśniał, i mimo wszystko, o tym starym, skoligaconym leśnym grzmocie - nic nie powiedział. Wyczuł moje intencje. A JA WIEM,ŻE TEGO SZPENIA ZGŁOSIŁ ON SAM. Dlatego teraz, jak mu się dupa pali, to Zbysiaczek o nim nie wspomina. I dobrze robi. Bo z nim, dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu. W razie czego można go odciąć.Potem zadałem drugie pytanie, o to komórkowe żelastwo na Bocznej. Czy Wasz burmistrz, jest za wieżą - czy przeciw niej. Czy ma jakieś udziały i interes w tym - by powstała. Tu, początkowo zaczął ściemniać, że byłoby dobrze, bo w tej dobie, komunikacja to ważna rzecz, ale...znowu się odzywam. -Powiedź pan wyraźnie, co ważniejsze ? Interes mieszkańców - czy śmieciarza ? Wtedy popuścił. Stwierdził, że ta wieża, jest faktycznie za blisko. Że jest zarzewiem konfliktu. W sukurs, przyszedł mu wyedukowany palacz, dodając, ze także jego wyborcy, na spotkaniu w tej sprawie, opowiedzieli się przeciwko temu złomowi. Tu przyznaję, że mnie zaskoczył. Potem był ichni budżet, co sesja poprawiany i długaśne uchwały. To jedyna rzecz, która oprócz Zdziśka mnie nudzi. Bo oni ciągle rozprawiają o pieniądzach, a tych, jak nie było tak nie ma. To podobnie, jak gadanie o Hummerze. Jak się fajnie nim jeździ, a się go na oczy nie widziało. Tak i tu. Potem, tak przy końcu, moje perory wzbudziły irytację wyborczego budowniczego, chodnika na Wiejskiej. Zaproponował, że trzeba wezwać na mnie policję. Zawołałem, wołaj, ale to już. Zdrefił. Walduś, pod nosem się tylko uśmiechnął. Wie jak reaguję na słowo policja, milicja, KGB czy Detektyw 24. Kiedyś to ze mną przećwiczył. Wie, co oni mogą mi zrobić. Po za tym, porządnych ludzi się nie czepiają. Złodziei owszem. Tartakowych - też Coś tam jeszcze przynudził Czerwnolicy Chlor, ale z tym uporałem się w szybkich obcugach. Jakie wnioski ? Kilka. Dobre wrażenie zrobiła na mnie, nowo ubrana lokalna Ewa Drzyzga. Pardon Anka Bryzga. Bo ona jak coś chlapnie, to te bryzgi, przeważnie kogoś upaprają. Niekoniecznie mądrze. Ale śmieszy mnie, jej kreci styl. Tu niby mocna w japce, a co do czego, to traci głos. Jest taka choroba. Tylko zapomniałem jej nazwy... Ale tak ogólnie, to z Andzi, po poprzednim wejściu smoka, będą jeszcze ludzie. To tyle na dzisiaj.
sobota, 27 października 2012
Ludzie posty piszą...
Anonimowy 21 października 2012 21:28
Panie Mundku, jeszcze jeden dowód, znaleziony przypadkiem w internecie, że w sprawie wieży, trzeba uważniej patrzeć naszym bez-radnym i opalachowi na ręce. To, że Śmieciarz z Opalachem robią przekręt to wszyscy zdążyliśmy zauważyć. Jest jeszcze druga strona układu - Polkomtel, z którym nikt nawet z branży nie chce robić interesów. Na dowód przytaczam cytat i podaję link do źródła, żeby każdy mógł sam wyrobić sobie zdanie i wiedział z kim mamy do czynienia , proszę: "Polkomtel był spółką skarbu państwa opanowaną przez polityków, a jego władze zmieniały się w rytmie wyborczym. - Słyszeliśmy, że ta firma dręczy agencje i baliśmy się kłopotów. Próbowaliśmy zrezygnować, ale z jakichś powodów ich to tylko rozochociło - mówi Zaniewski. Plus szukał bezkompromisowych pomysłów. - Mogliśmy się najwyżej odbić od dna - twierdzi Kochańska." Źródło:www.metromsn.gazeta.pl/Portfel/1,127258,12670629,Jak_Plus_mordowal_Mumio__czyli_historia_reklamowego.html Jak widać ktoś w całej tej sprawie upatrzył dla siebie świetny interes, mając poparcie u lokalnych polityków nie musi zważać na opinie mieszkańców. Mówiąc krótko - mają nas w dupie, którą przed wyborami tak namiętnie liżą bez-radni.Anonimowy 22 października 2012 12:35
Pozwoliłem sobie skopiować komentarz, który umieściłem na Pana blogu, i wysłać go również na obserwatora po to, aby jak największa liczba ludzi mogła się z nim zapoznać. Niestety z przykrością muszę oznajmić, iż nie został on opublikowany, mimo że administrator - naczelna zdążyła od wczoraj zaakceptować kilka komentarzy i dodać nawet artykuł. Widać "niesprzedajny obserwator" z rzetelnością dziennikarską ma niewiele wspólnego - prowokacja i robienie biznesu na ludzkiej krzywdzie, to właściwe słowo dla określenia ich działalności. Zaangażowana specjalistka od niesprawiedliwości społecznej w naszej gminie, współczująca i zawsze pomocna pani Anka Grzybowska - taka pseudo Ewa Drzyzga Rucianego Nidy haha
niedziela, 7 października 2012
Wyciąć śmieciarza ? Ogłosić referendum !
Dyskusja o wieży u śmieciarza, budzi coraz większe emocje. Dostaję dużo maili i postów, w tej nie do końca jasnej sprawie. Opinie są wyraziste i zdecydowane. Na ponad 200 postów, nie było ani jednego, który optował by, za postawieniem tego śmiercionośnego żelastwa. Sam śmieciarz i jego promotorzy - nabrali wody w usta. Coś bąknął na łamach Andzi obserwatorki, ale zrobił to tak sprytnie, że nie pozostało jej nic innego, jak ogłosić brak, swego oficjalnego stanowiska w sprawie. Niektórzy twierdzą, że nawet wiedzą dlaczego. Tak czy inaczej, dochodzę do wniosku, ze najlepszą formą wyrażenia ogólnego niezadowolenia, jest gminne referendum. Pytanie byłoby jedno. Ale mogło by, być dwa. Pierwsze - Czy jesteś za ustawieniem tego rakotwórczego klamoctwa w swoim mieście ? A drugie, czy chcesz widzieć na urzędzie Koszałka i Opałka ? Nie, nie. Ja wiem, że tak się nie da. Tak tylko piszę. Choć nie miałbym nic przeciwko. Nawet od dziś. Tak mi to obrzydło. Ale przejdźmy do pytania. Kto jest za tym rakotwórczym gównem - ręka do góry. Kto przeciw - ręka do góry. Rozglądamy się wokół. Wszyscy przeciw. Wtedy śmieciarzowi i Romeckowi dajemy kopa..Bo ten, to też dobry architekt. A przy okazji, obu Koszałom. Bo jak popłynie maszt, to oni popłyną za nim. Kajakami w lutym. Chyba że, wyjdą z letargu i dotrze do nich, że przymykają oczy w złej sprawie. Bo na razie, to do nich nie dotarło. Albo udają, że nie dotarło. Skoro o budowie masztu, przez dwa lata, nawet nie bąknęli. A za to, że nie bronią interesu mieszkańców, a pilnują interesu tamtego, trzeba im zrobić koło pióra. Bo ich śmieciarz nie wybierał. Wybierali, ci skonfudowani ich milczeniem - ludzie. A ten magik ? Ma jeszcze za mało. Dlatego, za życia, musimy kłaść się do trumien ? Bo on potrzebuje znowu parę baniek ?Niedoczekanie. Zarzutów, o brak działania władz w sprawie, można przedstawić kilkanaście. Czas zacząć się organizować. Spokojnie i bez wystrzałów. Ważny jest efekt finalny. Czas pokazał, że bez fajerwerków, szybciej dochodzi się do celu. Jak ? Choćby tak - jak Litwin. Przejść po sąsiadach i to zagrożenie im uzmysłowić. To tylko tyle.Pozdrawiam.
wtorek, 2 października 2012
Jak puścić w trąbę Obserwatorkę ?
Tak samo, jak puścił ją śmieciarz. Powiedział jej, że ziemię kupił od GS -u, z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Inaczej pisząc, kupował grunt pod swoje kontenery na śmieci. Nie pod wieżę. A wszystko w dobrej wierze, nie wiedząc, że wcześniej w planach, na tej ziemi, miało stać to promieniotwórcze żelastwo. A skoro tak, to on Bogu Ducha winny. Dobre. Niby prostak a jaki zmyślak. BO TO WSZYSTKO GÓWNO PRAWDA. Puścił Andzię w przysłowiową trąbę. Jak dzieciaka. Chociaż, jest drugi wariant. Ten, że ona dobrze o tym wiedziała, ale zależało jej, by puścić w eter uspokajające społeczeństwo wici. Tego nie wiemy, Poczekajmy na dalsze rewelacje. A wszystko wylezie. Jak podaje mój czytelnik, z tym zakupem ziemi, to pic, bajer i czerwona karuzela. Jak mawiał przedwojenny warszawiak z Targówka. Otóż, od samego początku, to nie miejsce na kontenery, interesowało śmieciucha. A miejsce, li tylko, pod wieżę. On doskonale wiedział, co i pod co kupuje. Dlatego, wyobraź sobie czytelniku, że grunt pod kontenery- jak podaje nasz korespondent - tylko wydzierżawił. WYDZIERŻAWIŁ. Rozumiecie ? Nie kupił. Natomiast kupił, owszem, ale TYLKO ziemię - pod maszt. Cwana bestia. Wiecie dlaczego? Gdyż wiedział, że Polkomtel, na dzierżawionym, nigdy, niczego nie wybuduje. Ale to, wiedział prezesunio. I temu to przekazał. Gdybym uzyskał, kolejne potwierdzenie, z jeszcze jednego źródła, to nasz śmieciuch będzie miał problemy. A z nim Koszałek. I Zdzicho też. Bo to Koszałka i Zdzicha rolą było dbać i bronić interesu mieszkańców. Nie to ukrywać i działać na ich szkodę. Na to jest paragraf. Na żadnej sesji, a było ich dwadzieścia, jeśli nie lepiej, nawet się nie zająknęli. O planach, jakie mają w stosunku do tego rakotwórczego złomu. Jaki los chcą nam zgotować. Tak czy inaczej, będę drążył wszystkie wątki tego zamachu. Zamachu, na zdrowie i życie mieszkańców. Bo nie może jedno chamidło, tłuc mamony, kosztem życia i zdrowia pozostałych. Albo mieszkamy w mazurskim Edenie, z tradycjami albo na poligonie doświadczalnym w Newadzie. Czas się opowiedzieć. Kto tu ważniejszy. Czy śmieciarz i Koszałki, czy mieszkańcy tego miasta? Czas dojrzał do tego, by zająć zdecydowane stanowisko.Tylko teraz wybierać rozumem, nie ...pą. Pozdrawiam.
czwartek, 27 września 2012
Coś się zmienia
Ostatnia sesja ukazała, że przewodniczący, zawsze rację mający, deko mięknie. I dopuszcza do głosu, wcale nie głupszych od siebie. Chwilami nawet...Ale onegdaj tak nie bywało. Wprawdzie od czasu do czasu, coś tam strofującego bąknie i teraz, ale, to zupełnie inne panisko. Od tego, do którego przywykliśmy wcześniej. Błyszczące przy dużo większym audytorium, w świetlicy na Mazurskiej. Początek jak zawsze. Burmistrz zaczął od swoich sukcesów. Przy okazji. Gdyby ktoś z Was je gdzieś dojrzał - niech mi da znać. Czekam dwa lata. Pójdę z ciekawości obejrzeć. O Zdziśku słowem nie wspomniał. Jakby go nie było. Potem odczytał tą starą, wyuczoną na pamięć regułkę, że dlatego on ma problemy z kasą, z robotami interwencyjnymi, mieszkaniówką - bo to wina tamtego, wicie, którego. Nie będę czternasty raz Wam przypominał. Potem parę spraw zaklepali blokiem. Zebrali do kupy i podnieśli ręce. Tu jak zwykle, co jaśniejsze umysły, widząc, te w kółko brane pożyczki, nie głosowały. Albo się wstrzymały. Wspominam o tym dlatego, że to rodzynki w tym towarzystwie. Potem, jak zawsze, te oklepane wnioski i zapytania radnych. Takie tam, wałkowanie tematów i pobożnych życzeń. Z których, żadna ze stron, i tak docelowo się nie wywiąże. Ba, ale jakieś pozytywne wieści, w naród puścić trzeba. Tematyka różna. Od kibelka na targowisku - do ulicznej muldy na Kwiatowej. Oczywiście, te zmyślaki z urzędu, odpowiadają zawsze na tak. Że wszystko rozumieją i obiecują realizację. Nie podają jedynie za co. Nic dziwnego. Bo jak mogą podawać, jak kasa gminna pusta jak bęben. A to wina..O Jezu, ale ten komunał we mnie tkwi.Dyrektor jednego z banków PKO, nie powiem jakiego, gdy się dowiedział, że te nasze chcą kolejną pożyczkę - głośno zarechotał. Wolę pożyczyć cyganom. Wyrzucił z siebie. Tym mnie zaskoczył. Ale wracamy na salę obrad. Tu wstaje Błażejewicz i pyta Zbynia, o co chodzi, z tym cholernym masztem telefonii komórkowej ? Burmistrz, sprytnie scedował pytanie, na swego ulubieńca, Jacka Szramke. Znawcy koligacji rodzinnych twierdzą, że nie chciał zaszkodzić śmieciarzowi. Może i tak. A czy wiecie państwo, że ten wzór cnót obecnego, był wcześniej takim wzorem poprzedniego ? Nie wiedzieliście ? W polityce, to się nazywa elastyczność. Raz się daje jednemu, raz drugiemu.Prywatnie Wam powiem, gdzie miałbym takiego urzędnika. Wtedy też, dowiedzieliśmy się, że tego masztu nie da się oprotestować, bo wcześniej w planach zagospodarowania, nie było wpisu, że maszt na tym terenie - stać nie może. Jaja sobie zrobił. Na żywca. Wiecie dlaczego ? Choćby dlatego, że w tym planie, nie było także zakazu, na powstanie Parku Narodowego. A mimo to, te nasze filozofy zbierają komentarze, podpisy, petycje, veta Konopki i innych mentorów - by ten park uwalić. W większości po to, by ich koleżka Byczy Kark, miał z rodziną dozgonną robotę. Tu potrafili zejść się do kupy i te zamysły odciąć.Przy samym zadku. Bez skrupułów. A MASZTU ŚMIECIARZOWI, TĄ SAMĄ MIARĄ, OPROTESTOWAĆ NIE CHCĄ.To jest własnie, to układowe polityczne kurewstwo. Bronić swego do upadłego. Nawet po trupach. Oni dobrze wiedzą,że jak powstanie park, to ten naczelny złodziej a z nim skoligacona sitwa, pójdzie w odstawkę. Na zasiłek albo z miotłą na ulicę. Tego się panicznie boją.. My wszyscy możemy. Oni nie. Dlaczego każda restrukturyzacja kraju, ma dotykać zawsze najbardziej uczciwych, prostych, schorowanych ludzi ? A tych przekrętów nigdy. Wytłumaczy mi to ktoś ? Tuż po wystąpieniu Błażeja, zabrała głos Beata Wiśniewska z Krzyży. Bardzo treściwa w słowach kobieta, z pytaniem, dlaczego Karczysko, zamknęło im 3km drogę z Krzyży do Prania ? Dwoma szlabanami. Na początku i na końcu. Nie wytrzymałem. Bo zawsze, te bękarty po komunie, pytały mnie, dlaczego ja się tego lewego doktoranta czepiam ? Że niby, jako jedyny, mam do niego jakieś wąty. Wtedy ich pytam, czy rodzina Małżów, też nic nie ma ? A firmy pozysku drewna, też nie mają ? A Sądy i NIK-i też nie ? A wspomniani mieszkańcy Krzyży - też nie ? Zapada grobowa cisza. Mówię wam baranieją.. Te litwiny, czerwonolice chlory, komusze palacze, koniusze z Ukty, śmieciarze, tartakowe złodzieje, w takich sytuacjach, natychmiast milkną. Nawet Walduś nic nie wtrącił. A tak na finał. Usłyszałem, tuż przed zakończeniem sesji, słowa < chciałam zapytać> i uniesioną postać pani Andzi Obserwatorki. Wtedy krzyknąłem, że mamy jeszcze jedną pytającą. I nagle szeroko otwieram usta. Ta chcąca niedawno się wysłowić, wyskakuje z fotela jak z procy, i głosi, że nie ma nic do powiedzenia. Tu ma rację. Prawdę rzekła. Ona ma dużo do powiedzenia na papierze. I w kuluarach, po sesji. Na niej samej, coś lub ktoś, ją blokuje. Ale ten rodzaj ludzki tak ma. Niektórzy lubią, wyciagać gorące kartofle, czyimiś rękami. Moimi nie będą. Tymczasem.
sobota, 15 września 2012
To go napaśli !
Zawsze bywało tak bardziej na poważnie, to wypada, by dziś było trochę do śmiechu. Po powrocie z kliniki MSWIA na Wołoskiej, odwiedził mnie jeden z kopaczy, ruciańskiego Eldorado. Tak nazwałem - wysypisko miejskie - które daje w sezonie więcej możliwości dorobienia mieszkańcom, niż urząd miasta z jego włodarzami, opieką i biurem pracy - łącznie. Opowiadał mi, ów kawalarz, jakie numery wykręcają sobie nawzajem kopacze, w oczekiwaniu na kolejny transport śmieci. Jednym z ciekawszych jest numer z kiełbasą. Wiedząc, że pan dyrektor - śmietnik, tak go nazwali, to pazerny i wiecznie głodny człowiek, postanowili go nakarmić. Jeden z nich, podczas rycia w poszukiwaniu skarbów, odnalazł w tym badziewiu, zafoliowane, choć już nabrzmiałe pęto kiełbasy. Przebił ją - kluczem od mieszkania. Przetrzymał do ogólnego posiłku. Po czym, z opłukaną pod hydrantem kiełbachą, najspokojniej w świecie, poszedł do najważniejszego filozofa na wysypie, i z powagą w głosie, zaanonsował panu i władcy. - Marko, coś mnie miele od rana w żołądku, weź to pęto, by się nie zmarnowało. Wiem zresztą, dodaje, że ty masz zdrowy bebech, /dosłownie tak powiedział/, to przetrawisz. Miał rację. Ten, któremu wiecznie mało, nawet na kiełbasinę nie spojrzał. Wyrwał mu ją z ręki jak Yogi i łyknął, jak krokodyl owcę. Nie trwało 15 sekund. Wraca nasz wesołek do swoich i opowiada jak było. Rechot niósł się ponoć, aż pod drugi Dybówek. Tak go napaśli. Innym razem, jedna z kopaczek, wykopała piękne zimowe buty. Na futerku. Były w kolorowej reklamówce. Widocznie, na kogoś już za ciasne, więc umyślnie tak opakował, z nadzieją, że ktoś je znajdzie. Trafiło na kobietę. Ta przełożyła torbę ze znaleziskiem za siebie, bo wadziła jej w kopaniu. Po czym, dalej zajęła się swoją robotą. Po kilku minutach, by nieco rozprostować swoje niemłode już kości, kątem oka rzuca na torbę z butami. O dziwo ! Kozaki zniknęły. Pięć minut stały i raptem zniknęły. Ogląda się wokół. W ostatniej chwili dostrzega. Przez zamykane drzwi, kanciapy Boga i Cara wysypiska. Zapytałem swego rozmówcę, dlaczego kobieta nie upomniała się o swoje dobro? - Nie chciała MU się narażać, rzekł ze smutkiem w głosie. Niechybnie - tak. Ja natomiast słyszałem, że gwizdnął buty tej kobiecie po to, by zrobić prezent swojej Basiurce. Na Gwiazdkę Noworoczną. Oj, nisko ten dworek upadł. Nisko. Ale coż. Jaki król, tacy jego poddani. Pozdrawiam
sobota, 8 września 2012
Apel mieszkańca
Jeden z czytelników poprosił o wrzucenie jego komentarza spod ostatniego tekstu na główną - co oczywiście czynię, bo jest tu parę istotnych dla mieszkańców informacji.
Panie Mundku, gratulacje, naprawdę dobry artykuł, szkoda, że tak niewielu ludzi jak Pan - jest tak odważnych by zabrać głos w słusznej sprawie i sprzeciwić się niezbyt trafnym decyzjom władzy Rucianego Nidy. Włodarze RN wydali pozwolenie na budowę masztu telefonii komórkowej, a nie pożarowej jak ktoś napisał!!!!!!!!(kolejnej już zresztą w tak małym mieście!), nie informując przy tym mieszańców. Dodatkowo, wieża ma być jedną z najwyższych w Polsce !!!!!!! Zatuszowanie całej sprawy miało na celu uniknięcie protestów ze strony mieszkańców. Osobą która uzyska korzyści z budowy masztu telefonii komórkowej jest radny, potocznie nazywany „śmieciarzem”. Pomimo prób tuszowania całej sprawy, mieszkańcy wystosowali liczne protesty przeciwko budowie kolejnego masztu w takim bliskim sąsiedztwie zabudowań mieszkalnych. Zgodnie z wnioskami płynącymi z raportu uznanych badaczy amerykańskich i europejskich Bioinitiative Working Group, który zawiera podsumowanie ponad 1500 badań poświęconych oddziaływaniu pól elektromagnetycznych na zdrowie człowieka, „ długotrwałe lub znaczne narażenie na działanie fal elektromagnetycznych może zwiększyć ryzyko wystąpienia nowotworu (w szczególności białaczki u dzieci), choroby Alzheimera, zaburzeń neurologicznych i zaburzeń snu”. CZY TAKĄ PRZYSZŁOŚĆ CHCĄ NAM ZASERWOWAĆ NASI RADNI I BURMISTRZ, WYDAJĄC POZYTYWNE DECYZJE NA POSTAWIENIE KOLEJNEGO MASZTU TELEFONII KOMÓRKOWEJ W CENTRUM RUCIANEGO-NIDY????????!!!!!!!!!!! Fale elektromagnetyczne są podejrzane o wpływ na powstawanie guzów mózgu. Onkolodzy alarmują, że w Polsce co roku na nowotwory głowy i szyi zapada 10 tyś osób, to właśnie fale są czynnikiem sprzyjającym! TAK WIĘC DRODZY MIESZKAŃCY RUCIANEGO NIDY, JEŚLI NIE CHCEMY BY W PRZYSZŁOŚCI NASZE DZIECI CIERPIAŁY Z POWODU IDIOTYCZNYCH DECYZJI OBECNYCH WŁADZ, DOŁÓZMY STARAŃ BY M.IN. KOLEJNY MASZT WIEZY TELEFONII KOMÓRKOWEJ NIE POWSTAŁ W CENTRUM NASZEGO MIASTECZKA! . . . CZASAMI MAM WRAŻENIE, ŻE BURMISTRZOWI I RADNYM ZALEŻY NA TYM BY MIASTO UMARŁO, ZACZYNAJĄC OD ZNIECHĘCENIA TURYSTÓW DO ODWIEDZIN NASZEGO MAŁEGO NAPROMIENIOWANEGO MIASTECZKA.
Adv - Do nerwusa u cioci na imieninach.
Króciutko. Następnym razem nie zaprzątaj sobie głowy, pisaniem pod moim adresem. Lepiej pisz do ruciańskiego Bilda, Obesrańca bądź Obserwatora. To mniej więcej, ta sama półka. U mnie nie zaistniejesz. Masz odpowiadające twojemu mózgowi portale i tam się produkuj. Mnie rajcują ci, których moje pisanie kręci. A gdzie mam twoją opinię ? Dobrze wiesz. Ba. Gdybyś może mniej rozwlekle pisała, to bym coś przeczytał. A tak, wszystko popłynęło przez klozet do Nidki. Pogoniło te zimowe kajaki. Zadowolona ? Nie ? To nigdy nie będziesz. Przynajmniej ze mnie. Poczytaj opinie pozostałych. Dla mnie, namacalnie nie istniejesz. Widzisz jak szybko się z tobą uwinąłem. A ty potrzebowałaś sześciu kart maszynopisu.
Ps. Informuję normalnych, zaznaczam normalnych czytelników bloga, że powyższy tekst jest odpowiedzią na rozwlekły paszkwil, rekonwalescenta Szpitala z Choroszczy pod Białymstokiem. O możliwości, jego ewentualnych wyczynów, na moim portalu, uprzedzał mnie wcześniej jego lekarz - Arkadiusz Dekel. Podaje to, jako uzasadnienie ukazania się tego anonsu. Pozdrawiam
czwartek, 6 września 2012
Miasto czterech wież.
Zawsze mówiłem, że w naszym mieście brakuje wszystkiego. Od prac interwencyjnych zaczynając, na pieniądzach w gminie kończąc. Z drugiej strony, to dobrze. Że ich nie ma. Bo gdyby nawet, ktoś im tej mamony do gminy podrzucił, to te rozrzutniki, w tydzień by ją rozparcelowali. Znowu zaczęły by się przyjęcia do pracy... W urzędzie, oczywiście. Kilku z Pisza, jeden z Kielc czy dwóch z Orzysza. I byłoby po kasie. Ba. Kiedy ten, co był poprzednio, wyrwał z Uni 18 melonów - co dla tych -jest perspektywą na najbliższe 50 lat, to był nie dobry. Jak ci, na okrąglo siedzą w bankach i nie mogą ściągnąć z Uni, choćby miliona - są dobrzy. Tylko zależy dla kogo. Ale jednego mamy w nadmiarze. Aż nadto. Wież telefoni komórkowej. Jedna w tartaku, druga na Żeglarskiej, trzecia na Słowiańskiej i czwartą rychtują na działce...no. Kogo...kto zgadnie..no czekam..Aha ? Na działce śmieciarza! Marionetki, patrzącej tylko, co by tu jeszcze ukręcić. Szczególnie kosztem mieszkańców. Jak to wszystko się zaczęło ? Od wyprzedaży majątku GSu. Nowe panisko, to po Kowalskim i Ruszczyńskim, doszło do wniosku, że schedy po tamtych, nie da się, w nowej rzeczywistości utrzymać. Więc kawałek po kawałku, zaczęło te włości sprzedawać. Aż doszło do geesowskiego składu węgla. Tego koło masarni. Po jego likwidacji, teren wydzierżawiała firma Bamaret, handlująca budowlanką. Ta, która potem, zgłosiła akces wykupu dzierżawionej części. A że, Bamared nie należał do kręgu przyjaciół prezesunia, to kupić nie mógł. Nawet za większe pieniadze, od tych, jakie uzyskał teraz. Od kogo ? Cha. Właśnie. Ale po kolei. Tuż przed obecną sprzedażą, zgłosiła się do GSu telefonia komórkowa, z propozycją, postawienia na jego terenie masztu teletransmisyjnego. Za całkiem niezłe pieniadze. A że, sprawy zbycia gruntu zaszły za daleko, więc grunt zmienił właściciela. Przez to z kolei, spisanie umowy GS-u z telefonią nie doszło do skutku. Nagle rozdzwoniły sie telefony koleżków po fachu. Pardon, po interesach. Jeden, odebrał nasz smieciuszek. Z urzędu. Głos mówi : - Chcesz zrobić dobry interes, to bierz od GSu teren po składzie węgla. -Dlaczego ? - pada pytanie.- Dlatego, że nie przepłacisz, a dwa, ja dam milczącą zgodę, by na tym gruncie, powstał nowy maszt. Tak czy inaczej, będziesz miał dwie korzyści. I z wiezy i z terenu. Słuchawka zamilkła. Ale, jak to zwykle bywa, wieść dotarła, do mieszkających nieopodal mieszkańców. Zaczęły sie protesty. I skargi. I petycje do władz. Że nie zgadzają się, na to promieniujące żelastwo. Do wtóru przyłączyli się mieszkańcy Bocznej. Potem firma Bamared, potem ekolodzy. I zacząło sie gotować. Wiecie, najzabawniejsze, że ktoś powiedział,że najbardziej odczują to mieszkańcy Bocznej, a szczególnie mocno, najbliżej usytuowany - weterynarz. Zacząłem rechotać. Bo to, że ci z Bocznej - to fakt. Będą na dwustu metrach napromieniowywani przez dwie wieże. Ale wetrynarz ? To zaprawiony w bojach facet. Nie złamały go mocniejsze rzeczy - nie złamie jakiś maszt. Mój Boże. Całe sesje pieprzenie o turystach. O tym, jak ich tu ściagnąć. Wokół lament, że nie widać ich w sklepach i restauracjach. Mam pomysł. Panie Opalach and Stecka. Sciągnijcie do Rucianego, jeszcze z pięć takich bomb. Wtedy turyści przyjadą na pewno. Choćby po to, by pochodzić, między tymi dziewięcioma masztami. I poczuć się, jak astronauci na przylądku Canaveral. Na Florydzie. A tak na koniec. Wieża w tartaku ma 42 metry. Zamiata równo. Pod sam dekiel. Gdyby powstała, ta u szmaciarza, przepraszam -śmieciarza, miała by 65. A potem zdziwienie, że porządni ludzie, nigdy nie pijący i nie palący, umierają na raka. Nie możecie, do Jasnej Anielki, choć z jednej, u Byczego przed oknami postawić ? Na cholerę nam ten grzmot potrzebny? To tyle na dzisiaj
czwartek, 23 sierpnia 2012
Kolejna scysja na Radzie Miasta
Tak scysja. Bo nie sesja.To stek pobożnych życzeń, w wykonaniu dwóch podpór tego układu. Najpierw Koszałka, który całe lato tak zasuwał, ze nie zdążył nawet w regatach popływać. Tyle dobrego dla nas zrobił, jak nikt do tej pory. Potem wrócił do tej plaży, o której kiedyś pisałem. Tej na Polfie, którą razem z Byczym, próbują Wam zafundować, tuż za rogiem. Rogiem miasta - ma się rozumieć. Co tam! Tylko 6 kilometrów. W jedną stronę. Wesołki. Piszę nie bez kozery, Wam, bo ja tą plażę i ich samych, mam głęboko w... Moja plaża była, jest i będzie - na Słowiańskiej. Potem wstal Krzycho Faja i powiedział że, miasto nigdy nie wygladało tak czysto i pięknie jak za niego. Szkoda, że nie słyszał tego, znany, lokalny przedsiębiorca - Miruś Chutek. Miałby się Krzysiaczek z pyszna. Bo japkę - na pewno purpurową. Tak więc, pół scysji to sukcesy a reszta...to samo. No, może trochę mniejsze. Zwarcie nastapiło, kiedy radny Vogiel przeszedł do trudnych pytań i propozycji. Wtedy, gałgankowa marionetka, chciała go przywołać do porządku. Powiedziała,że ona tu rządzi i naleźy jej słuchać. Bo tylko ona ma receptę na mądrość. Od lekarza. Sądząc, po zagtrywkach,na bank weterynarza. Po czym udała głupa i nie poddała wniosku Vogla pod głosdowanie. Jak wiecie, z braku stanowczych działań mniejszości, zostaję zawsze ja. Nazywany tu i ówdzie, utajnioną bronią Wsólnoty. Choć wcale do niej nie należę.. Ale skoro tak, wstałem i wywaliłem. Co o tej kurewskiej, politycznej prostytucji myślę.. Przypaliłem gałganowi, że to autokracja i że prowydnyk, tym razem przewalił a scysja będzie unieważniona. Zaczęło się kotłować. Na ten czas, wstał Czerwonolicy Chlor, ze statutem w ręce i wybełkotał, że prowydnyk mógł wniosek Vogla olać. Wtedy włączył się radcownik i stwierdził, że bełkot Czerwonolicego, to gówno prawda, i wniosek Vogla przegłosować jednak trzeba. W ten to sposób, znowu wyszło na moje. Nie chciał, ale musiał. Potem było jeszcze lepiej! Przyszła Chojnowska, dzierżawiaca grunt na karwickiej bindudze. Prowadzi na nim działalnośc turystyczno - rekreacyjną. Z zapytaniem, czemu od 20 lat, gmina blokuje jej rodzinie sprzedaz tej ziemi ? Wtedy wstała druga marionetka. Ta podległa Byczemu. Co ten prześmiewca powiedział ? Że wieś na sprzedaż się nie zgadza. Po za tym, w ineresie gminy jest to utrzymać, bo za tą działkę, można nieźle sie obłowić. Taki przebiegły. Który z nich ma sie obłowić - nie powiedział. A co z rodziną Chojnowskich ? Tym trzeba dać kopa. I wysłać na kuroniówki. Warszawiak, da trzy razy tyle. Skąd my to znamy? Wtedy, znów wstałem. I zapytałem, gdzie był ten obrońca uciśnionego ludu, kiedy ta sama gmina, sprzedawała jeszcze piękniejszy, kawałek ziemi, jakim jest port Ruciane ? Najnormalniej w świecie ich zatkało. Zbledli. Wynika z tego, że Chojnowski musi zmienić nazwisko na F. Wtedy mu sprzedadzą. Następnie, w wyniku kolejnych przewał, wreszcie Wspólnota wstała i wyszła na świeże powietrze. Bo, jak stwierdziła, w gównie babrać sie nie będzie. Coś pięknego. Tu miała racje. Zawsze należy wychodzić - jak śmierdzi.A tu waniało nieprzeciętnie. Aha. Pięciu najbardziej wytrzymałych słuchaczy zostało. Z kierdziołkiem z Wojnowa, Andzią Grzybowska i Obserwatorem włącznie. Ale oni, jak widać, w takich warunkach pracować przywykli. Ja nie. Ale myślę, że przy okazji, sam koniec scysji, chyba mi opowie. A może nie !? Bo jej też - jak wiatr zawieje. To tyle na razie.
eap
środa, 15 sierpnia 2012
Ale nam się Andzia rozbisurmaniła
Docierają do mnie sygnały, ze autorka drugiego bloga, funkcjonującego przez okrągły rok, znowu zaczyna wycierać niedomytą buźkę, piszącym swój blog Edem Pomichowskim. Biorąc to pod uwagę, zacznę od 1 września, wycierać japę panią Andzią. Dlaczego nie robiłem tego wcześniej? Z prostej przyczyny. Dlatego,ze Andzia zachowywała się poprawnie i nie pisała głupot o mnie. Tak samo zresztą - jak ja o niej. Widzę jednak, że moją tu nieobecność, odebrała jako moją słabość i zaczęła nad moim nazwiskiem i blogiem nieco się pastwić. By ją z błędu wyprowadzić, od września, jak co roku, rozpoczynamy harce od nowa. Swoją drogą, gdyby samozwańcza naczelna, weszła w statystyki tego, co redaguję i zobaczyła, kto mnie czyta, to być może, tych farmazonów by nie pisała. Aha, i gdzie czyta. Bo to tez ważne. Tyle, tytułem mojego odniesienia do konfabulacji wiodącej pisarki Salonu 24. Do zobaczenia we wrześniu.
Z głębokim westchnieniem Edmund A.Pomichowski
niedziela, 15 lipca 2012
Koncert charytatywny
20 lipca odbędzie się w Amfiteatrze Kapiodoro koncert charytatywny. Pieniądze zebrane ze sprzedaży biletów będą w całości przeznaczone na leczenie małej mieszkanki Rucianego-Nidy - Mai Marusy. Warto się wybrać, to piękna inicjatywa.
Więcej informacji pod linkiem:
http://www.piszanin.pl/16,66,charytatywna-gala-muzyki-dance-dla-mai.html
czwartek, 12 lipca 2012
Gdzie zniknęła 24 tonowa naczepa ?
W związku z informacją, byłego pracownika tartaku, dowiedziałem się, że stojąca na terenie tego przedsiębiorstwa, stalowa naczepa, poprzedniego i zarazem ostatniego właściciela - zniknęła. To jeden z najkrócej, funkcjonujących szefów jakich miała ta firma. Ale trudno się dziwić. Należał do wyjątkowych smakoszy. Niemniej jedyny, który na tym terenie coś zostawił, kiedy wyjeżdżał na swoje włości, by się nieco podleczyć. Od, ze wszech miar, ogarniającej go sympatii do picia. Niekoniecznie wody mineralnej. W ten to sposób, zupełnie o tym co tu zostawił, po prostu, zapomniał. Ale licho nie spało. Główkowało, co by tu, z tym pozostawionym prezentem zrobić. Przemyślało sprawę i doszło do wniosku, że trochę czasu minęło.. A że, właściciel ciągle nawalony, to wydedukowało, że o naczepie, na pewno zapomniał. A skoro tak, to nasze licho na dwóch nogach, postanowiło ten fant przehandlować. I znowu trochę kasy na krzywy ryj z czyjegoś ukręcić. Jak pomyślało - tak zrobiło. Podobno opyliło Kargulowi zza płota. Tyle że, nie wiedziało, że ta naczepa, jest pod zastawem komorniczym. I teraz będą jajeczka. Ktoś za to złodziejstwo pójdzie siedzieć. Sam zgłoszę na policję. Niech dojdzie, kto w tym przekręcie brał udział. Oraz, czy był to numer zgodny z prawem. Jak nie, to czas najwyższy tego złodzieja wsadzić. Po za tym, wspomnę o sprawie komornikowi, bo to skądinąd, znany mi osobiście, porządny człowiek. Tak jak ja, nie cierpi złodziei, machlarzy, Byczego i innych przekrętów. Jak Państwo widzą, nieprawdą jest, że czepiam się tylko Byczego i paru innych aplfegerów. Czepiam się wszystkich pasożytów, bogacących się naszym kosztem. O sprawie więcej napisze później, kiedy będę po rozmowach z policją i prokuraturą.
Eap
środa, 27 czerwca 2012
Niejako wyprzedzająco.
Informuję szanownych czytelników, oraz moich konkwistadorów, że ok godziny 17.00 wjeżdżając na podjazd swojej posesji, przy Alei Wczasów 12A, miałem stłuczkę z Zofią M. jadącą rowerem do pracy w Rucianem. W wyniku tej stłuczki, poturbowaną kobietę zawieziono do szpitala, by stwierdzić czy nie odniosła ona poważniejszych obrażeń. Jej zdaniem, swoim zachowaniem, zmyliłem jej czujność, bo zatrzymałem się na moment, by ją przepuścić, po czym ruszyłem znowu. Ona zrobiła to samo, sądząc, że to ja jej daje pierwszeństwo przejazdu, zatrzymując auto. Co by nie mówić, policja wstępnie uznała, że większa winę ponoszę ja, jako osoba nie zachowująca ostrożności przy zmianie kierunku jazdy. Piszę wstępnie, bo okazuje się, że miejsce stłuczki w sensie prawnym, ścieżką rowerową nie jest z kilku powodów. A tak zapisano w protokołach.Potrącona kobieta, cały czas była świadoma tego wydarzenia, niemniej, zdaniem medyków, będzie dobrze, wykluczyć jakikolwiek uraz spowodowany tą kolizją. Na wniosek Stanisława M. i Zofii M., miałem o sprawie nie wspominać na łamach bloga, ale by zdać kłam lokalnym plotom, z rozmysłem to uczyniłem. Z pozdrowieniami - Admund A Pomichowski.
poniedziałek, 4 czerwca 2012
Zabawki Byczego - odpowiedź Dyrektora Lasów z Białegostoku
Po raz kolejny okazuje się, że w naszym pięknym kraju obowiązują trzy prawdy: cała prawda, tylko prawda i g***o prawda...
W odpowiedzi od Pana Dyrektora dowiadujemy się, że np. Leśniczówka Zdróżno nie posiadała dostępu do energii elektrycznej. Nieprawda! Że w tej chwili nie posiada, to prawda. Bo, jakieś nieczyste dusze zdemontowały wcześniej transformator i biegnącą nieopodal linię elektryczną.
W dalszej części, jest mowa o maszynach wielooperacyjnych. Pan Dyrektor wyjaśnia, że tylko w jednym - pierwszym roku,ich użytkowania, koszty były bardzo wysokie. Jednak w latach następnych - sukcesywnie maleją. Prawda! Bardzo to cieszy, bo być może, za 10 lat koszty maszyn nadleśnictwa -dorównają tym - za jakie pracują Zakłady Usług Leśnych teraz. Czyli mówiąc oględnie, o kilkanaście, lub nawet kilkadziesiąt procent niższe. Jak długo jeszcze, ta dezinformacja na użytek Regionalnej i Generalnej trwać będzie? Tego nie wie nikt
eap
Ich, zawsze na wierzchu
Tuż przed imieninami Leszka, tego Leszka, padło pytanie, dlaczego tak mało się teraz udzielam.Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że więcej piszę wtedy, kiedy mam okres przestoju w działalności, którą sezonowo prowadzę. Bo, aby w zimie czy jesienią udzielać się bardziej i w ciepełku coś płodzić, muszę na to wiosną i latem niestety zarobić. Przecież Zbychu mi nie da. Jednego myśliciela od prostowania tego, co jego zdaniem krzywe, już utrzymuje.Drugi mu niepotrzebny. Choćby tylko za sześćset. Ale skoro, tu zajrzałem, to wspomnę, o jednym blogerze. Ten, na znanym z obrzucania kałem Obesrańcu, zadał pytanie, wiodącemu ideologowi tej strony - Mohelowej Strzale, kiedy, bez swego charakterystycznego krętactwa, odpowie na pytanie o treści < Kto swoim zakupem bardziej pogrążył gminę w koszty? Pan Pośmiałowski, czy pan Kukieł Psotnik > Dla niezorientowanych, ten pierwszy, to podobno ja, a ten drugi, nasz doktor. Wiecie, co ta pogięta alfa i omega mu odpisała ? Zaskoczę Was. Odpisała mu, że jak chce takich wiadomości, to niech wejdzie na BiP urzędu miasta i poczyta. Dobre co ? Jak to ścierwo wszystkimi mordę wyciera tutaj, to dobrze. Ale już, po sprostowanie za urabianie mordy trolla, którą wszystkim przyprawia - wysyła tam. Na BiP. To jest właśnie ich metoda. Opluć tu, odesłać tam. Bo gdyby przyznał tu - byłby obciach. Bo na Pośmiałowskim gmina zrobiła 73 000zł a na Psotniku straciła 100 000. Lekką ręką, bo tyle by zainkasowała, sprzedając mu tą lekarzówkę, nawet bez przetargu. Jako osobie, od lat związanej z tą posesją. Ale nie. Pogłówkowali i znaleźli rozwiązanie. Smród puścić tu, a potem zwalić na kolegę. To nie my, to oni. Dlatego z tymi przekrętami tak wojuję. Bo nigdy, ale to nigdy, nie napiszą prawdy. Nie przyznają się do błędu. Nawet przez pomyłkę. Tak się kontrolują ! Swoją drogą, Waldusia uważam. Na niego też. Ten przynajmniej, nawet jak komuś prz..ys..ra, to po sesji podchodzi do adwersarza i podaje mu grabę. Jakby nic się nie stało. Ma taki charakter i już. Tak został wyedukowany. Ta reszta, tego nie potrafi. Zwala na coś bliżej nieokreślonego. Muszą się wiele od niego nauczyć. Ja, znam jego system wartości i się do niego dostosowuje. On tnie przycinkę z niewinną minką, i udaje, że nic się nie stało - ja wtedy robię to samo. Tak najlepiej. Bierzcie z nas przykład. Obie strony są zadowolone. Dwa lata da się wytrzymać.
Eap
niedziela, 20 maja 2012
Pierwsza, pozbawiona polityki
To pierwsza, tak ciekawa, masowa uroczystość w Rucianem Nidzie. Piszę ciekawa, bo zgromadziła znaczną liczbę gapiów. Chwała Przemkowi Ronkiewiczowi należy się, zasłużenie. Na pewno bardziej, jak za zimowy spływ kajakowy, naszemu rzecznikowi.Ale, ale. Nie chcę słyszeć, że jego pomysł neguję. To też jakiś sposób, na promowanie gminy. Tyle tylko, że Ronkiewicz bardziej się przyłożył. Efektem tego frekwencja. Nie wnikając, kto swoją obecnością, ową uroczystość zaszczycił. Przyznaję, że to od początku do końca była trafiona decyzja. Oczywiście, nie znaczy, że na tym, możemy temat zamknąć. Bo, tu naprawdę zakotwiczyło na lata, kilkanaście wartościowych postaci.Tak, wartościowych, nie celebrytów. Których w przyszłości nie będziemy się wstydzić. One będą nas promować, samym faktem, że na naszej ziemi są obecne. Nie będę ich wymieniał z nazwiska, bo każdy te postacie zna, lub o nich słyszał. Nie chcę, by było to odbierane tak, że za życia ich namaszczam. Choć szczególną estymą, darzę Janka Pietrzaka z Krzyży, usadowionego na byłej posesji Nosków. Za jego cięty dowcip. W latach siedemdziesiątych, na jego tekstach, pobierałem lekcje swojej wyrazistości pisania..Wtedy w "Echach Piskich". To były czasy. Ale wkraczam ze wspomnieniami, a tu sprawa bardziej dzisiejsza.. Tak czy inaczej, dobrze się stało, że Agnieszkę uhonorowano. Bez względu na przebąkiwania, że należało zrobić to z czegoś bardziej bogatego.Nie z cementu. Kochani.To nie bogactwo, odegrało największą rolę w życiu Osieckiej.A normalna ludzka przyzwoitość. I Niech Tak Zostanie.
EAP
sobota, 19 maja 2012
Przewalanka w transporcie Byczego.
Jak się dowiedziałem, przyjechała ekipa zielonych ludzików, z wyższej instancji, przewalić dokumentację dysponowania środkami transportu nadleśnictwa. Pod kątem ich wykorzystania. Czy na prywatne wczasy i zakupy robione w godzinach pracy też ? Tak, też. Nareszcie. Już myślałem, że grzmotowi odpuszczą. To taka wewnętrzna. Ta fachowa, zdecydowana, będzie taką z wystrzałami. I fajerwerkami. Aż echo poniesie. Bo ta obecna, to najpierw informuje po cichu, tych co ma kontrolować, o swoim przyjeździe, a potem ich niby kontroluje. Kiedy tamci, zdążyli już wszystko w papierach poprostować. Te drugie, inaczej. Spadają jak grom z jasnego nieba i przewalają wszystko i wszystkich. Dokładnie.Wstecznie sygnowane rachunki za paliwo - także. Mnie będą też słuchać. A jakże. Na moje własne życzenie. Mam oddać im parę zdjęć. Podobno się przydadzą. Skoro ten nowy z Warszawy, nie może zrobić z nim porządku, to zrobią za niego, inne służby. To informacja gorąca. Dlatego na razie tyle. Ale będzie więcej. W miarę ich napływu. Dementuje jednocześnie, że Byczego zamknęli na 48 godzin. Sprawdzałem, to plota.. Jeszcze nie. Pozdrawiam.
sobota, 12 maja 2012
Zabawki Piotrusia Pana
Jakaś dobra dusza, podrzuciła mi, skserowany wynik kontroli, przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli, w ruciańskim nadleśnictwie. Co z niego wynika? Dużo. A najbardziej to, że rzutkiego menadżera w Maskulińskim, faktycznie mamy. Szkoda, że nie za swoje pieniądze. A za nasze. Ale to już z czytelnikami przerabiałem, więc nie będę się powtarzał, kogo utrzymujemy. Wystarczy, że wspomnę wojsko, policję, wszystkie nadleśnictwa, w tym takie, jak to zarządzane przez naszego geniusza. Epistoła nikowska ma sześć stron. Cóż pokazuje? Że nasz gospodarz, to wcale nie koniecznie dobry gospodarz. Otóż NIK zauważa, ze maszyny, które Czyżyk sobie zafundował, za 5 000 000zł, pozyskują drewno dwukrotnie drożej, jak robiły to, i robią nadal - ZUL-e. Takie małe, prywatnie firmy, do świadczenia usług, w zakresie pozysku drewna. Tu, należy się wprowadzenie Państwa czytelników w to, czym są te ZUL-e. Co to takiego. Otóż, to nic innego, jak skrót od Zakładu Usług Leśnych. Zakład taki, prowadzi prywatna osoba, przeważnie były pilarz nadleśnictwa, który się usamodzielnił. Zatrudnił paru kolegów i tak w piątkę czy szóstkę, robią wyrzynkę, czy inaczej, pozysk drewna dla danego nadleśnictwa. Tak ułożone w stojaki drewno odbiera nadleśnictwo i płaci im za to od metra. Np. 35 - 40 zł. Skąd te ceny ? Z przetargów. Te także organizują nadleśnictwa. Gra idzie o to, by takie nadleśnictwo, za ten pozysk, zapłaciło prywatnym jak najmniej, a sprzedało gotowy wyrób, za jak najwięcej. Czy jest tu pole do popisu dla chahmętów? Oczywiście. I to duże. W Polsce, takich prawnych odwołań od niejasnych przetargów i ich unieważnienia, jest kilkadziesiąt rocznie. Takie sztuki dawali i u nas. Nie musieliśmy się wstydzić. Mieliśmy nawet, na naszym terenie, specjalistę w tym zakresie. O ksywce, 5-10-15 albo Broszka. Ci z lasów mówią, że jest nadal w tej firmie i wiedzie całkiem spokojny żywot. A te, 5-10-15 to procent. Choć aktualnych stawek nie znam. Być może teraz, po tym trzepaniu bierze mniej. Kto go wie. Albo przywarował i nie bierze wcale. Nie jestem na bieżąco. Mam prawo nie wiedzieć.To jedyny facet, który nie boi się swego utytułowanego przełożonego. Bo dużo o nim wie. Aha. Te ZUl-e, jak stwierdził NIK, pracowały dla nadleśnictwa Maskulińskie, po 38zł za metr ustawionego w sztaple drewna. Wtedy pan inżynier, tak, dla mnie inżynier, nie doktor, postanowił zakupić parę nowoczesnych maszyn. Takich, co to wjeżdżają do lasu i same zrobią wszystko na miejscu. Co strzygą golą i jak trzeba oko wykolą. Miało być szybciej i taniej. I co? I to, że gó..no z tego wyszło. Jak zwykle u nas. Miała wyjść Ameryka a wyszła czarna Afryka. ZUL-e z siekierami i piłami spalinowymi, pozyskują drewno za 38zł, a maszyny Czyżyka za 78zł. To jak to jest ? Po jasną cholerę, nasz pan i władca, te maszyny kupował ? Chyba nie po to, by mieszkańcy, to psujące się żelastwo na ulicach podziwiali. Nasuwa się także inny wątek. Czy ktoś za ten smród z zakupieniem tych maszyn - beknie ? Myślę, że na razie nie. Musimy poczekać do zmiany rządu, albo do czasu, aż komuś w tym nadleśnictwie, mocniej się noga podwinie. Inaczej się nie da. Ale fakt, jest lepiej, jak było. Przynajmniej już tak po zakupy służbowymi jeepami nie jeżdżą. Moja robota na marne nie idzie. A jak niedługo, doprowadzę do tego, że te plewy od ziaren, uda mi się całkowicie odsiać, to przejdę na zasłużoną emeryturę. Wtedy, będziemy się z naszą leśną ozdobą, ukłonami wymieniać. Jeśli jej wcześniej nie wsadzą...albo gdzieś nie przeniosą. To na dzisiaj tyle. Pozdrawiam wiernych czytelników bloga .
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Przewaliłem ewidentnie
Dopiero dziś rano dowiedziałem się o wynikach wyboru Stawryły jako następcy po Prząśniczce. Wczoraj proponowano mi poczekać do ogłoszenia wyników, do godziny 23.00. Ale nie uważałem tego, za tak ważne wydarzenie, by nie dać nura na wymoszczony tapczan. Tak więc, tuż po 22.00 byłem już śnięty. Z ręką na sercu przyznaję, że prędzej diabła bym się spodziewał, jak po raz kolejny Stawryły w radzie. Choć co prawda, kiedyś... z tą brodą..., takie skojarzenia miałem. Dlatego po kilku miesiącach od referendum, dochodzę do wniosku, że część mieszkańców, zawsze zachowuje się nie przewidywalnie. Dlatego prognozowanie tego, jak postąpią w danej chwili, jest w naszym mieście całkowicie wykluczone. To specyficzna społeczność. Ona się budzi z letargu dopiero wtedy, jak ktoś ją sponiewiera. Dostanie takiego podwyżkowego kopa. Wcześniej, wniosków wyciągnąć nie potrafi. Ale jest też pewna prawidłowość. Zauważcie Państwo, znikome zainteresowanie tymi wyborami, jak i referendum. Jaki wniosek ? Ano taki, że ludzie są już tak skołowani, że nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Czy to dobrze, że Stawryło wszedł na trzy lata do rady ? Bardzo dobrze. Dla Zbycha i Zdzicha. Aha. Dla Waldusia tez. Znowu będą mogli przewalać, co zechcą. Wprawdzie pole manewru mają znikome, bo kasa pusta a długu od cholery, ale to też pozytyw. Nie będzie trzeba nikogo odwoływać. Ogłosi się bankructwo, przyjdzie komisaryczny i zrobi to co należało zrobić wcześniej. A przy podpieraniu się rzecznikami, zastępcami, nowymi dziękczynnymi etatami, to kwestia miesięcy. Bo jaki bank, czy firma, pójdzie im na rękę, skoro wie, że nie dotrzymują zobowiązań ? Zostanie im ta trójka lokalnych byznesmenów, ale wątpię, by ci coś do gminnej kasy dołożyli. Wyciągnąć z niej, to i owszem. W sumie nie jest źle. Mogło być gorzej. Mogła np.elektrownia Ostrołęka, odciąć prąd na całe Ruciane. I co wtedy ? Było by jak w starożytnym Egipcie. Głucho wszędzie, ciemno wszędzie, co to będzie, co to będzie. Oj, co ja gadam, co ja gadam. Odpukać w niemalowane drewno. Tak więc, nie ma co narzekać. Dopóki coś zostało. Dopiero jak nam tego zabraknie, to zrobimy ściepę mieszkańcową i kupimy bombę odpryskową. I jak wtedy odpalimy - to wszystko wyleci. Ten nowo powołany też. By nie było, że na Zbyszka tylko narzekam. Mam okazję go pochwalić. Za szybką reakcję i drobną przysługę. Ale też za odwagę. Z ostatnią drogą. Łączącą jeszcze miasto z portem, której nie przehandlował. Postawił się temu no..jak mu tam..zapomniałem. No, temu za rogiem, zza torów. Widać, że ostatni, przejęty kawałek parku, też mu już nie starcza. A Zdziśka nie chwalę, bo nie mam za co. Ale kiedyś, kto wie ?
Eap
Subskrybuj:
Posty (Atom)